– Właśnie mówię do żony, że przecież dopiero wypłaciłem dwie stówki, a już muszę szukać bankomatu. Dycha mi została! – pokazuje niemal pusty portfel Karol z Płońska. Do Sopotu przyjechali z dwiema nastoletnimi córkami, na weekend.
Na co wydał tyle pieniędzy? – Córy naciągnęły mnie na tajskie lody. Nie wiedziałem, że aż tyle kosztują: 18 złotych za porcję. Po lodach było im za słodko, chciały coś słonego. Belgijskie frytki, za 15 złotych. Dla siebie – kebab, żona zapiekankę. Dwa magnesiki, dla jednej i drugiej babci – 5 dych nie moje. I za trzy godziny parkowania – 15 złotych – wylicza Karol. I dodaje: – A jest dopiero południe, czeka nas jeszcze obiad, jakieś lody, wejście na molo.
Czy jest zadowolony z wyjazdu? – Tak, dobrze się bawimy. Ale jestem w lekkim szoku, że wliczając noclegi, przez dwa dni przepuścimy co najmniej 1 300 złotych. I jeszcze trzeba będzie zatankować na powrót.
„Wolę dać zarobić Polakom”
Blisko połowa Polaków planuje spędzenie urlopu wyłącznie w kraju – wynika z badania ARC Rynek i Opinia. I połowa z nas jest przekonana, że tegoroczne wakacje w Polsce będą kosztować więcej, niż przed pandemią. Już w poprzednich latach było drogo, a w tym dodatkowo na wzrost cen ma wpływ inflacja. Część właścicieli noclegów i restauratorów podniosła ceny ze względu na straty spowodowane lockdownem.
Czytaj też: Gdzie bezpiecznie wyjechać na wakacje 2021? Poznaj najciekawsze oferty wyjazdów letnich od Hotels.com!
– Podnieśliśmy ceny o 10 proc. – mówi właściciel apartamentów nad morzem. Z rozbrajającą szczerością dodaje, że nawet, gdyby podwyżka wynosiłaby jeszcze raz tyle, to i tak nie brakowałoby chętnych. Ludzie stęsknili się za wypoczynkiem poza domem, a ze względu na COVID-19 wyjazdy zagraniczne wciąż wiążą się z kłopotami i ograniczeniami. W zależności od kraju, trzeba wykonać test, odbyć kwarantannę lub przedstawić certyfikat potwierdzający zaszczepienie.
Wczasy w Polsce bywają droższe niż w Grecji czy Chorwacji, a pogoda dalece bardziej kapryśna. Na booking.com przeciętna cena noclegów za 14 dni w Kołobrzegu waha się od 4,5 do 7 tysięcy złotych. Tańsze – to pokoje wielkości 12 metrów kwadratowych z aneksem kuchennym i łazienką, droższe – mają metraż 38 metrów. Jeśli ktoś ma ochotę na nocleg w czterogwiazdkowym hotelu, musi liczyć się z kosztami od ośmiu do powyżej 10 tys. złotych. Jak wylicza portal money.pl, w tej cenie można spędzić dwa tygodnie w greckiej willi z widokiem na morze.
Ale argument ceny nie jest dla wielu z nas kluczowy. – Nie chcę stresować się podczas urlopu, czy uda mi się dogadać po angielsku – mówi Karol z Płońska. – Poza tym, wolę żeby zarobili moi rodacy, nawet jeśli ja mam trochę stracić. Jestem patriota, wakacje spędzam w Polsce.
Wakacje 2021: same lody to kilkaset złotych
Boczna uliczka od Monciaka, w kolejce po lody rzemieślnicze spotykamy rodzinę z Torunia: mama Aga, tata Krzyś i troje dzieci. – Każdy bierze po dwie gałki – mówi Aga. I przeprasza, bo musi zapłacić: 52 złote. Domawia jeszcze kawę mrożoną, podzieli się z mężem: 16 złotych. – Ale w wersji de lux, czyli z bitą śmietaną i syropami – tłumaczy. Przyjechali na pięć dni. Śmieją się, że przez te lody pójdą zbankrutują. – Są przepyszne i naturalne, można jeść bez przerwy – dodaje Krzyś. Mają swój mały rytuał, na lody chodzą po śniadaniu i przed kolacją. Dzieci chciałyby jeszcze częściej, ale i za same lody wydadzą podczas wyjazdu kilkaset złotych. Inne koszty? Nocleg, po znajomości – 340 złotych za dobę. – Nie wydajemy na głupoty, ale samo jedzenie jest kosztowne – mówi Aga. I wylicza, ile zapłacili za obiad w sobotę, kiedy wybrali się na rejs promem do Helu.
Czytaj też: Koronawirus i wakacje. Rodzice uznali, że dzieciom potrzeba ruchu i kontaktów z rówieśnikami. Najlepiej bez telefonów
– Zamówiliśmy dwie rybki – ja flądrę, mąż halibuta, z frytkami i surówką. Porcje były spore, jak wytłumaczyła pani z obsługi, takie się złowiły. Zapłaciliśmy ponad stówkę za ten nasz obiad. Plus piwo Krzysia, typowy koncerniak z kranu – 14 złotych. Dzieci miały naleśniki. Do tego lemoniadka, z 210 złotych wyszło.
W niedzielę na obiad poszli już w Sopocie, do włoskiej knajpki. – Krzyś zaszalał i wziął pizzę z krewetkami i colę – 50 złotych. Ja makaron i wino stołowe – 52 złote. Dzieci krem z pomidorów i pizzę na spółkę – znów 150 złotych nie nasze – mówi Aga.
Krzyś: – Mieliśmy nadzieję, że posiedzimy na plaży, ale cały czas albo pada albo wieje i dzieciom się nudzi. Dlatego szukamy atrakcji. Byliśmy w Gdańsku na Amber Sky – jeden bilet za 32 złote. Dziś w Akwarium Gdyńskim pooglądać rybki – dorośli 16 złotych, za dzieci połowę.
Dzieci mają 6, 7 i 9 lat. Wszędzie widzą atrakcje. Jak na przykład przejażdżkę samochodzikiem – 4 minuty za 10 złotych. Doczepiane warkoczyki – 25 złotych za zwykłe, a świecące w ciemności za 35 złotych. Do tego pachnące na każdej ulicy gofry. W wersji podstawowej za 6, a z bitą śmietaną i owocami nawet za 18 złotych.
Rejs z Sopotu do Helu – 50 złotych za osobę, oczywiście w jedną stronę. Dla rodziny Agi i Krzysia taka wycieczka kosztuje aż 440 złotych.
Godzina z dzieckiem w Zakopanem
Ile wyniosło mnie słoneczne popołudnie w Zakopanem z 6-letnim dzieckiem? – pisze nasza reporterka.
Parkingi są tylko płatne, wybieram ten za 15 złotych. Idziemy na Krupówki, wzrok małego przyciągają budki z kiczowatą pseudogórlaszczyzną produkowaną w Chinach.
Ciupagi małe 12 złotych, duże 45. Torebki z bohaterami kreskówek 29 złotych. Pluszaki z napisem „Zakopane” od 15 do 22. Magnes na lodówkę 10, drewniane pojazdy – 27, ohydne poduszki z naszytymi owcami – 33, malutkie kierpce 25, hel do gadania 5, balony mniejsze 25, większe 30 złotych. Synek oczywiście chce wszystko.
Daję mu wybór: pukawka za 15, czy mały konik na kółkach za tyle samo?
Obok lody – oczywiście chce, sorbet owocowy także. Kupujemy dwa małe lody za 12 zł.
Przechodzimy obok Papugarni – wejście 15 zł od osoby. Ale szkoda nam uwięzionych ptaków, idziemy więc dalej pogłaskać króliki: 15 za osobę dorosłą i 12 dziecko.
Motylarnia, Muzeum Zabawek, Lizakarnia, Myszogród? Mam dosyć! Mały dostrzega gofry: solo 9 z bakaliami dodatkowo 5 i zakręconą frytkę za 10 zł. Całe szczęście, że nie lubi oscypków, ale przecież trzeba kupić na pamiątkę babci, ceny od 6 do 13 zł.
Chcę uciec z tego miejsca i mały już też, pytam rozwalonego na koźle górala ile za przejazd dorożką? Ale najkrótsza trasa wokół centrum kosztuje aż 150 złotych, więc wracamy na nogach do auta.
Po drodze jeszcze sklep z butami trekkingowymi, bo przecież jutro idziemy w góry, akurat jest przecena 60 procent: ceny od 459, ale w tych tańszych brak numeru synka. Podliczam kasę: trzy godziny w stolicy Tatr kosztowały mnie 122 złote 50 groszy.
„Dwanaście dni i wyjdzie nam z 10 tysięcy”
Ciekawe ile wydają inni? Podchodzę do kobiety z dwójką dzieci. Jest zmęczona, nie chce rozmawiać. Na odchodne rzuca, że wakacje z dziećmi są bardzo drogie. Po górach nie chcą chodzić, pozostają atrakcje na Krupówkach.
Łukasz i Agnieszka z Poznania są w górach z dwójką dzieci (6 i 7 lat). Akurat zjedli obiad, chętnie opowiedzą o wydatkach. Pierwszy etap to Kraków, gdzie byli na czerwcówce. Oferty noclegów w Zakopanem znikały z godziny na godzinę, ale – jak mówi Agnieszka –nie chcieli taniej kwatery na przedmieściach, a ceny blisko Krupówek są naprawdę spore.
Łukasz: – Wychodzimy z założenia, że nie przyjedziemy tutaj za rok, czy dwa, no to mamy widok z balkonu na Giewont. Co prawda jest drożej, ale ten widok mamy na kolejne pięć, sześć lat.
Na co wydają pieniądze?
– Na przykład teraz kupiliśmy świecące jojo – pokazuje Łukasz, a Agnieszka dodaje: – Nie zgadzamy się, żeby wydawać na rzeczy, które po przyjeździe będą tylko gromadzić kurz na półce. Dzieci niezbyt chętni chodzą po górach, chcą innych atrakcji. No widzieliśmy, jest tu Motylarnia. W Krakowie byliśmy załamani, mały pokój, te motyle leżały, połamane skrzydła. Dlatego tutaj poszliśmy do mini zoo pod skocznią – 20 zł od osoby plus 10 za paczkę jedzenia dla zwierząt. Idealnie trafiliśmy, bo nie było tłumów.
Jest też przy skoczni park linowy, a tam 45 od dziecka za pół godziny plus 10 złotych za 15 min poskakania na trampolinie. Jak sobie policzyliśmy razy dwa, to ze 150 by nam wyszło. Jeśli chodzi o góry to wjechaliśmy pierwszego dnia na Gubałówkę razem: 90 złotych. A kolejką na Kasprowy 290, ale głupio nie wjechać, jak już tu jesteśmy.
Łukasz: – Każdego dnia staramy się dzieciom zapewnić jakieś atrakcje. W Krakowie to był Wawel, Smocza Jama, Wieliczka.
Spływ Dunajcem? Jeszcze nie byliśmy, to koszty od 100 osoba dorosła, 80 dziecko, ale jakbyśmy podjechali do flisaków to byłoby taniej. Za to Termy Chochołowskie bardzo nam się podobały, nie żałowaliśmy pieniędzy na pakiet dla dwójki dorosłych i dwójki dzieci na cztery godziny 179 złotych, plus przekąska… tak do 100 zł jeszcze wpadło.
Agnieszka: – Mam wrażenie, że codziennie z tysiąc złotych tu wydajemy. Przy czym zaskoczyły nas ceny jedzenia, jest niesamowicie drogo. Mamy apartament bez wyżywienia i koszt obiadu dla naszej rodziny to około 250 złotych.
– Według mnie w Krakowie jest taniej, bo tam obiady były poniżej 200 złotych – dodaje Łukasz.
Agnieszka: – Dwanaście dni Krakowie i Zakopanem… wyjdzie nam z 10 tysięcy, na pewno! Przyjechaliśmy samochodem, to jeszcze paliwo. Nie ukrywam, nie oszczędzamy, bo moglibyśmy to załatwić taniej. W tym roku wakacje zagraniczne nam odpadły, ze względu na szczepienia, bo nie będziemy się szczepić. W każdym razie to są pieniądze, które byśmy przeznaczyli na all inclusive w Grecji, czy Turcji.
Łukasz: – Tutaj plus jest taki, że zwiedzimy więcej.
Agnieszka: – Za granicą jest dzień, może dwa jakiejś wycieczki parogodzinnej, a tu co dzień coś robimy.
Wakacje 2021: wydaje się nawet 500 złotych dziennie
Inna rodzina. Spotykam ich, gdy siedzą na schodkach i jedzą lody. Tata i dwójka dzieci, 9 i 8 lat. Przyjechali spod Gdańska. Co ich skusiło? Oczywiście góry. Są już tydzień, dzisiaj ostatni dzień.
Tata: – Byliśmy nad Morskim Okiem, na Kasprowym, Gubałówce, tam gdzie można z dziećmi przejść. Wyżej nie chce im się wchodzić. Na co dzieci naciągają? Na lody przede wszystkim. Byliśmy też w Muzeum Zabawek. Dziennie wydajemy z 500 złotych. Do tego trzeba doliczyć benzynę.
Przenosimy się znów do Sopotu. Kolejka po gofry, a w niej Agnieszka i Tomek z czteroletnią córką. Przyjechali z Częstochowy.
– Na cztery noce – mówi Agnieszka. – Dla naszej rodziny taki wyjazd to koszt 5 tysięcy złotych.
Co tyle kosztuje? – Odpoczywamy, więc nie patrzymy na koszty. Ale żeby znaleźć fajny nocleg – taki w przyzwoitym standardzie, a nie jakąś wąską i ciemną klitkę – to trzeba wydać co najmniej 500 złotych. My mamy taki za 650 za dobę.
Do tego obiady – 150 złotych dla trzyosobowej rodziny to minimum. Jeśli wliczy się śniadanie, gofry, lody i atrakcje, dziennie wydają pół tysiąca.
Agnieszka: – Ale przecież nie jechaliśmy taki kawał nad morze, żeby biedować i jeść parówki z suchą bułką na ławce w parku.
Czytaj także: Najtrudniejsze wakacje życia. „Rozkładasz się przy kimś na kocu i jesteś traktowany jak wróg”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS