Przyjrzyjmy się zatem, od czego ten podatek trzeba by było zapłacić i jakie przywileje sprawiają, że dziś fiskus przegrywa z krzyżykiem? Bo powiedzmy sobie to wyraźnie, zmiany w podatkach, jeśli idzie o księży „na biednego nie trafiły”
Majątek Kościoła? Wpływy to minimum 17 miliardów rocznie
Choć finanse Kościoła to w Polsce sprawa tajna, to na szczęście coraz więcej o nich wiemy. I nie są to małe liczby. Przy okazji „aplikacji parafialnej” którą zaproponował episkopatowi Zygmunt Solorz w zamian za 7 procent od cyfrowej tacy, w trakcie negocjacji między biznesmenem a hierarchami, padła kwota 17 miliardów dochodów kościelnych rocznie. Ustalenia ta poczyniła Dominika Wielowiejska według której w trakcie spotkań w których brali udział Piotr Gaweł, bliski współpracownik Solorza, a także kardynałowie Dziwisz i Nycz oraz prymas Wojciech Polak omal nie doszło do porozumienia. Sprzeciwić się miały doły, zwłaszcza proboszczowie, którym trudno się oswoić z nowinkami technicznymi. Jest też jasne, że zarządcy parafii, których nikt nie kontroluje jeśli chodzi o finanse przestraszyli się jawności przepływów finansowych. Skąd zatem się bierze owe 17 miliardów złotych:
2-3 mld zł – przychód z tacy,- 3-4 mld zł – pogrzeby, śluby i inne usługi, – ok. 3 mld zł – najem i dzierżawa nieruchomości, – 3-5 mld zł – to pozycja „różne dochody”, Kościół prowadzi wszechstronną działalność gospodarczą. Całość dopełnia ponad 2 mld zł z budżet państwa. Nie wolno zapominać o szeregu przywilejów, które dotyczą duchownych. To kasta wyjęta spod prawa. Podatek, który płacą księża to niewielki ryczałt liczony od ilości wiernych – od 131 zł kwartalnie dla wikariuszy do 1,5 tys. zł dla proboszczów największych parafii. Za ZUS duchownych płaci w 80 procentach państwo z Funduszu Kościelnego.
Ale to nie wszystko: Przy zakupie nieruchomości samorządów kościół płaci, w związku z bonifikatami sięgającymi ponad 90 proc., grosze. Do tego dochodzą zwolnienia celne, brak ograniczeń w obrocie ziemią . Kościół to największy w Polsce, nie licząc państwa, posiadacz nieruchomości. Na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych, po dziś dzień odzyskał 76 tysięcy hektarów ziemi, drugie tyle odzyskał w niejasnych okolicznościach z Komisji Majątkowej. Do tego zwolnienia z CIT, brak obowiązku odprowadzania VAT na cele niegospodarcze, nie mają też obowiązku prowadzenia ewidencji.
Jak zarabiają wikarzy, proboszczowie i biskupi?
Gądecki nie ma jednak wstydu, chce by uprzywilejowana kasta kleru nie straciła ani grosza, by traktować duchownych na specjalnych zasadach.
Duchowni to grupa, której nie kontroluje żadna władza świecka. Pieniądze przekazywane są duchownym w kopertach. Również w środku tej organizacji nikt nie ma nad nikim kontroli. Proboszcz nie wie, jakie ofiary zbiera wikary, a biskup nie ma pojęcia o dochodach probostw. Przyczyna jest prosta. Nikt tu nie prowadzi rzetelnej buchalterii. Efekt jest taki, że dochodzi w tej instytucji do szeregu patologii. Dobrze opisany został w mediach przykład „budowniczego Lichenia” Eugeniusza Makulskiego, który zbierał olbrzymie środki a przy okazji fundował swoim kochankom drogie samochody i dawał zarobić rodzinie.
Proboszcz za środki z tytułu opłat liturgicznych utrzymuje parafię. Księża, w zależności od zamożności parafii z samych intencji potrafią zebrać od półtora do kilku tysięcy miesięcznie. Do tego dochodzą pensje za nauczanie w szkole religii. Więc wikary może liczyć na dodatkowe 2 tysiące złotych. Zdarza się, wikarzy wnoszą za utrzymanie niewielki ryczałt. Do tego środki ze ślubów, pogrzebów i tac, o kolędach i opłatach za modlitwy za zmarłych. Ksiądz z którym rozmawiam mówi, że na „słabych parafiach” po pandemii księża mają na czysto po trzy tysiące złotych, na tych „tłustych” dochodzą do sześciu tysięcy złotych i więcej. Rzecz jasna wikt i opierunek mają zapewniony.
Proboszczowie to wyższa szarża. Nikt ich nie kontroluje. Powszechnie przyjęło się, że szereg z nich, by mieć dodatkowe środki na emeryturze, kupuje mieszkania, by potem czerpać dochód z najmu. W Archidiecezji Gdańskiej arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, który w samych nieruchomościach posiadł majątek warty 15 milionów złotych, organizował przetargi na bogate parafie. Trzeba było dać arcybiskupowi grubą kopertę, najlepiej stojącą, żeby znaleźć się w tzw. Kuwejcie, czyli na bogatej parafii.
Polscy biskupi to krezusi. Nie dość, że otrzymują środki co miesiąc na zbytki, często po kilka tysięcy z diecezji /na zbytki bo wszystko mają zapewnione za darmo/ biorą za każdy wyjazd na odpust, wizytacje, czy na bierzmowanie od proboszczów koperty. Takich wyjazdów może być nawet kilkadziesiąt. W kopercie biskup otrzymuje co najmniej pięćset złotych. Poza tym otrzymują pieniądze za głoszenie rekolekcji, czasem zwykłego kazania. To często kwoty po kilka tysięcy złotych.
Gądecki powinien się dobrze zastanowić czy poruszanie sytuacji finansowej duchownych to dobry pomysł.
Czytaj też: Ekscelencja sołtys. Jak abp Leszek Głódź urządził się na kościelnej zsyłce?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS