A A+ A++

…idę do Sejmu, aby „wysadzić” obecny system polityczny w powietrze – mówi Roman Mańka, bezpartyjny kandydat Lewicy do Sejmu. Mańka apeluje, aby nie głosować na partie tylko na ludzi, na osoby. Mańka chce zabrać partiom pieniądze i wprowadzić jednomandatowy system wyborczy lub system STV. Z Romanem Mańką, kandydatem do Sejmu z powiatu kolskiego rozmawia Mariusz Kozajda.

Dla władzy obywatel stał się konsumentem, i tak jak konsumentem nim się manipuluje, został rozpoznany, rozczytany, rozszyfrowany. Jest przejrzysty dla osób sprawujących rządy. Obecny system finansowania partii politycznych dostarcza materiału w celu zarządzania emocjami, nakręcania nienawiści i wpędza w populizm, niszczy ludzi. Trzeba partiom tego stanowczo zabronić. Zabrać pieniądze i „zabawki”.

Mimo, że ludziom ciągle się wmawia, że są gospodarzami na własnym terenie, że samorządność oznacza, iż władza należy do nich, to ludzie tego w ten sposób nie odczuwają. Jest wiele socjologicznych analiz, które pokazują niski wskaźnik poczucia wpływu. A jest to podstawowy parametr demokracji. Dzieje się tak dlatego, że władza samorządowa, a zwłaszcza wójtowie i burmistrzowie zawłaszczyli sobie demokrację lokalną. I ludzie to widzą.

Podejrzewam, że 99,9 proc. konkursów i przetargów w Polsce jest ustawiana. Procedury istniejące w samorządach są nieprzejrzyste. Wbrew temu, co się mówi, ludzie nie mają na wiele spraw wpływu.

Zapraszamy również do drugiej części wywiadu z Romanem Mańką. Link do niej zamieszczony jest w dolnej części tego tekstu.

ROMAN MAŃKA – w powiecie kolskim dał się poznać jako dziennikarz śledczy, autor głośnych artykułów o mafii oraz nepotyzmie i korupcji lokalnych polityków. Pracował w Urzędzie Gminy w Kościelcu, gdzie organizował dla ludzi niezapomniane imprezy i turnieje piłkarskie, m.in. wielką „Imprezę dla wszystkich pokoleń”. Komentator wydarzeń politycznych i społecznych zapraszany do największych polskich mediów, współpracownik warszawskich think tanków.

Obecnie wykładowca akademicki. Wykłada nauki humanistyczne: socjologię i filozofię. Od ponad 10 lat zajmuje się wyjątkowo trudnym obszarem filozofii: fenomenologią. Interesuje się również całą sferą nauk humanistycznych filozofią krytyczną, filozofią polityki, hermeneutyką i socjologią polityki. Autor sześciu książek. Jak sam mówi: w przyszłości chce zostać przywódcą polskiej Lewicy.

 

Kandyduje Pan w wyborach do Sejmu. Ubiega się Pan o mandat posła. W jaki sposób przekonałby Pan do siebie wyborców, mieszkańców miasta Koła i powiatu kolskiego?

Zanim zacznę przekonywać do siebie, chciałbym przekonać ludzi do czegoś innego, aby nie głosowali na partie polityczne. Partie, to tylko struktury, materialne twory, zdominowane przez procedury i grupy interesów. Warto wybrać człowieka. Głosować na osobę.

Ludzie postrzegają politykę i życie polityczne w kategoriach partii rywalizujących o władzę?

I to jest ogromny błąd. Partie potrzebują ludzi. Same nic nie znaczą. Od jakości, zdolności, kompetencji i wrażliwości tych ludzi, zależy kondycja państwa i sposób uprawiania polityki. Poza tym, co z tego, że ktoś zagłosuje na partię polityczną, skoro mandat uzyska kandydat z Wrześni, Gniezna, czy Środy Wielkopolskiej. On raczej nie będzie dobrze reprezentował lokalnych spraw.

Czyli przynależność partyjna nie powinna być pierwszorzędna, pierwszoplanowa?

Absolutnie nie. Na plan pierwszy trzeba wysunąć człowieka. Na listach wyborczych szukać nie partii politycznych czy szyldu, lub loga, a człowieka. Wybrać osobę.

Dlaczego?

Bo to jest w interesie ludzi tu mieszkających. Tyle razy głosowano na partie, na różne koalicje, koncepcje ideologiczne, i co to dało?! Po wyborach wyborcy zostawali sami. Opuszczeni. Partie nie mają wrażliwości. To tylko reguły, procedury i papier. A człowiek, to wrażliwość i wartości.

Dlatego proszę mieszkańców Koła i powiatu kolskiego. Jeżeli chcecie, aby Wasz głos nie był zmarnowany, aby nie został on stracony, głosujcie na człowieka. Z człowiekiem, z osobą możliwa jest rozmowa. Partie są głuche i nieme.

A jakby Pan przekonał do siebie?

Zacznę od pokory. Święty nie byłem i nie jestem. Ale jak powtarzałem wiele razy i jak mówi znane przysłowie: „nie święci garnki lepią”. A wbrew temu, co się powszechnie myśli, w polityce potrzebny jest temperament i charakter, zdecydowanie. Ja to mam. Chcę przedstawić się uczciwie, nie wypieram się błędów, słabości, mankamentów, ale posiadam również atuty, talenty, zdolności – akurat te, które są niezwykle przydatne w polityce oraz w pracy parlamentarnej.

A co uznaje Pan za swój największy atut?

Powiem może najpierw szczerze o tym, co byłoby z punktu widzenia mieszkańców Koła i powiatu kolskiego, największym kapitałem, który jest ze mną związany. Ja jestem już rozpoznawalny w Warszawie. Rozpoznawalność jest moim kapitałem. Znam środowisko dziennikarzy, publicystów, polityków, działaczy partyjnych. Nie musiałbym zaczynać od zera. Szybko nawiązuję kontakty. A druga rzecz, to paradoks, ale mi jest zawsze łatwiej, tam gdzie innym ludziom jest zazwyczaj najtrudniej.

Autorskie programy Romana Mańki w „Halo Radio” uważane były za bardzo merytoryczne

Dlaczego?

Ludzie często lekceważą i deprecjonują, to co jest najbardziej ludzkie. Najbardziej ludzką cechą jest mowa, język. To z mowy wykształciło się wszystko inne: moralność, prawo, nauka, wartości, filozofia, również technika i cała cywilizacja. Wreszcie również: parlamentaryzm. Tymczasem ludzie mowy, mówienia, języka ciągle nie doceniają. Gdy byłem małym chłopcem często powtarzano mi takie powiedzenie: „mówić, to każdy potrafi”.

A nie jest tak?

Oczywiście, że tak nie jest. Jest dokładnie odwrotnie: nie każdy potrafi dobrze mówić. Mówienie, komunikacja, język, to zdolności wybitne i unikalne. W polityce i w życiu publicznym są one najbardziej pożądane. Każdy, kto zna historię, doskonale wie, że czy to w Starożytnej Gracji, czy w Starożytnym Rzymie, czy w epoce Oświecenia – największym walorem w polityce była mowa. I Perykles, i Cyceron, i Danton, i Kennedy, i Kwaśniewski byli znakomitymi mówcami. Nic bardziej nie przyda się w Sejmie, jak dar mówienia, zdolność przemawiania.

A Pan potrafi przemawiać. Tego Panu nie można odmówić.

Co innego jest jeszcze ważne. Można mieć talent oratorski, ale być przytłoczonym przez nieśmiałość czy introwersję. A ja nie jestem nieśmiały. Nie jestem też introwertykiem. Powiem otwarcie i szczerze. Nie chcę owijać wełny w bawełnę. Trzeba być konkretnym. Nie zamierzam siedzieć w ostatnich rzędach Sejmu. Nie mam ochoty na grzanie tylnych ław poselskich.

Zamierza Pan być aktywnym posłem?

Przebojowym. Jak pisał Martin Heidegger: człowiek nie jest tym czym jest, lecz czym są jego możliwości. Człowiek jest swoimi możliwościami, a moje możliwości są duże. W razie wyboru już pierwszego dnia obrad zamierzam pojawić się na sejmowej trybunie, zabrać głos, zwrócić na siebie uwagę. W ogóle chcę często wchodzić na sejmową mównicę, bo jestem do tego stworzony. Moim celem jest awans, przebicie się do pierwszego rzędu sejmowych ław. Nie mam kompleksów ani ograniczeń. Nie boję się.

A inni kandydaci z powiatu kolskiego mają aspiracje?

Nie chcę wypowiadać się o pozostałych kandydatach. To byłoby nie fair. Wolę mówić o swoich walorach niż o czyichś mankamentach. Pozostawiam ocenę wyborcom. Nie zamierzam tu nikogo deprecjonować, ani obmawiać. Powiem tylko o jednej rzeczy. Mam wrażenie, że ambicje pozostałych kandydatów są ograniczone i kończą się na wejściu do Sejmu. Moja ambicje dopiero tam się zaczynają. Nie zamierzam na tym poprzestać. Nie ukrywam, że chcę zrobić wielką polityczną karierę. A wtedy powiat kolski na tym skorzysta.

Nie obawia się Pan, że ambicje będą Panu przeszkadzały w wyborach?

Jeżeli ambicje miałyby przeszkadzać, bardzo źle świadczyłoby to o wyborcach. Wtedy jakiekolwiek wybory tracą znaczenie. Głosowanie na ludzi nieambitnych nie ma sensu. Tylko ambitni mogą czegoś dokonać i zrobić coś dla szerszej wspólnoty. Bo jest to w ich interesie, ale interes jest też obopólny. Wspólnota również posiada interes, aby jej reprezentanci byli osobami ambitnymi, z dużymi aspiracjami. To się wzajemnie napędza.

Co musiałoby się stać, aby został Pan wybrany posłem?

Obecny system wyborczy jest w pewnym stopniu loterią. Potrafi dawać bardzo różne i trudne do przewidzenia wyniki. Często zdarzało się, że do wyboru i zdobycia mandatu była potrzebna, wcale nie taka wielka liczba głosów. Kiedyś w jednym z okręgów wystarczyło nawet zaledwie 400 skreśleń. To bardzo mało. Radni, w wyborach samorządowych otrzymują więcej.

Ale żeby powiat kolski był pewny mandatu, musi zagłosować tak, jak się głosuje w wyborach jednomandatowych czy prezydenckich, czyli skonsolidować głosy wokół konkretnej osoby. Zagłosować na kandydata reprezentującego powiat kolski.


KLIKNIJ, by obejrzeć nagranie

Czyli lokalny patriotyzm?

Apeluję do wyborców o lokalny patriotyzm. To da nam gwarancję nie tylko mandatu, ale bardzo silnego mandatu i silnej reprezentacji, zaś uzyskany w ten sposób rezultat odbije się dużym echem w kraju i zostanie zauważony w Polsce. Co mieszkańcom powiatu kolskiego przyjdzie z tego, że wybiorą kogoś z Wrześni czy Gniezna?! Trzeba głosować na swojego. Na swoich. Każdy głos oddany na kandydatów spoza powiatu kolskiego, będzie stracony. Zwracam się do mieszkańców powiatu kolskiego, aby głosowali na mnie. Ja najlepiej będę reprezentował ich spawy. A jeżeli nie na mnie, to niech głosują na kogoś innego, ale z tego terenu, z ziemi kolskiej.

Głosujemy na swoich. To jest mój przekaz.

Na jakie poparcie Pan liczy?

Dla mnie tylko wielkie rzeczy mają sens. Jeżeli mam wejść do Sejmu większością dwóch czy trzech tysięcy głosów, proszę na mnie nie głosować. Dajmy sobie spokój. Małe rzeczy mnie nie interesują Potrzebny jest mi nie mandat, a bardzo silny mandat. Ja naprawdę chcę coś zrobić dla mieszkańców powiatu kolskiego, lecz żeby coś zrobić muszę otrzymać ogromne poparcie ludzi. Moim celem jest bezapelacyjne zwycięstwo – o takich rozmiarach, że się w Warszawie mury zatrząsną.

Chcę wygrać te wybory, w taki sposób, jak się zwycięża w bataliach prezydenckich. Wyciągnąć z powiatu kolskiego ponad 50 proc. głosów Wówczas będę posiadał bardzo silny mandat i ogromne możliwości.

Czy możliwe jest, aby wynik kandydata z powiatu kolskiego został zauważony w całej Polsce?

Stanie się tak, jeśli wyborcy skonsolidują głosy. Jeśli skoncentrują poparcie wokół jednego człowieka. To zniweluje wpływ kolejności na listach. Niesamowicie ważne jest, dlatego przykładam do tego tak ogromną wagę, aby wyborcy, po pierwsze głosując myśleli w kategoriach osób, a nie partii, aby kierowali się walorami osobowymi, a nie względami partyjnymi, a po drugie, aby głosowali powiatami, a nie miejscami na listach, czyli na kandydatów swoich, z powiatu kolskiego. Gdy wyborcy Ziemi Kolskiej zagłosują na kandydata reprezentującego powiat kolski – zwyciężą. Wynik będzie tak miażdżący, że zostanie zauważony w całej Polsce. Wystarczy znać matematykę i policzyć. W innych powiatach startuje więcej kandydatów i głosy będą się rozpraszać.

Sądzi Pan, że powinni zagłosować na Pana?

O to proszę. To jest bardzo trudno ludziom wytłumaczyć, ale przewagę dzisiaj [zresztą zawsze tak było] zyskuję się dzięki kapitałowi symbolicznemu i predyspozycjom komunikacyjnym, werbalnym. Poseł z darem mówienia, szybko przebije się do elit, a to zapewni mu skuteczność. Na tym skorzystają ludzie. Zamierzam wygłaszać w Sejmie porywające przemówienia.

Każdy kto mnie dobrze poznał, wie też i uczciwie przyzna, że mam dar do tworzenia strategii. Strategie muszą być generalne. Nie znoszę drobiazgowości. Mam też talent organizacyjny, co pokazałem, gdy organizowałem imprezy, a wcześniej gdy pracowałem w Biurze Poselskim w Koninie.

A czy fakt, że zajmuje Pan siedemnaste miejsce na liście może przeszkadzać?

To dobre miejsce, bo przedostatnie, łatwo wiec mnie znaleźć. Gdy zaproponowano mi kandydowanie, poprosiłem o ostatnie miejsce, jednak ono zostało zajęte zgodnie z parytetem partyjnym przez kandydatkę z Partii Razem. Ja jestem bezpartyjny, a więc nie mogłem się upierać. Ale też nie licytowałem się.

Siedemnaste miejsce w niczym nie przeszkadza. Głosować można na każdego, kto znajduje się na liście. Każde miejsce daje szanse. Zresztą to są numery, a nie miejsce. Historia pokazuje, że do Sejmu wchodzili kandydaci z bardzo różnych miejsc, czasami odległych: z ostatniego i z dwudziestego czwartego. Nie ma reguły. To wyborcy decydują kto wejdzie do Sejmu, a nie miejsca czy pozycje. Wyborcy każdego mogą podnieść do góry.

Nie obawia się Pan, że znów zostanie pod Pana adresem rozpętany hej?

Doświadczyłem niezwykle brutalnego hejtu podczas ostatnich wyborów samorządowych. Nic wiec już mnie nie zaskoczy. Sięgnięto wobec mnie po metody obrzydliwe i brutalne. Uderzono w godność człowieka. Ale mimo wszystko, ja zawsze jestem otwarty na rozmowę.

Z czego te ataki wynikają?

Osób ambitnych nigdy się nie lubi. A przynajmniej jest część społeczeństwa, która takich ludzi nie lubi. Świetnie pisał o tym Friedrich Nietzsche w Genealogii moralności: baranki żądają od orłów, aby ci dobrowolnie zrezygnowali ze swoich walorów. Tak rodzi się resentyment. W końcu orły wpędzone w poczucie winy rezygnują ze swoich atutów i możliwości. I w ten sposób przewagę uzyskują baranki. Tak pisał Nietzsche. Zgadzam się z tą diagnozą, tyle tylko, że ja baranki zastąpiłbym w niej baranami. Niestety prawda jest trudna: taka mianowicie, że rządzą nami miernoty.

Wypomina się Pan błędy i grzechy z młodości?

Socjologia zna to zjawisko. Nazywa je ocenami stereotypowymi, a więc już nieaktualnymi i uproszczonymi. Coś co ma charakter stereotypowy nie jest prawdą. Albert Einstein powiedział kiedyś, że „pół prawdy, to całe kłamstwo”. Ocena człowieka, jeżeli ma być uczciwa i obiektywna, musi obejmować całe życie, a nie tylko jego część.

Wytyka się Panu błędy z młodości?

Te błędy, nawet jeżeli miały miejsce, bo pewnych rzeczy się nie wypieram, świadczą tylko o charakterze, o temperamencie. Ja nie miałem łatwego życia. Wychowywałem się bez ojca. Było mi bardzo ciężko. Gdy osiągnąłem 15 lat, w Polsce zaczęła się transformacja. Wszystko radykalnie się zmieniło. A przypadło to na okres mojego dojrzewania. Wiem, jak mało kto na świecie, co oznacza bieda, ubóstwo, pogarda ze strony innych ludzi. Ja znam biedę. Doświadczyłem tego wszystkiego, chociaż sytuacja materialna mojej rodziny nie była przeze mnie w jakikolwiek sposób zawiniona. Ale nigdy nie miałem kompleksów. Nie poddałem się. Zawsze stawiałem sobie wyzwania i ambitne cele. Nigdy nie bałem się marzeń. Jest takie piękne powiedzenie: „wielkie czyny rodzą się z wielkich marzeń”. Trzeba mieć marzenia!

Uważa Pan, że te zarzuty z młodości mogą mieć jakieś znaczenie?

To zależy od mądrości ludzi. Przepraszam bardzo, a co konkretnie mi się zarzuca?! Na jakiej podstawie?! Ja nigdy nie byłem nawet karany. Nigdy prokuratura nie postawiła mi jakichkolwiek zarzutów. To inni politycy mają z tym problem. Jeden z najwybitniejszych dziennikarzy śledczych w Polsce, Piotr Pytlakowski, powiedział kiedyś, że wytykanie ludziom przestępstw sprzed 20 czy 30 lat, jest draństwem. Warto dodać o co chodziło Pytlakowskiemu. Stanął w obronie innego dziennikarza, Sylwestra Latkowskiego, któremu zarzucano, iż ponad 20 lat wcześniej dokonywał napadów rozbójniczych. Był nawet podejrzewany o morderstwo. Dziś Latkowski jest dla wielu osób wybitnym, szanowanym dziennikarzem. Pokazuje się go w telewizji. Jeżeli chodzi o inkryminowane czyny, ja nigdy do Latkowskiego się nawet nie zbliżyłem. Nie popełniłem żadnego przestępstwa. Nie wymierzono wobec mnie nawet kary grzywny. W prawie karnym istnieje instytucja zatarcia przestępstw, która powoduje, że nawet największe przestępstwa, w postaci mordów czy zabójstw, puszczane są w niepamięć, zacierają się już po 10 latach od wykonania kary. Wobec mnie wyciąga się jakieś zarzuty dotyczące spraw sprzed 30 lat, mimo, że nie popełniłem nawet najmniejszych przestępstw. Do tego oskarżenia te wysuwane są anonimowo, co powoduje, że nie mogę się bronić. To nieuczciwe.

Jeżeli ktoś chce postawić mi zarzuty, niech uczyni to wprost, pod własnym nazwiskiem. Niech zachowa się honorowo. Jestem otwarty, krytyczny. Nie obawiam się rozmowy o sobie. A gdy stawiam zarzuty innym, robię to po własnymi danymi osobowymi.

Myśli Pan, że to wytykanie błędów z młodości będzie miało jeszcze jakieś znaczenie w wyborach?

Myślę, że żadnego. Ludzie są już na to immunizowani. Dzięki temu, że przez wiele lat miałem szansę wypowiadania się w największych polskich telewizjach i mediach, społeczeństwo poznało moje prawdziwe możliwości. Mogło zweryfikować mój poziom.

Myślę, że absolutnie nie mam powodów do wstydu. Dziś jestem wykładowcą akademickim. Uczę młodych ludzi socjologii i filozofii. Ocenia mnie się bardzo wysoko. Działam w think tankach. Czytam dzieła Kanta, Husserla, Heideggera, Levinasa i innych. I powiem więcej: zrobię wszystko, aby mieszkańcy powiatu kolskiego, miasta Koła, mojej rodzinnej gminy Kościelec, byli ze mnie dumni. Ale zrobię też wszystko, żeby oni mieli znaczenie. Żeby o Kole, o powiecie kolskim, o gminie Kościelec wiedziała cała Polska. Nie odpuszczę!

Do sukcesu prowadzą bardzo kręte drogi. Jak mówi popularne powiedzenie: „to, co było a nie jest, nie pisze się w rejestr”. Cytowałem wcześniej Heideggera, który pisał, że człowiek nie jest tym czym jest, lecz tym czym są jego możliwości. Człowiek jest swoimi możliwościami.

Oczywiście nie powiem, że w młodości byłem grzecznym chłopcem, bo nie byłem. Nie wypieram się. Ale też nie wszystko, co się o mnie mówi jest prawdą. Poza tym, co zawsze podkreślam, polityka nie jest dla ludzi świętych. Proszę poczytać biografie: Churchilla, Clintona, Wałęsy, czy nawet Kwaśniewskiego. Ja w porównaniu z nimi jestem grzecznym chłopcem. A w życiu publicznym, choćby gdy miałem przyjemność pracować jako dziennikarz „Przeglądu Kolskiego”, podejmowałem bardzo trudne tematy, opisywałem układy, nepotyzm, korupcję i afery. Nie bałem się rozliczać najpotężniejszych. Pewnymi sprawami nikt nie chciał się zająć, bo ludzie się boją, a ja się zająłem. Nie stchórzyłem. I dalej taki będę. Będę grał va banque. O wszystko. Nie mam nic do stracenia.

Jak Pan się będzie prezentował w Sejmie?

Będę o sobie mówił: poseł z królewskiego miasta Koła. Będę podkreślał królewskość Koła i jego status miasta historycznego, z dużym dorobkiem. Uwypuklę wszystkie atuty powiatu kolskiego.

Powyższy fragment, to jedynie część szerokiego wywiadu, którego udzielił Roman Mańka portalowi Kurier-Kolski.pl  Więcej znajdziecie Państwo tu: https://kurier-kolski.pl/?p=89272&preview=true

Kandydat na posła mówi w nim o bardzo ciekawych rzeczach. Stawia diagnozę prawdziwej sytuacji w Polsce oraz w samorządach. Tezy, które stawia są szokujące. Już sam tytuł brzmi intrygująco: „Idę do Sejmu żeby wysadzić obecny system polityczny w powietrze!”. Materiał jest długi, jego lektura zajmie sporo czasu, ale z całą pewnością warto poświęcić ciepły, spokojny wieczór i go przeczytać. Uderza w nim szczerość Romana Mańki.

(Materiał finansowany przez Komitet Wyborczy Nowej Lewicy)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSąd nie zgodził się na wydłużenie aresztu tymczasowego dla prezydenta
Następny artykułTworzą nowy oddział w Szpitalu Uniwersyteckim, to coś dla sercowców