A A+ A++

Nowy Tuscon nauczy cię zawsze korzystać z kierunkowskazów i pozwoli zabłysnąć wśród znajomych. SUV, z którego Hyundai może być dumny.

W dzisiejszych czasach świat motoryzacji na tyle się zmienił, że jeśli już czymś zaskakuje to kolejnym lichym, niedorzecznym czy słabym pomysłem. System utrzymywania pasa ruchu, który aktywuje się po każdym uruchomieniu auta, a jest absolutnie zbyteczny w mieście, a często wręcz może być współwinnym wypadku to jeden z nich. Czy też jazda elektrykiem zimą, w którym kalkulujesz pomiędzy ogrzaniem wnętrza, a większym zasięgiem. Finalnie jeździsz w kurtce i z podgrzewanym fotelem, bo taka opcja zużywa mniej energii. Chore. Nasza indywidualna mobilność zatraca swobodę, radość z samej jazdy i efekt pozytywnego zaskoczenia. Na szczęście od czasu do czasu pojawia się automobil, który potrafi pozytywnie zaskoczyć tak jak nowy Hyundai Tuscon.

CZYTAJ TAKŻE: Hyundai może zbudować Apple Car

Hyundai Tuscon / fot. Iven Bambot

Model budowany jest od 2004 roku i przez ostatnie trzy generacje raczej niczym szczególnym się nie wyróżnił. No dobra, ostatni produkowany od 2015 roku bardzo dobrze się sprzedawał, ale na tym kończy się lista ciekawostek, które można o nim opowiedzieć. To był bardzo dobry SUV, ale na pewno niczym nie zaskakiwał. Odwrotnie niż najnowszy Tuscon, który nie tylko pozytywnie zaskauje wieloma rozwiązaniami, ale i jest jednym z najciekawszych SUV-ów na rynku.

fot. Iven Bambot

Hyundai to nie jest marka, którą się chwalisz, a raczej auta, którymi po prostu się jeździ. Jak Skoda czy Renault. Pochwalić możesz się już jakimś Volvo czy Lexusem, ale raczej nie Hyundaiem. Tak było do momentu kiedy latem 2017 pojawił się model i30N. Pierwszy hothatch Koreańczyków, który swoim prowadzeniem, dźwiękiem i rozwiązaniami zaskoczył nie tylko Golfa GTI, ale i resztę konkurencji. To był przełom, dzięki któremu można było zacząć rozmawiać wśród kumpli o Hyundaiu. Później już było tylko lepiej i w dzisiejszej gamie marki takim modelem jest SantaFe, który wygląda jak milion dolarów.

fot. Iven Bambot

Teraz do tego grona dochodzi Tuscon. Już z zewnątrz to auto zaskakuje i pobudza wyobraźnię. Te wszystkie przetłoczenia na karoserii i sztuczki stylistyczne (np. wyczerniona górna część dachu odgrodzona listwą w kontrastowym kolorze, która w tylnej części nadwozia mocno opada w dół) sprawiają, że to auto wygląda jak koncepcyjny model dopuszczony do ruchu ulicznego. Duża w tym zasługa przedniego pasa i świateł, których nie widać. Chodzi o te do jazdy dziennej, które jeśli są wyłączone, będą postrzegane jako element wlotu powietrza. Pojawiają się dopiero wtedy, gdy zostaną włączone. W celu zakamuflowania świateł, między pomiędzy LED-ami, a szkłem zewnętrznym nałożono za pomocą technologii laserowej specjalne warstwy chromu. Dzięki temu powierzchnia wygląda na chromowaną na zewnątrz, ale jednocześnie przepuszcza światło. Pięć niewidocznych kloszów po bokach grilla to światła do jazdy dziennej, które przez nietypowe umieszczenie Hyundai nazwał… skrzydła anioła. Z tyłu też jest ciekawie i gdyby pas świetlny miał po trzy kły z każdej strony to mógłbym pomylić go z jakąś kolejną wersją Mustanga. Poza tym ciekawym rozwiązaniem jest schowana pod spoilerem dachowym wycieraczka i logotyp wkomponowany w to miejsce gdzie przeważnie jest ramię wycieraczki dodatkowo schowany pod taflą tylnej szyby. Dbałość o detale z wyższej półki.

fot. Iven Bambot

Wnętrze już tak bardzo nie zaskakuje, ale kunsztu wzornictwa mogliby się nauczyć od Koreańczyków chociażby Niemcy, którzy ostatnio nie mają dobrej passy inżynieryjno-wzorniczej. Duże ekrany są sensownie zabudowane. Nic tu nie wystaje i wszystko wydaje się być dobrze przemyślane. Do tego prosto i logicznie działa. Chcesz indywidualnie przestawić sobie obraz głównego menu robisz to tak jak w smartfonie – przyciskasz ikonkę i ją przesuwasz po ekranie w dowolne miejsce. System działa szybko, sprawnie i bez zawieszania. Dożyłem czasów, w których lekcje u Hyundaia powinni brać inżynierowie i menadżerowie z Wolfsburga. Za kierownicą Tuscona czujesz się dobrze. Jak na auto tego segmentu zaskakuje dbałość o detale. Eleganckie wpasowanie pamięci fotela w boczek drzwi, efektowny szlif na końcówkach dźwigienek kierunkowskazów i wycieraczek czy znakomicie wyglądające koło kierownicy to tylko kilka przykładów. Nie podobają mi się jedynie przyciski obsługi automatycznej skrzyni biegów, które nie pasują swoim nieco siermiężnym wyglądem do gustownego wnętrza. Wyglądają jakby były zapożyczone z innego auta. Wnętrzu jest bardzo obszerne, a miejsca nie brakuje również w bagażniku (616/1756 l).

fot. Iven Bambot

Hyundai przekonał mnie do tego żebym zawsze używał kierunkowskazów. Wszystko dzięki systemowi podglądu martwego pola, który połączony jest z kamerą. Nic nowego, ale tu działa inaczej. Po włączeniu kierunkowskazu na desce rozdzielczej prawy lub lewy okrągły zegar zamienia się w podgląd z kamery. Fajnie się w ten sposób obserwuje drogę, że chce się aż używać kierunkowskazu przy każdej potrzebnej okazji. Takich przydatnych gadżetów jest tu więcej. Dobrym przykładem jest system, który dźwiękowo poinformuje cię o tym, że stojący przed tobą w korku czy na czerwonym świetle samochód odjechał. Dobre dla wszystkich zamyślonych lub patrzących w telefon. Fajne jest też ostrzeżenie przy otwieraniu drzwi, które wyśle sygnał kiedy będzie w tym czasie nadjeżdżał … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPedro Pascal wspiera swoją siostrę. Lux pojawiła się na okładce magazynu
Następny artykułPGNiG: Dostawy gazu do kontrahentów nie są zagrożone