Po 26. kolejce I ligi mężczyzn w czołówce zmieniło się niewiele. Na czwarte miejsce awansowała Gwardia, a do ósemki wskoczyła Lechia. Blisko utrzymania jest Astra, a widmo spadku coraz bardziej ciąży na Legii Warszawa i Krispolu Września.
Na fotelu lidera utrzymał się Exact Systems Norwid Częstochowa, ale stoczył on trudny bój w Białymstoku. Niewiele nawet brakowało, aby BAS sprawił niespodziankę, bo prowadził już nawet 2:1, a zdarzały mu się serie, w których zdobywał po 9 punktów z rzędu, ale podopieczni Leszka Hudziaka zdołali się podnieść, a po wyrównanej końcówce tie-breaka przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Prym w ich szeregach wiódł Damian Kogut, który wywalczył 20 oczek. – Niestety, straciliśmy jeden punkt. Mamy nauczkę, że nie możemy lekceważyć żadnego przeciwnika. Każdy rywal będzie nam się przeciwstawiał, bo jak na razie jesteśmy liderem tabeli – podkreślał Damian Kogut. Obecnie Norwid ma punkt przewagi nad MKS-em, ale też o jedno spotkanie rozegrane od niego więcej. Za to beniaminek zwiększył przewagę nad strefą spadkową, a wciąż może jeszcze włączyć się do gry o awans do play-off.
W meczu na szczycie MKS Będzin pokonał na wyjeździe Mickiewicza Kluczbork. Gospodarze zerwali się do walki w trzecim secie, ale do tie-breaka nie udało im się doprowadzić. W całym meczu popełnili zbyt dużo błędów, aby myśleć o wygranej z MKS-em. Dodatkowo mocną stroną gości był blok, którym punktowali 12 razy. Mieli też w swoich szeregach lidera, a okazał się nim Mateusz Frąc, który zgromadził 23 oczka. Wśród pokonanych po 13 punktów zdobyli Janusz Górski i Mateusz Linda. Porażka kosztowała Mickiewicza spadek na piąte miejsce w tabeli, zaś ekipa Wojciecha Serafina wciąż może wygrać rundę zasadniczą.
Trzecie miejsce zajmuje Visła Proline Bydgoszcz, która u siebie wykazała wyższość nad Chrobrym Głogów. Moment dekoncentracji przytrafił się jej w drugiej odsłonie, ale na więcej nie pozwoliła rywalom. Jej atutem była zagrywka, którą punktowała 10 razy, a dodatkowo uzyskała niewielką przewagę w ataku. Pierwszoplanową postacią w jej szeregach był Piotr Śliwka, który zdobył 22 oczka. Takim samym dorobkiem po drugiej stronie siatki mógł pochwalić się Krzysztof Rykała, ale marne to pocieszenie dla podopiecznych Dominika Walencieja, bo po porażce w Bydgoszczy wypadli oni z czołowej ósemki, choć mają o jedno spotkanie rozegrane mniej niż ósma Lechia.
Na fali jest Chemeko-System Gwardia Wrocław, która u siebie szybko rozprawiła się z Krispolem Września. Przyjezdni tylko krótkimi fragmentami byli w stanie dotrzymać jej kroku. W ich szeregach brakowało lidera, a gospodarze dominowali w bloku, punktując tym elementem aż 17 razy. Duża w tym zasługa Bartosza Cedzyńskiego i Mariusza Schamlewskiego, którzy zdobyli po 13 punktów, podobnie jak Kamil Maruszczyk. – Trzy punkty są ważne, tym bardziej, że walczymy o jak najlepszą pozycję przed play-off. W Warszawie trudno nam było od początku utrzymać koncentrację i odpowiedni rytm gry, a tym razem to było i wszystko mieliśmy w swoich rękach – przyznał przyjmujący wrocławskiej ekipy, Tytus Nowik. W efekcie jest ona czwarta w tabeli, natomiast podopieczni Mariana Kardasa wciąż znajdują się na miejscu spadkowym.
Trzecie zwycięstwo z rzędu odniosła AGH AZS Kraków, która na wyjeździe pokonała PZL Leonardo Avię Świdnik. Mimo że pierwsza partia padła łupem gospodarzy, to w kolejnych ton boiskowym wydarzeniom nadawali goście. Popełnili oni więcej błędów, ale uzyskali przewagę na siatce. Prym w ich szeregach wiedli Karol Borkowski i Bartosz Gomułka (po 17 oczek), ale wspierał ich Kajetan Tokajuk, a wśród świdniczan Mateusz Rećko mecz zakończył z 19 punktami na koncie. – O wyniku meczu zadecydował trzeci set, w którym prowadziliśmy 18:16 i przy nietrudnej zagrywce uciekło nam 5 punktów. Gdybyśmy wyszli na prowadzenie 2:1, to pewnie byśmy już tego zwycięstwa nie oddali – stwierdził trener Avii, Witold Chwastyniak. Po trzeciej z rzędu porażce u siebie na dobre ugrzęzła ona na szóstej pozycji w tabeli, a zespół z Małopolski plasuje się tuż za jej plecami.
Do ósemki wskoczyła Lechia Tomaszów Mazowiecki, która u siebie rozprawiła się z Legią Warszawa. Choć premierową odsłonę przegrała na własne życzenie, ale w kolejnych to ona dyktowała warunki gry. Jej atutem był blok, którym punktowała 14 razy, a goście mieli problemy w ataku. Ze skutecznością na poziomie 33% trudno było im przełamać gospodarzy. Jedynie Paweł Szczepaniak próbował coś wskórać, ale w Lechii dobrze dysponowani byli Sławomir Stolc i Wojciech Szwed, którzy łącznie zdobyli 46 punktów. W efekcie Lechia jest ósma, a sytuacja stołecznej drużyny jest coraz trudniejsza, bo ma już 8 oczek straty do Astry, która znajduje się na miejscu dającym utrzymanie w I lidze.
Ważny krok w kierunku utrzymania wykonała Astra Nowa Sól, która odniosła zwycięstwo w Siedlcach. Gospodarze tylko w trzecim secie znaleźli skuteczny sposób na powstrzymanie rywali. W całym meczu popełnili trochę więcej błędów, a przyjezdni skuteczniej zaprezentowali się na siatce. Pierwsze skrzypce w ich szeregach grał Wiktor Kłęk, który wywalczył 25 punktów, choć wspierał go Tomasz Pizuński, za to gospodarzom nie pomogła dobra postawa Kacpra Wnuka. W efekcie KPS oddalił się od play-off, a Astra ma już 6 oczek przewagi nad strefą spadkową. – Wreszcie zagraliśmy dobrze jako zespół. Do tego przez cały mecz było wsparcie ze strony ławki rezerwowych. To zwycięstwo przybliża nas do głównego celu jakim jest utrzymanie, ale i tak najważniejsze mecze dopiero przed nami – podsumował w Gazecie Lubuskiej szkoleniowiec beniaminka, Andrzej Krzyśko.
Zobacz również:
Wyniki i tabela I ligi mężczyzn
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS