Minimum 30 tys. dolarów – tyle trzeba zapłacić za możliwość wejścia na najwyższą górę świata. Mount Everest kusi śmiałków, a komercyjne firmy, za dodatkową opłatą, niemal gwarantują zdobycie szczytu. W 2019 roku cena ta wynosiła niemal połowę mniej, bo 11 tys. dolarów. Czy jednak nie pora, by ograniczyć ten wolny wysokogórski rynek dla “dobra turystów”?
Jak donosi Nirmal “Nims” Purja, Nepalczyk, który zdobył trzy ośmiotysięczniki w dwa dni, tłum na Evereście w 2019 roku wynosił około 320 osób. To jemu zawdzięczamy zdjęcie, które pokazuje kolejkę ciągnącą się na szczyt i to w najniebezpieczniejszym miejscu – “strefie śmierci”.
Jak podkreślają wspinacze i lekarze, znajdując się powyżej 7,9 tys. metrów npm, organizm zaczyna umierać. Tu każdy krok w dół zwiększa szanse na przeżycie, a pozostawanie w skrajnie niekorzystnych warunkach zmniejsza je z każdą sekundą. Zabija nie tylko wysokość i temperatura (średnio to -30 stopni), ale i huraganowy wiatr, który poruszać się może z prędkością 160 km/godz, który powoduje jeszcze szybsze wychłodzenie organizmu.
Wspinać na najwyższy szczyt na świecie można w niewielkim, jak na turystykę, oknie pogodowym, przypadającym na maj. To wówczas wiatry są “najdelikatniejsze” i istnieje niskie ryzyko opadów. Wraz z początkiem czerwca w Himalajach zaczyna się monsun, który sprawia, że w górach zaczyna padać ciężki śnieg. Dlatego też zgodnie z odgórnymi, rządowymi ustaleniami, sezon wspinaczkowy kończy się 1 czerwca. Nic więc dziwnego, że po koniecznym okresie aklimatyzacji, a więc kilkukrotnym wspinaniu się do wyższych obozów na Evereście, wszyscy wypatrują dwóch – trzech dni dobrej pogody, by ruszyć w kierunku szczytu.
W tym roku jak widać ponad 320 osób wybrało się tego samego dnia w 2019 roku, by osiągnąć niemożliwą wysokość 8,848 metrów npm. Jak informuje “The Himalayan Times”, by to zrobić czekali w… kilkugodzinnej kolejce w pobliżu szczytu. Tylko ci najbardziej doświadczeni wspinacze mogli spróbować zaryzykować wypięcie się z liny poręczowej ze względu na ziejące po obydwóch stronach przepaście. Tego dnia trzy osoby straciły życie, powiększając tragiczny bilans ofiar tegorocznego sezonu w Himalajach do 20.
Z każdym rokiem jak bumerang wraca pytanie: czy nie pora przystopować komercyjne wyprawy na Everest? By móc choć próbować wejść na górę powyżej Lodowca Khumbu trzeba mieć specjalne zezwolenie, które kosztuje obecnie 30 tys. dolarów (w 2019 roku to 11 tys. dolarów, kiedy to wydano ich 400). Co więcej, doniesienia o nastolatkach lub seniorach zdobywających Dach Świata czy odbywających się na szczycie koncertach saksofonowych, powodują traktowanie himalaizmu jako odrobinę tylko niebezpieczniejszego i wymagającego hobby niż jeżdżenie na nartach w Alpach lub nurkowanie w Egipcie. Swoje dokładają także organizatorzy komercyjnych wypraw, niemal gwarantując wejście. Za cenę w zasięgu portfela.
Wybrane pozycje z kosztorysu wyprawy w Himalaje
- pozwolenie na wejście na Everest: 8 tys. dolarów od strony chińskiej, 11 tys. dolarów od nepalskiej
- wynagrodzenie szerpy na wyprawie: 6 tys. dolarów (nie licząc codziennych napiwków od turysty, którym się opiekuje w sugerowanej wysokości 10 – 20 dolarów za dzień)
- wynagrodzenie przewodnika zza granicy: 30 tys. dolarów
- jedna butla z tlenem: 465 dolarów (wspinacz wchodząc na Dach Świata średnio zużywa ich 7)
- lot śmigłowca do obozu: 100 tys. dolarów
Polski Klub Alpejski oferowal za wyjazdy i zdobycie Everestu za 130 tys. zł w 2019 roku. W tym roku nie podaje dokładnych danych.
Obecnie udział w wyprawie za pośrednictwem zagranicznych firm to około 45 tys. dolarów. W cenę wliczone są koszty m.in. rządowej zgody na wejście na szczyt, wyżywienia, noclegów oraz towarzystwa szerpy. W droższych opcjach jeden szerpa przypada na jednego klienta, ale wówczas koszt rośnie do 160 tys. dolarów. Wspinacze wybierający opcję “all inclusive” mogą także liczyć na dostęp do internetu i dvd oraz sauny.
Dodatkowo każdy wspinacz musi zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt. Na przedstawianych przez różne firmy komercyjne listach widnieją takie pozycje jak gruby śpiwór puchowy (na wejścia na Everest) i cienki śpiwór (na trekking do Bazy pod Everestem), czekan lodowy, uprząż alpinistyczna, trzy pary rękawic: ciepłe – łapawice, polarowe lub wind stopper i cienkie od słońca, raki, okulary lodowcowe przeciwdziałające ślepocie śnieżnej, itd. Łącznie koszt to minimum 10 tys. zł.
Lot do Nepalu rzadko kosztuje poniżej 2 tys. zł. Z Katmandu trzeba jeszcze polecieć do Luki. Nota bene Luka jest uznana za najbardziej niebezpieczne lotnisko na świecie, gdyż kończy się skalną ścianą.
Na trekking do bazy pod Everestem musimy przeznaczyć około 9 tys. zł plus do 4,5 tys. zł za przelot. Łącznie zajmuje on 21 dni. To zupełnie podstawowa wersja. Osoba, która chciałaby np. odbyć wielką podróż na Dach Świata ze zwiedzaniem bazy pod Mount Everestem, przejazdem koleją transtybetańską z Pekinu do Lhasy, raftingiem w Tybecie, wizytą w tybetańskich klasztorach, itd. to już koszt od ok. 12 tys. zł do 18,7 tys. zł plus do 4,5 tys. zł za przelot.
Wielu legendarnych wspinaczy krytykuje turystyczne podejście do gór najwyższych. Simone Moro w wywiadzie dla National Geographic jedną swoją próbę wejścia na Lhotse (do pewnego momentu prowadzi na szczyt taka sama droga co na Everest) jako “park rozrywki […] Przy takim tłumie tempo narzuca najwolniejszy. To absurd. Musiałbym się dostosowywać do nieprzygotowanych ludzi na szlaku. Zbyt ryzykowne” – podsumował. Dlatego zawrócił. O limitach wejść wspomina także angielski himalaista Chris Bonington. Wtedy jednak zarówno Chiny, jak i Nepal, który “żyje” z Everestu podniosą ceny. Wówczas Dach Świata będzie dostępny jedynie dla milionerów, a tak być nie powinno.
Jak więc wybrać odpowiedzialną firmę z wyprawami komercyjnymi? Warto sprawdzić czy wśród wymagań stawiają one m.in. doświadczenie w wyprawach na siedmiotysięczniki. I choć nikt nie da gwarancji jak zachowa się nasz organizm powyżej tej wysokości, to możemy założyć, że nasi towarzysze wiedzą jak się posługiwać czekanami i rakami.
Nie ma dobrego wyjścia z sytuacji i każdy musi ocenić sam swoje możliwości, wybierając się na taką wyprawę. Powinien też pokonać “gorączkę szczytu”, o której wspominają niemal wszyscy himalaiści i zawrócić choćby 5 metrów od upragnionego wierzchołka. Co jednak, gdy w ucieczce na dół ku życiu, przeszkodzi mu korek?
***
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach “ostatnich stron gazet”. Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS