Niecały rok temu Jil Teichmann była 21. w rankingu WTA. To był jej najlepszy wynik w karierze. Wtedy Szwajcarka dotarła m.in. do czwartej rundy Roland Garros. Teraz, między innymi przez odpadnięcie z French Open już w pierwszej rundzie, 26-latka urodzona w Barcelonie jest na światowej liście dopiero 129. Ale mecz z Igą Świątek zaczęła, jakby wcale nie dzieliła ich przepaść.
Teichmann najpierw wyszła na 1:0, szybko wygrywając swojego gema serwisowego do 15, a w drugim gemie aż trzy razy mogła przełamać Igę. Pierwszy gem przy podaniu Igi miał aż 17 rozegranych punktów, czyli ponad cztery razy więcej niż wystarczało Idze wkrótce, gdy wygrywała do zera.
Trawa przestała być horrorem
Oczywiście Świątek spokojnie wytrzymała napór rywalki, oczywiście zachowała trzeźwy umysł i jednocześnie ochotę do odważnego sprawdzania co potrafi zagrać na korcie trawiastym. Im dłużej trwał ten mecz – a trwał w sumie godzinę i 19 minut – tym większy repertuar pokazywała Polka. Były i pewny serwis, i coraz śmielsze wycieczki pod siatkę, które kończyły się bezwzględnymi atakami, i minięcia, i nawet pojawił się dawno niewidziany skrót, a kibiców zachwycił tzw. hot-dog, czyli zagranie pomiędzy swoimi nogami, tyłem do siatki.
Od stanu 2:2 Świątek wygrała 10 gemów, a Teichmann zaledwie dwa. Iga wygrała w tym meczu 60 punktów, a jej przeciwniczka – 36. – Teraz podejście Igi do trawy już nie jest ze sfery horrorów, tylko ze sfery normalnej gry i walki o tytuły – mówił w rozmowie ze Sport.pl Maciej Ryszczuk po pierwszym w tym roku meczu Igi na trawie.
Świątek jest genialna na kortach ziemnych i świetna na twardych, natomiast na trawie dopiero chce taka być. Juniorska mistrzyni Wimbledonu z 2018 roku w dorosłych edycjach tego turnieju była tylko w pierwszej, czwartej i trzeciej rundzie. Pokonując Teichmann w Bad Homburgu Iga dotarła do swojego dopiero pierwszego ćwierćfinału seniorskiego turnieju na trawie. Ba, to dopiero 11. wygrany przez Igę mecz na trawie w jej seniorskiej karierze (przy sześciu przegranych).
Iga kotem również na trawie
Lekkość, z jaką Iga gra (okazuje się, że i na trawie potrafi się poruszać jak kot) naprawdę sprawia, że z dużymi nadziejami możemy czekać na więcej. Mecz z Teichmann chwilami wyglądał dla Igi jak przyjemny piknik na trawie, a nie jak męki na tej nawierzchni, jakie przeżywała choćby przed rokiem, gdy gładko przegrała z Alize Cornet w trzeciej rundzie Wimbledonu, kończąc w ten sposób swoją superserię zwycięstw na 37 meczach, a nawet jak męki, które rundę wcześniej przeżywała z dużo niżej notowaną Lesley Pattinamą Kerkhove, której wyszarpała wygraną po trzech setach.
Dziś Iga Świątek na trawie więcej potrafi, zdecydowanie więcej chce i widać, że teraz wreszcie i na tej nawierzchni tenisem się bawi. Oczywiście to na razie tylko turniej niższej kategorii, rozgrywki zupełnie innej rangi niż Wimbledon. Ale miło widzieć, że Iga rośnie jak trawa. W ćwierćfinale jej rywalką będzie Rosjanka Anna Blinkowa (39 WTA) albo Kanadyjka Leylah Fernandez (96 WTA). Mecz w czwartek nie przed godziną 16.30.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS