Mam wrażenie, że chcemy coraz więcej. Czy powodem jest rosnąca samoświadomość?
– Myślę, że jest dokładnie odwrotnie. Nasze umiejętności interpersonalne i społeczne nie dorastają do naszych oczekiwań. A te, karmione przez media społecznościowe, pełne pięknych, szczęśliwych ludzi, żyjących w perfekcyjnych domach, z perfekcyjnymi partnerami i wspaniałymi dziećmi są coraz większe. Skoro inni mają wszystko, my też chcemy.
Czy samotność kobiety i mężczyzny w związku czymś się różni? Czy cierpimy inaczej? Albo z różnych powodów?
– Głód intymności, bliskości, zrozumienia i akceptacji są wspólne, więc cierpimy z podobnych powodów. Jednak inne są mechanizmy, które do tego doprowadzają. Kobiety mają większy głód bliskości i intymności, ponieważ mają na nie wysokie zapotrzebowanie. U mężczyzn samotność jest bardziej odczuwana wtedy, kiedy nie są akceptowani i uznawani przez partnerkę czy partnera. Są nastawieni do życia zadaniowo, chcą wiedzieć, czy spełniają oczekiwania i są dobrzy w partnerstwie, wychowywaniu dzieci, seksie, zarabianiu.
Kobietom znacznie łatwiej przychodzi kontakt z emocjami, otwieranie się, przyznanie przed sobą i innymi do tego, że czują się samotne. Mają też zwykle szersze wsparcie społeczne: przyjaciółki, sąsiadki, fora internetowe, warsztaty rozwojowe, terapie, w których uczestniczenie ułatwia otwieranie się, budzenie samoświadomości, rozładowywanie trudnych emocji i zaspokajanie deficytu rozumienia przez szersze grono zainteresowanych. To ważne zwłaszcza wówczas, gdy tzw. własna święta rodzina tego nie zaspokaja.
Mężczyźni mają problem z wyrażaniem emocji i przyznawaniem się do odczuwania potrzeb realizujących się jedynie poprzez szczere kontakty z innymi ludźmi. Radzą sobie z tym zdecydowanie gorzej niż kobiety. Również dlatego, że często nie chcą lub nie umieją prosić o wsparcie społeczne, kierując się przekonaniem, że dają radę, bo przecież chłopaki nie płaczą. Nieradzenie sobie samemu to w ich oczach porażka. Schemat kulturowy podpowiada im, że przyznawanie się do słabości jest niemęskie. Z tego też powodu, mimo że mężczyźni mają tyle samo problemów emocjonalnych co kobiety, dużo rzadziej niż one udają się do psychologów, psychiatrów czy psychoterapeutów.
Prawdą jest też, że kobiety mają większe niż kiedyś wymagania i wielu mężczyzn nie jest w stanie ich spełnić. Skrajnym tego przejawem jest kontrkultura inceli, u której podstaw leży nieporadzenie sobie mężczyzn z ewolucją patriarchatu w partnerstwo i obwinianie o wszystko kobiet, które „zapomniały, gdzie jest ich miejsce”. Popkultura ich w tym utwierdza. „Męskie” kino, internet i gry komputerowe często wspierają wizerunek mężczyzny dominującego, autorytarnego, a nawet przemocowego. Zwłaszcza młodzi mężczyźni, ci wychowani na wadliwych wzorcach, o niedojrzałej strukturze osobowości i małym poczuciu wartości, swoją niepewność kompensują wrogością, autorytarnymi postawami, gniewem i buntem wobec wszystkiego, co narusza tradycyjny androgeniczny, patriarchalny porządek rzeczy.
Jesteśmy w różnych związkach i rodzinach, ale nie tylko one nadają naszą tożsamość i zaspakajają potrzeby. Samotność w sensie pewnej odrębności jest nam chyba potrzebna?
– Samotność nie jest jednoznacznie zła. Z filozoficznego, socjologicznego, a nawet psychologicznego punktu widzenia ma różne oblicza. Istnieje jak najbardziej pozytywna jej forma, np. w psychologii twórczości. To pewien zakres celowej izolacji, oddzielenia się od innych, refleksji nad sobą, życiem i innymi. Jest po to, żeby pogłębiać samoświadomość, zdobyć większy wgląd w siebie, swoje życie i życie jako takie. To pozytywna miara tego, jak bardzo jesteśmy dojrzali. Znoszenie samotności, a w zasadzie uświadomienie jej sobie i wykorzystanie do twórczych celów, może być bardzo rozwojowe. Oczywiście, jeśli ma się nad nią kontrolę i stan taki nie jest chroniczny. Kluczem jest tutaj samoświadomość, poczucie własnej wartości i celu, po co w ogóle warto pozostawać w pewnym zadanym sobie odosobnieniu. Kiedy czujemy się dobrze ze sobą, nie mamy potrzeby kontrolować innych, tylko siebie. Nie musimy być cały czas w centrum czyjejś uwagi, obciążać innych powinnością koncentrowania się na naszych sprawach i potrzebach. Z badań wynika, że nasilone poczucie samotności wiąże się często z narcystycznym rysem osobowości.
Jak wpływa na poczucie naszej samotności rozpad rodzin wielopokoleniowych?
– Coraz częściej aspirujemy do modelu rodziny nuklearnej, popularnego w kulturze Zachodu. Wyjeżdżamy za pracą, jesteśmy zaganiani, coraz mniej mamy czasu na życie rodzinne, zwłaszcza to rozszerzone o starsze pokolenia, dotknięte plagą samotności. Przyjaciele się wykruszają, partnerzy umierają, a upleciona mozolnie w ciągu życia sieć społecznych kontaktów stopniowo zanika. Badania naukowe potwierdzają, że chroniczne poczucie samotności wieku starszego ma związek ze spadkiem nastroju, depresją, obniżeniem się odporności i problemami zdrowotnymi. Zauważono między innymi związek między częstością wizyt starszych osób w poradniach medycznych nie tyle oczekujących na nowe diagnozy i leki, co na jakiś bardziej serdeczny kontakt, zainteresowanie i rozmowę. Obserwacje te nie były bezowocne. Spowodowały, że na przykład brytyjska premier Theresa May utworzyła pierwszy na świecie departament o randze ministerialnej zajmujący się samotnością jako problemem społecznym.
Wyczuła atmosferę i trend społeczny. Problem ten bowiem narasta, a dziś intensyfikuje się, zwłaszcza od wybuchu pandemii. I nie dotyczy tylko osób najstarszych, choć one właśnie są szczególnie bezbronne. Co możemy im zaoferować?
Tak zwane domy pogodnej starości mogłyby teoretycznie chronić przed samotnością, ale nie cieszą się u nas dobrą opinią.
– Zgodnie z wiedzą naukową i praktyką społeczną o tym, jak bardzo groźna może być dojmująca samotność, tego rodzaju rozwiązanie nie jest pomysłem najgorszym. Oczywiście pod warunkiem właściwej organizacji takich placówek i monitorowania poziomu opieki dla seniorów, tj. zagwarantowania jakości życia przynajmniej takiej, jaką mieli wcześniej oraz honorowania ich indywidualnych potrzeb, zwłaszcza zachowania ich godności własnej.
Badania psychologiczne prowadzone z udziałem pensjonariuszy tego rodzaju ośrodków całodobowego pobytu wskazują na konieczność zadbania o ich prywatność, oraz o to, by mieli poczucie kontroli nad swoim życiem. Okazuje się, że nawet małe zadania i obowiązki, takie jak np.: zachęta do zasadzenia roślinki w doniczce i pielęgnowanie jej, mogą wpłynąć na stan fizyczny i psychiczny seniorów. Poczucie kontroli to jeden z istotniejszych czynników psychologicznych zmniejszający poczucie samotności nie tylko wśród starszych.
O ile samotność osób w wieku emerytalnym może być jakoś przez nich sterowana, o tyle dzieci mają najmniej w rodzinie do powiedzenia.
– Wydaje się, że i tak jest lepiej niż kiedyś, kiedy to „dzieci i ryby głosu nie miały”, a ich dzieciństwo było zdecydowanie dekretowane poprzez wyobrażenia dorosłych. Te zaś były raczej niezgodne ze współczesną wiedzą z zakresu psychologii dziecka. Zresztą dorosłym do dziś mocno się mylą potrzeby własne z potrzebami dzieci. Dlatego samotność w dzieciństwie jest częsta, a być może nawet coraz większa. Bo dzieci coraz częściej są jedynakami, bo nie mają na co dzień wsparcia u babci czy dziadka, są izolowane od swobodnych, nienarzucanych przez dorosłych zabaw z rówieśnikami, z którymi mogłyby nawiązywać przyjaźnie.
Szczególnie newralgiczny jest okres nastoletni. Nie bez powodu mówi się, że nikt nie jest tak samotny jak nastolatek. On musi przerobić wiele spraw. Zrozumieć, kim jest, co jest dla niego ważne, interesujące, w jakim kierunku ma iść; co z jego tożsamością płciową i orientacją psychoseksualną czy akceptuje swoje ciało i atrakcyjność fizyczną z perspektywy innych albo jej brak.
Dziecko musi mieć większą grupę odniesienia, czyli oprócz rodziców i rodzeństwa również dziadków, ciocie, wujków i przede wszystkim rówieśników dających im zróżnicowany wachlarz tego, jak ludzie funkcjonują w grupie; jak różne mogą mieć zainteresowania, jak różnie mogą spędzać czas; jak różne mogą być ich zachowania czy osobowości. Tymczasem jest zupełnie na odwrót, rodziny są coraz mniejsze, bardziej odizolowane i skupione głównie na realnych, ale też wykreowanych przez świat konsumpcji potrzebach materialnych.
Mam wrażenie, że przepaść międzypokoleniowa jest tak duża, iż to, co wiedzą ludzie z jednego pokolenia, wydaje się nieadekwatne i zbędne dla drugiego.
– A wcale nie musi tak być i nie powinno. Gdybyśmy się nad tym pochylili, to okazałoby się, że wszyscy są potrzebni. Podam przykład. Na wyspach tradycyjnej Polinezji, kiedy szykowano wyprawę na nieznane tereny, zabierano do łodzi ludzi tworzących przekrój społeczeństwa: młodych, jurnych, dzielnych mężczyzn do wiosłowania i pracy fizycznej, młode kobiety do czynności codziennych, pomnażania potomstwa i opieki nad nim, a także stare szamanki lub szamanów, którzy dbali o dziedzictwo kulturowe, by nie zaniknęło gdzieś, gdzie ci odważni odkrywcy znaleźli swoje szczęśliwe miejsce na ziemi. Kiedy nasze relacje są oparte na wielopokoleniowym przekazie akceptującym, okazuje się, że każdy z nas jest potrzebny i niesie ze sobą pewną cząstkę wiedzy i doświadczeń, która może się przydać. Należy to szanować. To jest społeczne bogactwo chroniące przed plagą samotności.
Jak o poczuciu samotności rozmawiać?
– Jeśli chodzi o partnerów dorosłych, to podstawą jest tworzenie bezpiecznej przestrzeni do dialogu. Mówiąc bezpiecznej, mam na myśli takiej, w której nie ma napięcia ani konfliktu, bo właśnie coś się stało. Znajdźmy odpowiedni czas i miejsce, rozmawiajmy spokojnie i kulturalnie, nie poganiajmy się, nie oceniajmy, słuchajmy uważnie. Zrozummy, że najpierw trzeba dojść do odkrycia różnic, żeby dojść do rozwiązań. A potem trzeba pójść na kompromis, który bardzo niesłusznie nazywamy „zgniłym”. Ważne są wzajemna akceptacja swojej odmienności, refleksja nad tym, co robimy i co robi partner, oraz empatia, czyli potrzeba wejścia w sytuację drugiej osoby i zrozumienia jej.
Czytaj więcej: „Tradycyjna rodzina się skończyła”. A jaka jest współczesna i co ją czeka w przyszłości?
Dr hab. Zofia Dołęga – profesor Uniwersytetu SWPS, kierownik Zakładu Psychologii Klinicznej i Zdrowia. Jej obszarem badań naukowych i prac badawczo-rozwojowych jest problematyka straty, samotności psychologicznej, niedokończonej i powikłanej żałoby, stresu potraumatycznego, czynników ryzyka zaburzeń w sferze emocjonalno-społecznej i komunikacyjnej w okresie dzieciństwa i młodości
Dellfina Dellert – dziennikarka i artystka eksplorująca temat natury ludzkiej. Stypendystka MKiDN. Współzałożycielka pierwszego na świecie globalnego portalu społecznościowego dla kobiet skupionego wokół emocjonalności, zmysłowości i seksualności widzianej ich oczami
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS