Kiedyś mama dawała liście babki na skaleczone kolano albo płukała pokrzywą i skrzypem włosy. Suplementy witaminowe można bardzo łatwo zastąpić odpowiednią dietą, dużą ilością warzyw, owoców i kasz. Zdecydowanie mniej cukru, białej mąki i laktozy. Roślin leczniczych jest wokół nas mnóstwo i warto wrócić do dawnych mądrości – mówi Beata Tokarz, która prowadzi rozchwytywane ostatnio warsztaty z ziołolecznictwa i hortiterapii.
Weronika Gryglewska: Hortiterapia? Brzmi kosmicznie, a to rodzaj terapii wykorzystującej naturę, rośliny, ogród w pracy nad różnymi chorobami.
Beata Tokarz: Hortiterapia, czyli leczenie ogrodem, to coraz bardziej popularna dziedzina nauki. Nie jest to jednak typowe ogrodnictwo, a raczej wykorzystanie zajęć w ogrodzie, wśród roślin i ogólnie na łonie natury do poprawy zdrowia, samopoczucia, kontaktów społecznych. Można podzielić ją na czynną i bierną. Pierwsza polega na prowadzeniu wszelkich prac ogrodowych dostosowanych do możliwości pacjentów. Ważna jest tutaj uważność na każdy element pracy, na oddziaływanie na wszystkie zmysły. Ważny jest bardziej sam proces niż efekt, chociaż ten też bywa przyjemny, gdy zakwitnie nasza roślina albo zjemy własnoręcznie posiane warzywo. Bierna terapia to po prostu przebywanie wśród przyrody. Jest już bardzo popularna w wielu krajach, gdzie niemal przy każdym szpitalu są ogrody terapeutyczne z odpowiednio dobranymi roślinami, które działają na nasze zmysły: wzrok, słuch, węch, smak. W takie przestrzenie chorych wyprowadza się czy wywozi nawet w łóżkach szpitalnych, by w ten sposób korzystali z dóbr natury.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS