Po tej porażce Polka zdecydowała się na kilkutygodniową przerwę od startów. Do akcji powróciła podczas turnieju WTA w Dosze, który okazał się jej wielkim popisem. Bardzo pewnie sięgnęła po tytuł (12. w zawodowej karierze), a w drodze po niego oddała łącznie rywalkom tylko pięć gemów, co jest rekordem ery Open. Jakby tego było mało, w wielkim finale zrewanżowała się Peguli za porażkę w trakcie United Cup i w dniu urodzin Amerykanki ograła ją 6:3, 6:0.
Iga Świątek powróciła w kapitalnej formie
/
Tuż po zakończeniu zmagań w Katarze Świątek przystąpiła do walki w turnieju WTA w Dubaju. Pokazała, że nie zamierza zwalniać tempa. Rozbiła w pył Leylah Fernandez i Ludmiłę Samsonową, a jej rywalką w ćwierćfinale miała być Karolina Pliskova. Do meczu jednak nie doszło, gdyż Czeszka z powodu infekcji się wycofała. 21-latka automatycznie awansowała do półfinału, gdzie jej przeciwniczką była Cori Gauff.
/
Świątek zaczęła od falstartu
Spotkanie rozpoczęło się od serwisu Świątek. Niestety, nasza reprezentantka nie była w stanie go obronić. Choć prowadziła 40:15, przegrała pierwszego gema. Chwilę potem Krejcikova objęła prowadzenie 2:0, wygrywając swoje podanie “na sucho”. Łącznie zdobyła aż osiem punktów z rzędu.
Na szczęście Polka, którą z trybun wspierał między innymi ojciec w porę odzyskała rezon. Nie pozwoliła Czeszcze na wypracowanie przewagi podwójnego przełamania, a na tablicy wyników pojawił się rezultat 2:1. Przy własnym serwisie w pierwszych minutach meczu rywalka była jednak bezbłędna. Kolejny raz wygrała bez straty punktu i utrzymała zapas. Świątek jednak się rozpędzała i w końcu, przy stanie 2:3 przełamała przeciwniczkę, doprowadzając do remisu. Wszystko zaczęło się od początku.
Przełamaniami zakończyły się też dwa kolejne gemy, więc na korcie mieliśmy “status quo”. Po 35 minutach gry zapowiadało się na powtórkę z Ostrawy, zwłaszcza pod kątem dramaturgii na korcie. Podczas, gdy wtedy Polka wygrała jednak pierwszego seta, tym razem musiała uznać wyższość tenisistki z Brna. Zwyciężyła ona 6:4, stawiając tym samym 21-latkę pod ścianą. “Za dużo niepokoju, za dużo rwanej gry” – oceniał ekspert tenisowy, Adam Romer.
/
Ostrzeżenie po pierwszym secie. Sędzia litości nie miał
Na szczęście, nie wybiło jej to z koncentracji na tyle, by skomplikować otwarcie partii. Pierwszego gema wygrała, oddając Krejcikovej dwa punkty. W kolejnym miała dwa break pointy, ale Czeszka oba obroniła, doprowadzając do remisu 1:1. Sytuacja powtórzyła się chwilę później: znów to Iga dwukrotnie mogła przełamać, lecz kolejny raz Krejcikova się wybroniła.
Niestety, później wygrała podanie Świątek i znów zyskała przewagę, będąc na prostej do wygranej w całym meczu. Potwierdziła ją, triumfując przy własnym serwisie i doprowadzając do stanu 4:2 na swoją korzyść. Kiedy Polka kolejny raz przegrała swój serwis jasnym stało się, że o odwrócenie losów pojedynku będzie już niezwykle trudno. Niestety, to się nie udało – Barbora Krejcikova chwilę później “zamknęła” pojedynek i kolejny raz pokonała naszą reprezentantkę w finale imprezy WTA.
Iga Świątek (1. WTA) – Barbora Krejcikova (30. WTA) 4:6, 2:6 … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZZgłoś naruszenie/Błąd
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS