W konsekwencji przygotowanego i użytego przez Kaczyńskiego w apogeum epidemii koronawirusa „wyroku” Julii Przyłębskiej PiS traci w sondażach i zmniejsza się przewaga partii rządzącej nad największą partią opozycyjną, czyli PO.
Najbardziej rośnie Hołownia, nie Lewica, co pokazuje, że Polacy wolą polityczny kompromis, a nie ściganie się w radykalizmie z Kaczyńskim (i niestety także z Episkopatem, który prawie w całości oszalał i dał się wciągnąć Kaczyńskiemu w jego cyniczną polityczną grę). Podobnie wygląda stosunek Polek i Polaków do kompromisu aborcyjnego. Jak wynika z sondażu Kantar dla „Gazety Wyborczej”, 73 proc. Polek i Polaków potępia „wyrok” Kaczyńskiego i Przyłębskiej, przy czym ok. 60 procent z nas (także ludzi popierających uliczne protesty) jest zwolennikami podeptanego przez Kaczyńskiego kompromisu aborcyjnego, czyli pozostawienia, obrony lub przywrócenia obecnej ustawy zachowującej wszystkie wyjątki pozwalające na przerwanie ciąży. Natomiast 22 procent Polek i Polaków jest zwolennikami pełnej liberalizacji aborcji.
Jak z tego wynika, każdy atak „radykałów” na „kompromisiarzy” jest pomaganiem Kaczyńskiemu i ograniczaniem zasięgu protestu. Podobnie jak każda próba zdefiniowania ulicznych protestów wyłącznie jako walki o pełną liberalizację aborcji, przy odepchnięciu od nich milionów zwolenniczek i zwolenników kompromisu aborcyjnego podeptanego przez PiS. Każda wewnętrzna kłótnia i każdy wzajemny atak, każda próba ugrania paru procent dla swojej formacji, są działaniem na rzecz Kaczyńskiego. Cała energia protestów powinna się skupić wokół jednego politycznego postulatu: usunięcia Kaczyńskiego z rządu i postawienie go przed Trybunałem Stanu. Jarosław Kaczyński musi stanąć przed Trybunałem Stanu, bo jako wicepremier rządu i szef komitetu bezpieczeństwa państwa podjął działania będące największym możliwym zagrożeniem dla polskiego państwa i dla polskiego społeczeństwa.
Czytaj także: „Kaczyński nie jest jakimś wielkim przeciwnikiem aborcji. Traktuje to instrumentalnie”. Kulisy decyzji Trybunału Przyłębskiej
Nawet jeśli w tym parlamencie taki wniosek nie przejdzie, powinien to być postulat całej opozycji i powinien to być postulat ulicy. Połączony z postulatem wymiany tego rządu i tej większości parlamentarnej, które utraciły zaufanie większości Polek i większości Polaków.
Usunięcie Kaczyńskiego z rządu i postawienie go przed Trybunałem Stanu powinno być wspólnym postulatem Budki, Hołowni, Czarzastego, Kosiniaka-Kamysza i Marty Lempart. Jako postulat solowo zgłoszony przez Hołownię czy Lempart nie będzie miał żadnej siły. Jako postulat całej opozycji parlamentarnej, pozaparlamentranej i całej ulicy – będzie miał siłę i sens. W dodatku jeśli połączy na ulicach młodych i starych, młodych i KOD-owców, prowokatorzy Kaczyńskiego nie będą mogli rozgrywać konfliktu pomiędzy „hołotą” i „dziadersami”.
Podzieleni Polacy przegrają z Kaczyńskim
Od paru dni chodzę na warszawskie protesty przeciwniczek i przeciwników „wyroku” Kaczyńskiego i Przyłębskiej. I widzę to, co widzą wszyscy, choć nie wszyscy mają odwagę o tym mówić czy pisać. Przeciętna wieku uczestniczek i uczestników tych protestów to 18-25 lat. Tak jak przeciętna wieku na KOD-owskich protestach w obronie Trybunału Konstytucyjnego wynosiła pomiędzy 50 i 60 lat. KOD w większości nie przyszedł na młodzieżowe protesty, tak jak w czasie KOD-owskich protestów w obronie Trybunału Konstytucyjnego w większości nie przyszła na nie młodzież. Nie koronawirus jest jedyną czy nawet główną przyczyną nieobecności starszego pokolenia na obecnych protestach. W czasie pięcioletnich rządów Jarosława Kaczyńskiego właściwie tylko pierwszy „czarny protest” w 2016 roku połączył obie te grupy i Kaczyński natychmiast się go przestraszył, podkulił ogon pod siebie i uciekł (w ślad za nim ukryli się wtedy w swoich kuriach także najbardziej twardogłowi biskupi).
Kaczyński wygra, jeśli energia młodzieżowych głównie protestów zacznie się wypalać, a po stronie dzieci nie staną – także na ulicach – ich rodzice (tak jak, niestety, dzieci nie stanęły po stronie rodziców w czasie protestów w obronie Trybunału Konstytucyjnego i państwa prawa). Kaczyński wygra, jeśli coraz bardziej bezsilne dzieci (wyrażające w wulgarności czy „festiwalu memów” właśnie swoje narastające poczucie bezsilności wobec Kościoła i władzy) zwrócą swoją frustrację przeciwko „koderskim rodzicom”.
Czytaj także: „Kaczyński nie jest jakimś wielkim przeciwnikiem aborcji. Traktuje to instrumentalnie”. Kulisy decyzji Trybunału Przyłębskiej
W tym kontekście do „sukcesów” Kaczyńskiego należy wywiad Roberta Mazurka z profesorem Andrzejem Rzeplińskim, w którym ostatni prezes Trybunału Konstytucyjnego (Julia Przyłębska jest szefem ciała, które zostało stworzone przez Kaczyńskiego i Dudę w konsekwencji wielokrotnego złamania przez nich Konstytycji i prawa RP, nie jest ona zatem prezesem Trybunału Konstytucyjnego w żadnym sensie tego słowa, może poza posiadaniem metalowej tabliczki). potępił cyniczną grę Kaczyńskiego, jednak Mazurkowi udało się sprowokować go do wypowiedzenia paru krytycznych słów za dużo pod adresem najbardziej radykalnych uczestników protestów. Mazurek zmanipulował następnie tę wypowiedź i puścił ją bez autoryzacji, bo to nie był wywiad, ale prowokacyjna „ustawka”. Robert Mazurek nie jest dziennikarzem, ale aparatczykiem Mariusza Kamińskiego i innych swoich przyjaciół z Ligi Republikańskiej pracujących dziś w PiS-owskich służbach i pisowskim aparacie propagandy. Zgadzanie się na rozmowę z nim – o czym przekonał się profesor Andrzej Rzepliński – to jak rozmawianie z esbekami w latach 80. Nie należało tego robić, chyba że zostało się na taką rozmowę „doprowadzonym”.
Na ten błąd Rzeplińskiego najbardziej zapalczywe osoby spośród najbardziej radykalnej populistycznej lewicy odpowiedziały natychmiast furiackim atakiem na „dziadersów” z PO i KOD-u (tekst Mai Puto „Dziadersi, wypierdalać jest również do was” w Krytyce Politycznej i dziesiątki podobnych tekścików oraz wpisów internetowych autorstwa zarówno PiS-owskich trolli i prowokatorów, jak też autentycznych radykałów, którzy zawsze takim prowokacjom ulegną). Najsensowniej zachowała się parę dni temu Marta Lempart, usuwając ze strony „Strajku kobiet” niepotrzebny atak na Szymona Hołownię, który wsparł protesty, jednak nie na sposób dość „ideologicznie czysty”.
O co warto się bić
Jedynym sensownym postulatem obecnych protestów jest i powinno być jak najszybsze odsunięcie od władzy Jarosława Kaczyńskiego. Pod władzą Kaczyńskiego nie będzie można ani zliberalizować aborcji, ani utrzymać czy przywrócić jakiejkolwiek formy kompromisu aborcyjnego. Kaczyński rękoma Przyłębskiej faktycznie po raz kolejny złamał i podeptał polską konstytucję, tym razem w sposób być może najgłębszy i mogący mieć najgorsze dla Polaków konsekwencje. W obowiązującej nadal Konstytucji RP z 1997 roku nie jest zapisane, że podlegające pełnej ochronie prawnej państwa życie obywatela oznacza także życie zygoty czy zarodka od chwili poczęcia. Kiedy w 2006 roku Marek Jurek chciał wpisać takie sformułowanie do konstytucji, Kaczyński – któremu się to wówczas politycznie i partyjnie nie opłacało, a jest totalnym nihilistą prawnym i konstytucyjnym – wyniósł Marka Jurka „na kopach” z elity władzy. Teraz, po wymyślonym od początku do końca przez Kaczyńskiego (zarówno z uwagi na jego treść, jak też z uwagi na moment jego ogłoszenia) „wyroku” Przyłębskiej, morderstwem jest w Polsce także przerwanie ciąży będącej wynikiem gwałtu, morderstwem jest także przerwanie ciąży z powodu zagrożenia życia matki. Przestępstwem staje się nawet in vitro (przy zabiegu in vitro zamraża się zarodki, czyli w rozumieniu orzeczenia Kaczyńskiego i Przyłębskiej „ludzi”).
Powołując się na swój „wyrok” Kaczyński może teraz likwidować kolejne wyjątki w ustawie aborcyjnej, a także ostatecznie odebrać Polkom i Polakom prawo do rodzenia dzieci dzięki zabiegom in vitro. Może to robić wyłącznie dla swoich politycznych potrzeb, w wybranym przez siebie i opłacalnym dla siebie politycznie rytmie kolejnych kampanii wyborczych, biorąc pod uwagę siłę wystąpień zwolenników lub przeciwników liberalizacji prawa aborcyjnego. I przedstawiając się za każdym razem – w spowodowanym przez siebie totalnym nihilistycznym chaosie prawnym – albo jako „obrońca nienarodzonych”, jeśli uzna, że kolejne zaostrzenia prawa antyaborcyjnego mu się politycznie opłacają, albo jako „strażnik kompromisu”, jeśli uzna, że dalsze zaostrzenie chwilowo mu się politycznie nie opłaca (Kaja Godek zawsze pozwoli mu się wykorzystać jako „pożyteczny idiota”).
Ład prawny zniszczony przez niego we wszystkich innych obszarach polskiego życia został teraz przez niego zniszczony także w najbardziej wrażliwym obszarze regulacji aborcyjnych. Kaczyński zrobił to – celowo i cynicznie – właśnie w apogeum zagrażającej Polakom epidemii koronawirusa. Uznał, że opór będzie mniejszy, a on zyska najwięcej płacąc jak najmniejszą cenę.
Czytaj także: Siewcy śmierci, lewaccy faszyści, puczyści i mordercy Popiełuszki. Jak TVP dezinformuje w sprawie protestów
Kiedy Kaczyński przegra
Kaczyński przeliczy się wyłącznie wówczas, jeśli nie stłumi protestów, jeśli nie zdoła ich zdusić, jeśli w wyniku tych protestów straci władzę i trafi przed Trybunał Stanu. Odsunąć go od władzy może jednak wyłącznie połączenie mobilizacji Polek i Polaków na ulicach (jak największy zasięg protestów i ich jak największa determinacja) z jak najszerszą realną współpracą całej demokratycznej opozycji, która powinna przygotować scenariusz jak najszybszego odsunięcia Kaczyńskiego od wpływu na państwo, ponieważ każdy dzień, w którym ten człowiek pozostaje u władzy oznacza zagrożenie dla polskiego państwa i dla bezpieczeństwa oraz życia Polaków.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS