Hubert Hurkacz aż siedem razy w karierze odpadał w drugiej rundzie wielkoszlemowych turniejów. Do meczów z Lorenzo Sonego nie miał też szczęścia, przegrał z nim ostatnie dwa pojedynki. Włoch jest niewygodnym, nieprzewidywalnym rywalem, więc było oczywiste, że Polak może mieć problemy. I miał je bardzo duże. Grał nierówno, chaotycznie, choć miał swoje momenty. W ostatnich dwóch setach mieliśmy najlepszą wersję dzisiejszego Hurkacza.
Występ Hurkacza o wielu twarzach
Lorenzo Sonego od początku chciał zaznaczyć swoje terytorium na korcie. Grał agresywnie, przyspieszał. Nie musiał zmuszać Huberta Hurkacza do błędów, on sam je popełniał dość często. Włoch bardzo dobrze pracował w defensywnie. Polak dominował w wymianach i gdy wydawało się, że będzie rzucał rywalem po korcie, ten bronił praktycznie każdą piłkę, nawet te niemożliwe i efektowne kontrował.
Dość szybko zrobiło się 3:0 dla Sonego w pierwszym secie. Potem kontrolował przewagę, a Hurkacz grał chimerycznie. Potrafił zapunktować asem serwisowym, by zaraz popełnić podwójny błąd przy zagrywce. Był w stanie zagrać celnie i agresywnie, by za chwilę trafić w aut lub siatkę, mając łatwą piłkę do skontrowania. Pierwszy set padł łupem Włocha 6:3.
W drugim secie Hurkacz wyglądał już lepiej, nie popełniał takich błędów. Dłuższych wymian nie wytrzymywał Sonego. Obaj mieli swoje patenty na zdobywanie punktów. Do szóstego gema mieliśmy bardzo wyrównany set, a wynik był 3:3.
W siódmym gemie Włoch przełamał Polaka, choć sam Hurkacz był blisko wygrania własnego serwisu, aż ryknął przy jednym ważnym zagraniu. Potem Sonego odskoczył na 5:3, ale nie doprowadził do szybkiego skończenia seta i nie postawił Polaka pod ścianą. Hurkacz wskoczył na krótki czas na wyższy poziom, doprowadził do tiebreaka, którego wygrał do 3, a cały set padł jego łupem 7:6.
Trzeci set był koszmarem podobnym, jeśli nie większym dla Hurkacza. Ponownie nic mu nie wychodziło., frustrował się, krzyczał, rzucał rakietą. Sonego grał dynamicznie, często doskakiwał do siatki, zamykając korytarze. Powtarzał to, co szło mu świetnie w pierwszym secie. Popisywał się dobrą grą w obronie. Włoch wygrał tę odsłonę 6:2. W tym secie była jedna znamienna statystyka – Hurkacz popełnił dwa razy więcej niewymuszonych błędów od przeciwnika.
Czwarty set to była najlepsza dzisiaj wersja Hurkacza. Przełamał na otwarcie partii, choć Włoch grał na czas, sugerując, że kort robi się wilgotny od deszczu. Sędzia sprawdzała osobiście, ale nie zdecydowała się na dłuższe przerwanie gry. Polski tenisista nie dał się wybić z rytmu. Agresywny serwis, szybki tenis, dojścia do siatki i kontrowanie niebezpiecznego forhendu Włocha pozwoliły mu szybko pomyśleć o wygraniu seta. W pewnym momencie Hurkacz prowadził 5:1. Sonego zebrał się jeszcze, by urwać dwa gemy, ale na więcej nie było go stać. Polak ostatecznie wygrał 6:3 i o wszystkim musiał rozstrzygnąć piąty set.
W decydującej partii Sonego starał się wspiąć na wyżyny swoich możliwości, choć grał nerwowo. Hurkacz pokazywał swoją jakość. Po wygranym poprzednim secie urosła jego pewność siebie. Szybko wyszedł na wysokie prowadzenie 3:0. Pozostało zachować odpowiednią koncentrację. Gra gem za gem była na rękę polskiemu tenisiście. Dowiózł to do końca, wygrał ostatniego seta 6:3 i po raz pierwszy w karierze awansował do trzeciej rundy Australian Open. Mecz trwał 3 godziny i 50 minut.
Hubert Hurkacz (Polska, ATP 10.) – Lorenzo Sonego (Włochy, ATP. 47) 3:6, 7:6 (3), 2:6, 6:3, 6:3
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS