A A+ A++

W sprawozdaniu z ILA 2022 pisaliśmy, że właściwie nigdzie nie było widać śladu programu FCAS. Wtedy niemiecko-francuskie przedsięwzięcie przeżywało głęboki kryzys. Po dwóch latach sytuacja się zmieniła. Do programu dołączyły Hiszpania i Belgia (jako obserwator), a główni partnerzy się dogadali. Przełożyło się to na prezentowane w Berlinie propozycje uzbrojenia i różnego rodzaju remote carrierów – autono­micz­nych nosicieli sensorów i uzbro­jenia, których zadaniem będzie wspieranie myśliwców załogowych, a niekiedy przejmowanie od nich naj­nie­bez­piecz­niej­szych zadań. Pojawiły się nowe warianty pocisków obecnie używanych i konstrukcje zupełnie nowe. W tym artykule prezentujemy przegląd wybranych typów.

Remote carriery

W dziedzinie remote carrierów prym wiedzie MBDA, która zaprezentowała kilka konstrukcji, w tym Light Expendable Remote Carriera i Medium Expendable Remote Carriera. Nie są to samoloty, ale nie są to również pociski. Jakie jest ich zadanie? Mają przede wszystkim mylić wrogą obronę przeciw­lot­ni­czą i prowadzić roz­poz­nanie w naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nych rejonach. ERC będą przenosiły różne pakiety sensorów rozpoznawczych i będą w czasie rzeczywistym przekazywały dane do pilota samolotu załogowego, który je wystrzelił, i do wszystkich innych zalogowanych do sieci. Wymiennie zamiast sensorów rozpoznawczych będzie można zainstalować nadajniki zagłuszające czy walki elektronicznej.

Propozycje remote carrierów od MBDA.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Ponadto ERC mogą być wykorzystane jako przynęty dla obrony przeciw­lot­ni­czej, która nie będzie w stanie odróżnić ich od prawdziwego myśliwca. W związku z tym zwiększą bezpieczeństwo myś­liw­ców załogo­wych, ściągając na siebie pociski, ale co być może jeszcze ważniejsze – zmuszą obronę przeciw­nika do otwarcia ognia, co ujawni jej pozycje i umożliwi jej zaatakowanie innymi środkami. W takiej samej roli ERC będą mogły towarzyszyć pociskom manewru­jącym, które dzięki temu będą miały większą szansę na przebicie się przez obronę i dosięg­nięcie celu. W takim wydaniu ERC upo­dob­nił­yby się do amery­kań­skich MALD‑ów.

ERC muszą być stosunkowo nie­wiel­kie, tak aby mogły je przenosić klasyczne myśliwce. Największy z nich ma masę około 400 kilogramów i 4 metry długości. Mają osiągać wysokie prędkości pod­dźwię­kowe i charak­te­ry­zować się dużą zwrot­nością. Długotrwałość lotu ma wynosić ponad godzinę. Ponadto będą się odznaczały wysoką auto­no­micz­nością, aby swoją obecnością nie absorbować za bardzo uwagi pilota samolotu, z którego zostały wystrze­lone. A to wszystko przy cenie znacznie niższej niż typowego pocisku manewrującego. ERC muszą być jak najtańsze, ponieważ w czasie konfliktu będą wykorzystywane na bardzo szeroką skalę. Pierwszy lot demonstratora jest planowany na 2029 rok.

RCM² – bardziej uniwersalny remote carrier od MBDA.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Światową premierę na ILA 2024 miał RCM² (Remote Carrier Multidomain Multirole Effector). Jego geneza sięga programu Common Indirect Fire System, mającego na celu opra­co­wanie pocisku dalekiego zasięgu dla artylerii rakietowej. Po porównaniu wymagań dla pocisków artyleryjskich i lotniczych okazało się, że w wielu aspektach są one tożsame, co utorowało drogę do opracowania uniwersalnej platformy RCM². W porównaniu z wcześ­niej­szymi ERC RCM² ma być jeszcze bardziej uniwersalny. Może być odpalany z wyrzutni MARS II, okrętów, myśliw­ców czy samolotów transpor­to­wych. Masa własna to 340 kilogramów, a zasięg wynosi ponad 500 kilo­metrów. Napęd będzie stanowił niewielki silnik turbo­odrzutowy.

RCM² ma przede wszystkim działać w roju. Mimo autonomiczności każdy z nich będzie mógł być kontrolowany ręcznie przez różnych użytkowników sieci, niezależnie od tego, skąd i przez kogo został wystrzelony. Dużą różnicą w stosunku do ERC będzie możliwość uzbrojenia RCM² w głowicę bojową do niszczenia wykrytych celów, nawet w środowisku z zakłóconym sygnałem nawigacji satelitarnej. Pierwsze loty są planowane na 2028 rok.

Swojego remote carriera zapre­zen­tował także Diehl. FEANIX (Future Effector – Adaptable, Net­worked, Intel­ligent, Xpen­dable) założeniami odpowiada projektom MBDA. Zaliczany jest do kategorii lekkiej, będzie ważył poniżej 300 kilo­gramów i będzie mierzył poniżej 4 metrów. Także FEANIX będzie przenosić różnego rodzaju wymienne moduły z sensorami lub głowicą bojową. Jako główne zadanie dla FEANIX‑a producent postrzega obezwładnianie i niszczenie obrony przeciwlotniczej.

Optymalnym schematem działania FEANIX‑ów będzie latanie w formacji kilku maszyn. Część z nich będzie przenosiła urządzenia zagłuszające, inne będą miały sensory rozpoz­nawcze, a pozostałe będą uzbrojone w głowice bojowe. Według przed­sta­wi­cieli Diehla efekty działań kilku współpracujących FEANIX‑ów będą większe, niż gdyby wszystkie trzy funkcje umieścić w jednym nosicielu. Zasięg ma wynosić około 500 kilo­metrów, ale będzie mocno uzależ­niony od rodzaju głowicy, typu zadania i profilu lotu. Tak jak w przypadku innych remote carrierów FEANIX ma być stosowany masowo, w związku z czym będzie tani.

FEANIX będzie mógł przenosić wymienne moduły z sensorami i głowicę bojową.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Rozwój FEANIX-a nie jest częścią programu FCAS. Diehl postrzega to jako zaletę, ponieważ może iść własnym tempem i nie jest uzależ­niony od zawirowań wokół FCAS-a. W tej chwili prace są finansowane ze środków własny firmy, ale toczą się rozmowy z Bundeswehrą na temat finansowania dalszego rozwoju. Prototyp ma powstać do 2028 roku, a gotowy produkt – dwa lata później, czyli na długo przed wdrożeniem myśliwca nowej generacji NGF. W związku z tym FEANIX będzie mógł być zintegrowany również z Eurofighterem.

Obrona przeciwlotnicza

Diehl zaprezentował też dwie nowości z branży przeciw­lotni­czej. Po raz pierwszy pokazano model pocisku IRIS-T SLX – wersji o najdłuższym zasięgu z całego typo­sze­regu. Pociski SLX będą mogły zwalczać cele latające na dystansie około 80 kilo­metrów i do wysokości 30 kilo­metrów. System ma też umożliwiać również zwalczanie na przykład amunicji szybującej czy pocisków dalekiego zasięgu. W tym przypadku ciekawostką jest, że system ma mieć zdolność do określenia, skąd dany pocisk czy bomba szybująca zostały odpalone. Dzięki temu w dany rejon będzie można wystrzelić pocisk z głowicą samo­napro­wa­dza­jącą, który będzie w stanie wykryć i zaatako­wać nosiciela, nawet jeśli nie jest on widoczny na radarze baterii. Ponadto pociski tego typu mają być przystoso­wane do odpalania z samolotów.

Wszystkie rodzaje pocisków IRIS‑SL będzie można odpalać z tych samych wyrzutni.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

IRIS-T SLX będzie kompatybilny z dotych­cza­so­wymi wyrzutniami i będzie można jednocześnie zała­dować je pociskami różnych wersji. Przedsta­wi­ciel producenta oznaj­mił, że w tej chwili poszczególne element pocisku są na piątym lub szóstym poziomie gotowości techno­lo­gicznej, co oznacza, że przechodzą testy w środowisku symulującym rzeczy­wiste warunki. Dopracowanie i wdrożenie nowego pocisku ma zająć jeszcze około czterech lat.

Drugim prezento­wanym pociskiem, również w formie modelu, był inter­ceptor systemu zwalczania pocisków hiper­so­nicz­nych HYDEF. Jest to projekt realizowany we współpracy z hiszpańską firmą Sener, finansowany z Europejskiego Funduszu Obron­nego. Hiszpanie i Niemcy stawiają sobie za cel skonstruo­wanie pocisku przechwytu­ją­cego do zwalczania celów, które mogą się pojawić po 2035 roku. Opracowany będzie nie tylko sam pocisk, ale również wszystkie niezbędne do jego skutecznego działania sensory. System ma być zdolny do wykrywania i niszczenia pocisków hiper­sonicz­nych lecących z prędkością Mach 20 na wysokości 50 kilo­metrów.

Model interceptora HYDEF do zwalcza­nia pocisków hiper­so­nicz­nych.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Agencja OCCAR ogłosiła, że projekt osiągnął pierwszy techniczny krok milowy i drugi krok w kwestii zarządzania projektem. Ten pierwszy oznacza, że uzgodniono wymagania techniczne, przedstawiono różne koncepcje rozwiązań i wybrano najlepsze z nich. Osiągnięcie drugiego etapu na polu zarządzania oznacza, że przedstawiono realis­tyczny harmo­no­gram, budżet i możliwe ryzyka.

Nowe pociski

Pozostając przy Diehlu, warto wspomnieć również o FCAAM – pocisku powietrze–powie­trze nowej generacji. Już na pierwszy rzut oka wyróżnia się on kanciastym kształ­tem. Ogólne wymiary są podobne do dzisiejszego IRIS-T, być może w przyszłości FCAAM będzie jego następcą w myśliwcach NGF i lojalnych skrzydłowych. Z tym wiąże się nietypowy, niesymetryczny układ stateczników w części ogonowej. Górne są bardziej płaskie, a dolne bardziej pionowe. Dzięki takiemu układowi pocisk będzie łatwiej dopasować do komory uzbrojenia myśliwca czy remote carriera.

Porównanie sylwetek pocisków IRIS-T i FCAAM.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

W przypomina­jącej piramidę części dziobowej znaj­dzie się multi­spek­tralna głowica napro­wa­dza­jąca na pod­czer­wień, wykorzys­tu­jąca rów­nież algorytmy uczenia maszyno­wego w celu wybrania optymal­nego puntu celowania. Zastosowanie sztucznej inteli­gencji ma uczynić pocisk niewraż­liwym na środki przeciw­dzia­łania klasy IRCM/DIRCM. Pocisk może uzyskać infor­macje o położeniu celu również przez łącze danych. Co istotne, dane nie muszą być wysyłane z nosiciela, ale z dowol­nego sensora pracującego w bojowej chmurze danych, która powstanie w ramach programu FCAS. O głowicy bojowej wiadomo niewiele, ale będzie miała kilka trybów detonacji, a pocisk sam wybierze naj­lepszy z nich w zależności od rozpoz­nanego typu celu.

Inną cechą odróżniającą go od dzisiej­szych pocis­ków krótkiego zasięgu będzie zastoso­wanie kilku­stop­nio­wego silnika lub kilku osobnych silników. Pozwoli to na wydłużenie zasięgu do około 40 kilo­metrów, a co jeszcze ważniejsze, uruchomienie drugiego stopnia pozwoli, wraz z kierowanym wektorem ciągu, utrzy­mać energię kinetyczną niezbędną do ostrego manewrowania w końcowej fazie ataku. To powinno uczynić pocisk jeszcze trudniejszym do zgubienia. Prędkość FCAAM nie będzie przekraczała Mach 4, ponieważ wyższa prędkość będzie się negatywnie przekładała na pracę głowicy na podczerwień.

Możliwa konfiguracja uzbrojenia Euro­fightera i jego lojal­nego skrzydło­wego z uzbroje­niem przysz­łości.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Producent planuje zapewne opraco­wanie dwóch wersji pocisku: standar­dowej dla myśliwców i pomniejszonej o mniej więcej połowę, dostosowanej do przenoszenia w komorze uzbrojenia lojalnych skrzydłowych. Taki wniosek można wyciągnąć na podstawie wizualizacji, w której w komorze ciężkiego remote carriera zapre­zen­to­wano obok siebie poje­dyn­czy standardowy FCAAM lub dwa mniejsze oznaczone FCAAM HalfBay. Można się domyślać, że różnica będzie polegała na ilości paliwa rakietowego w obu wersjach.

Z kolei Rheinmetall zaprezentował bombę szybującą RGB 10 (Rheinmetall Gliding Bomb). Liczba w nazwie odnosi się do jej masy w kilogramach. Jak można się domyślić, to amunicja wyjątkowo lekka, a to dlatego, że jest przeznaczona dla różnego rodzaju stosun­kowo nie­wiel­kich dronów. Producent prezentował ją podczepioną pod skrzydłem bsl LUNA NG, który został już kupiony przez niemieckie siły zbrojne (dostawy mają się rozpocząć w 2025 roku). Natomiast sama bomba jest na razie demonstra­to­rem techno­logii finanso­wa­nym ze środków własnych firmy, która ma nadzieję pozyskać pieniądze na jej dalszy rozwój z Europejskiego Funduszu Obronnego. Próby w locie pomniej­szo­nego modelu mają się rozpocząć jeszcze w tym roku.

Rheinmetall Gliding Bomb 10 pod skrzydłem bsl LUNA NG.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Głowica i system naprowadzania ciągle są w fazie rozwoju. Niewielkie wymiary, a dodatkowo specjalny kanciasty kształt zmniejszają jej sku­teczną powierzchnię odbicia. Zasięg RGB 10 ma wynosić 5–10 kilometrów, w zależności od wysokości, z której zostanie zrzucona.

Jeden system LUNA NG w 2023 roku przekazano Ukrainie, z jednej strony dla wzmocnienia jej możliwości rozpoznawczych, ale z drugiej strony dla zdobycia praktycz­nego doświad­czenia wojen­nego, które posłuży do dopracowania konstrukcji. LUNA NG jest dronem rozpoznawczym, ale uznano, że na wojnie mogą pojawić się cele okazjonalne, których zniszczenie będzie na tyle pilne, że nie można będzie czekać na wysłanie określonych środków bojowych. Dla­tego dron powinien mieć możli­wość ich samodzielnego zaatakowania, co maksymalnie skraca czas od wykrycia celu do jego porażenia.

Uzbrojeniem podobnej klasy jest bomba szybująca Hussar opraco­wy­wana wspólnie przez Diehla i Safrana od 2019 roku. Wtedy, gdy nikt nie myślał jeszcze o pełno­skalowej wojnie w Ukrainie, rozwijano ją z myślą o zastos­owaniu w konfliktach asymet­rycz­nych, na przykład do niszcze­nia różnego rodzaju „techni­cali”, stanowisk bojowych czy innych celów nie­opan­ce­rzonych. Dzisiaj wiemy już, że uzbrojenie tego rodzaju znajduje zastoso­wanie również w klasycz­nej wojnie. Na pewno będzie bardziej efektywne od podczepia­nych do dronów granatów ręcznych czy głowic granatów rakietowych.

Bomba szybująca Hussar.
(Maciej Hypś, Konflikty.pl)

Bomba nie ma własnego napędu, ale w zależności od wysokości, na jakiej zostanie zrzucona, może szybować około godziny. Możliwe są różne głowice napro­wa­dza­jące, w tym na podczerwień i z półaktywnym napro­wa­dza­niem laserowym. To zapewnia odchy­lenie od celu na poziomie maksy­malnie jednego metra. Możliwe jest atakowanie również celów ruchomych. Szczegółów na temat głowicy bojowej nie ujawniono, podano jedynie, że siła wybuchu może być skalo­walna tak, aby w maksymalnym stopniu zminimali­zować straty poboczne. Na ILA 2024 Hussar był prezento­wany jako jedna z opcji uzbrojenia dla Euro­drone’a, ale możliwe będzie jego zastoso­wanie również w innych dronach i klasycz­nych myśliwcach.

Maciej Hypś, Konflikty.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZ zakazem za kółkiem
Następny artykułKostiantyn Blashchuk opuścił Odrę Wodzisław