A A+ A++

– Bardzo przykro było patrzeć na Igę, jak się rozpłakała po meczu z Badosą w Tokio. Sam wtedy płakałem. Było mi bardzo smutno – mówi w rozmowie z Interią Tomasz Świątek. Ojciec najlepszej polskiej tenisistki podsumowuje jej sezon, analizuje emocjonalne zachowanie Igi Świątek, odpowiada na pytanie, czy zwyciężczyni ubiegłorocznego Rolanda Garrosa myśli o przeprowadzce do Monaco.

Olgierd Kwiatkowski, Interia: Jak pan podsumuje sezon 2021?

Tomasz Świątek, ojciec Igi, olimpijczyk z igrzysk z Seulu (1988) w wioślarstwie: – W moim odczuciu był udany. Można oczywiście mówić, że Iga byłaby w stanie osiągnąć więcej. Ale po co tak mówić? Sam się złapałem na tym, że chciałbym czegoś więcej. To niepotrzebna presja. Lepiej spojrzeć z perspektywy ukończonego turnieju jednego czy drugiego i wtedy człowiek się cieszy, bo było trochę tych sukcesów w tym sezonie.

Panu jako olimpijczykowi pewnie najbardziej żal porażki córki w drugiej rundzie turnieju olimpijskiego w Tokio?

– Na pewno tak. Liczyłem, że zajdzie dalej, choć nie liczyłem, że przywiezie worek medali. Nie o to chodziło. Na własnej skórze doświadczyłem, jaki to jest trudny start. Bardzo przykro było patrzeć na Igę, jak się rozpłakała po meczu z Badosą w Tokio. Sam wtedy płakałem. Było mi bardzo smutno. Z drugiej strony to był sygnał, jak wielkie ambicje miała Igę i wskazówka na przyszłość, że zawsze będzie walczyła o dobry wynik.

Czuł pan to samo, kiedy panu się nie udało na igrzyskach w Seulu?

– Nie da się tego porównać. Tenis i wioślarstwo to dyscypliny, które zdecydowanie się od siebie różnią. Na igrzyskach bardzo ważna jest jedna rzecz i ostrzegałem przed tym Igę – to są dwie imprezy w jednej imprezie. Co innego dzieje się w wiosce olimpijskiej, co innego na obiekcie sportowym. Żeby dobrze wypaść na igrzyskach, trzeba oddzielić je od siebie. Ci, którzy ulegają wiosce, gubią się na obiektach. Najbardziej istotne, żeby znaleźć na tej imprezie równowagę, spokój.

Czy patrząc na to, co działo się w tym roku i co mówiła Iga na konferencji, również uważa pan, że najważniejszym zadaniem dla niej będzie opanowanie emocji?

– Ważne jest jedno i drugie, czyli poprawić swoją grę i opanować emocje. Trenerzy powiedzieli, że Iga nie osiągnęła jeszcze sufitu i to jest prawda. Ma nad czym pracować: tenisowo, fizycznie, ale mentalnie również.

Wiele osób dziwi się, że Iga tak bardzo przeżywa porażki na korcie. Pamiętam Igę z turniejów młodzieżowych i zawsze tak reagowała.

– To jest u niej naturalne. W ten sposób pokazuje, że nie zgadza się z przegraną. Nie wstydzi się przy tym łez. Czasami jest jej niezręcznie i nie do końca się dobrze z tym czuje. Emocje odgrywają olbrzymią rolę w jej grze.

Kobiecy sezon 2021 był zaskakujący. Pojawiło się wiele młodych zawodniczek, a 18-letnia Emma Raducanu wygrała US Open. Nie boicie się presji nastoletnich tenisistek?

– To jest oczywisty proces. Co nam da ten strach? Wiemy, że musimy się z tym pogodzić. Iga sama się przyznała, że inaczej się gra ze starszymi, inaczej z młodszymi. Trochę jest wstyd, że przegrywa się z młodszą zawodniczką, ale to samo dotyczyło starszych, kiedy Iga goniła czołówkę. Wcześniej ona sama musiała gonić top, a teraz musi uciekać i dobrze, że tak się dzieje, bo to znaczy, że do czegoś w tenisie doszła i idziemy w dobrym kierunku.

Wierzy pan w kolejne zwycięstwo Igi w Wielkim Szlemie?

– Nie bawię się we wróżenie. Wiem, że jest w stanie zrobić to, ale wiele różnych czynników musi się poskładać w jedną całość. Iga musi zapewnić sobie spokój mentalny. To jest podstawą do dalszych sukcesów.

Czego się pan najbardziej boi w kolejnym sezonie?

– Spraw związanych z covidem. Pandemia rodzi niepewność i utrudnia planowanie. Chciałbym, żeby Iga nadal czerpała radość z gry, nie odeszła jej chęć gry. Musi bardziej okrzepnąć, wydorośleć, bardziej się “wentylować”, potraktować tenis jak codzienną pracę, to wtedy wyniki przyjdą łatwiej.

Pandemia nadal daje się we znaki tenisistom?

– Na każdym turnieju jest przymus testowania, pilnowania obostrzeń. To są dodatkowe obowiązki i dla zawodników, i dla trenerów. Teraz jest trochę lżej, bo początek był o tyle trudny, że w ogóle nie można było wychodzić z pokoi. Byłem teraz przez dwa dni w Meksyku na WTA Finals. Przez dwa dni nie mogłem wychodzić z pokoju. Przekonałem się, jak to jest trudno wytrzymać. Nie wyobrażam sobie siedzenia dwóch tygodni w bańce covidovej i czekania na … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł20-letnia reprezentantka Polski wygrała walkę z depresją. Osobiste zwierzenia…
Następny artykułCo robić w weekend we Wrocławiu? Nie tylko mikołajkowe atrakcje