A A+ A++

Kupiłam szampon za czterdzieści cztery funty. To jak horacyjskie Exegi Monumentum. Na takie postawienie pomnika mnie stać. Czterdzieści cztery funty to nie tak wiele za pomnik. Chociaż wiele w przypadku butelki szamponu…

·

Zastanawiasz się pewnie, całkiem słusznie, po co wydawać tyle na szampon. 

·

Pozwól, że wyjaśnię. Historia zakupu jest długa. 

O tym szamponie dowiedziałam się kilka lat temu. W tamtych czasach myłam włosy prawie codziennie, prawie codziennie je prostowałam, kręciłam, upinałam, męczyłam. Nie żeby przynosiło to wielki efekt. Włosy nie były w świetnym stanie, a ja byłam nimi zmęczona i niezadowolona. Banner na jakiejś stronie poinformował mnie o genialnym produkcie. Zmieni twoje życie! Zmieni całą branżę kosmetyczną! Zupełnie nowy sposób mycia! Będziesz myć włosy raz w tygodniu! Będą piękne jak nigdy! To wszystko brzmiało niezwykle kusząco. I wtedy zobaczyłam cenę. 

Zszokowała mnie na tyle, że zaczęłam czytać. miał być człowiek odpowiedzialny wcześniej za stworzenie Bumble & Bumble. Są to stosunkowo drogie kosmetyki, jeden kosztuje w okolicach dwudziestu funtów. Czy są tego warte? Ja nie zauważyłam, ale każdy ma inne włosy, może dla niektórych są. Twórca sprzedał jednak markę i po jakimś czasie stworzył nową. Z szamponem dwa razy droższym. Brzmi to interesująco, choćby dlatego, że skoro teraz wymyślił rewolucyjny produkt, to czy B&B nie było dobre? Na stronie nowego produktu można znaleźć stwierdzenia typu “szampon to najgorszy produkt do mycia włosów”. Hm…You’ve got my attention. Przy czym nie jest to do końca komplement.

Chociaż cena odstraszała, miałam na punkcie tego produktu kilkuletnią obsesję. No, może bez przesady, nie myślałam o nim po nocach, ani nawet raz dziennie codziennie, ale wciąż mnie intrygował i bardzo chciałam go wypróbować. Głównie po to, żeby napisać tekst o tym czy szampon za czterdzieści funtów to świetny pomysł czy też kapitalizm rozgalopował się tak bardzo, że nie widzi swojej śmieszności. 

·

Znacie na pewno ten mechanizm, że produkt nie jest wart tyle ile jest wart, ale tyle ile ktoś chce za niego zapłacić.

·

Nie znoszę go, ale jednocześnie niejednokrotnie mu się poddaję. Bez dawnej przyjemności, coraz mniej chętnie, ale jednak. Woda mineralna może kosztować kilkadziesiąt groszy albo kilka złotych, w zależności od marki i opakowania. To samo dotyczy wszystkiego innego. Kawy. Majtek. Fryzjera. Torebki. Sukienki. Papieru toaletowego. Chleba. Wszystkiego. Kupujemy rzeczy, żeby dobrze czuć się z zakupem. Płacimy za przedmioty i usługi tyle, żeby wyrazić status społeczny, nie tyle ile są warte. Oczywiście w ograniczonej ilości przypadków i do pewnego poziomu wyższa cena oznacza lepszą jakość, lepsze warunki produkcji i tak dalej. Często jednak wcale tego nie oznacza. 

Pomyślałam, że warto jednak przekonać się o tym na własnej skórze. Może moje myślenie wynika ze skąpstwa? Może rzeczywiście szampon za tyle pieniędzy rzeczywiście otworzy mi drzwi do włosów niczym z fotografii w Vogue? Sprawi, że wzbiję się na wyżyny społecznych elit? A nawet jeśli nie ja, to przynajmniej moje włosy? W tym roku w końcu postanowiłam zagryźć zęby i wydać pieniądze. I co, zapytacie? 

(napięcie rośnie)

Po każdym stosowaniu według zaleceń, miałam na głowie tłustą skorupę. 

Zasada działania tego szamponu zakłada, że natłuszcza włosy. W przeciwieństwie do “zwykłych” szamponów, zawierających paskudne składniki podobne płynom do mycia podłóg i niszczących naturalną osłonę włosów, czy jakkolwiek się to nazywa. Szampon ma wspierać naturalne piękno, naturalne autonawilżenie i inne temu podobnie. Z tego co miałam okazję się orientować, jest w internecie mnóstwo grup i blogów o podobnych zasadach pielęgnacji. Nigdy się w nie bardziej nie zagłębiałam, ponieważ nie jest to moja pasja, nie chciałam spędzać tyle czasu na zdobywaniu wiedzy oraz na dobieraniu produktów, ale to wszystko jest dostępne. Z tego co wiem, dziewczyny polecają dość podstawowe i wcale nie drogie produkty. 

Ja rozumiem, że może trzeba zagryźć zęby, może trzeba odpowiednio używać. Ale nie za czterdzieści cztery funty. Szampon za tyle pieniędzy powinien sam się spłukiwać i zaplatać mi warkocze. Gdybym miała kupić go po raz kolejny, to wolałabym posiedzieć w grupach włosomaniaczek. 

Obecnie używam go jako dobrej jakości odżywki. Po tanim szamponie z drogerii. W promocji kosztował może ze trzy funty. 

Czy warto oszczędzać na ten szampon? Czy zmienił moje życie? Czy jeszcze go kupię? Czy produkt naprawdę świadczy o naszym statusie?

Nie, nie i jeszcze raz nie. 

A teraz idźcie i myjcie głowy w spokoju. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGrzAnka z awokado i jajkiem w koszulce
Następny artykułUff, jak dobrze, że 10 lat temu wypierniczyłem telewizor przez okno, czyli jesienna ramówka atakuje