Właśnie 20-letnia Chinka Quinwen Zheng (28. WTA) była jedyną zawodniczką, która potrafiła wygrać seta z Igą Światek w tegorocznym Roland Garros. Wtedy Polka w 1/8 finału przegrała pierwszego seta w tie-breaku 6:7, ale dwa kolejne sety wygrała pewnie 6:0, 6:2. Rywalka miała jednak problemy zdrowotne. Teraz znów wszystko rozstrzygnęło się w decydującym secie. Polka przegrywała w nim 0:1, serwowała i rywalka miała szansę na przełamanie. Świątek obroniła się asem, a potem nie dość że wygrała podanie, to jeszcze przełamała Zheng. Polka poszła za ciosem, bo w piątym gemie znów odebrała serwis rywalce (Chinka gema skończyła podwójnym błędem serwisowym). Zamiast 0:2, zrobiło się 6:1! Polka grała bardzo regularnie, a Chinka zaczęła popełniać mnóstwo niewymuszonych błędów.
Piorunująca końcówka I seta w wykonaniu Świątek
O losach pierwszego seta zadecydowała końcówka. Przy stanie 4:4 i 30:30 serwowała Chinka. Wtedy Polka świetnie zagrała z forhendu w niemal sam narożnik kortu. Chinka nie była w stanie skutecznie odegrać i wyrzuciła piłkę za linię boczną. Polka miała drugiego w tym secie break-pointa (pierwszy przy stanie 2:2). Zaryzykowała i zaatakowała drugi, wolny serwis Chinki. Uderzyła mocno z forhendu i trafiła. Zheng nawet nie ruszyła do piłki. W dziesiątym gemie Polka dopełniła formalności. Grała w nim cierpliwie i skutecznie i nie straciła choćby punktu. Wygrała seta 6:4 w 48 minut. Świątek miała w nim przewagę przede wszystkim w wygranych punktach po drugim serwisie (67 proc. przy 40 proc. rywalki). Numer jeden światowego rankingu miała też więcej winnerów (11-6).
Tuż na początku drugiego seta Świątek po kolejnym świetnym skrócie Chinki, znów poślizgnęła się na korcie. Na szczęście nic się jej nie stało i błyskawicznie wróciła do gry.
– Mamy nadzieję, że nic się nie stało, ale to jest kolejny raz, kiedy Polka poślizgnęła się na korcie. Znów Iga traci równowagę przy drop shocie zagrywanym przez Chinkę. Nie wiem, czy to jest efekt śliskiego kortu, ale mam nadzieję, że nie. Po prostu czasem tak jest, że kort jest po prostu brudny – mówili komentatorzy Canal+Sport.
Polka mogła powtórzyć przebieg wydarzeń z pierwszego seta. Przy stanie 4:4 znów serwowała Zheng. Świątek miała w dziewiątym gemie aż pięć szans na przełamanie. Żadnej nie wykorzystała, mimo że Chinka nie grała wtedy rewelacyjnego tenisa. Niestety, niewykorzystane szanse odbiły się na grze Polki, bo w kolejnym gemie została przełamana i przegrała seta. Tym razem to ona miała mniej winnerów (10-15). W efekcie doszło do decydującej partii, o której napisaliśmy wyżej.
65:65 – w punktach po dwóch setach, 29:14 – w punktach w trzecim secie. Iga znów pokazuje, że jest nie do złamania i fizycznie (mimo że dopiero co zmieniła strefę czasową), i mentalnie – napisał na Twitterze Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl.
Przed meczem były problemy
Jeszcze przed początkiem meczu był kłopot z pogodą. Pierwotnie pojedynek miał rozpocząć się o godz. 20.30 czasu polskiego, a ostatecznie zawodniczki wyszły na kort dopiero dwadzieścia minut później. To efekt tego, że w San Diego padało i kort był mokry. Organizatorzy co chwilę wycierali linie. Zawodniczki zaczęły grać o godz. 21.15. Po jednej wymianie, znów wróciły na krzesełka, bo znów zaczęło padać. Świątek spytała organizatorów, czy nie mogą z Zheng pójść do szatni. Ostatecznie o godz. 21.45 zawodniczki wróciły do gry.
Dla zabicia nudy Chince śpiewano Happy Birthday to You z okazji niedawnych urodzin (8 października), a Polce zagrano takie utwory, które wywołały jej uśmiech (m.in. “Deszczową piosenkę”).
Iga Świątek w ćwierćfinale zmierzy się ze zwyciężczynią meczu: Bianca Andreescu (Kanada, 57. WTA) – Cori Gauff (USA, 8. WTA).
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS