A A+ A++

Zazwyczaj powściągliwi i, wydawałoby się, nieco zdystansowani wobec wojennej zawieruchy w Ukrainie Holendrzy tym razem uderzyli w bardzo poważny i bezpośredni ton. “Rosja potajemnie mapuje infrastrukturę i podejmuje działania, wskazujące na szpiegostwo oraz przygotowania do aktów dysrupcji i sabotażu. Fizyczne zagrożenie dla kluczowych sektorów, jak dostawy wody pitnej czy energii, jest wyobrażalne” – piszą analitycy De Militaire Inlichtingen- en Veiligheidsdienst (MIVD), niderlandzkiego wywiadu wojskowego.

Czytaj więcej

Opublikowany tydzień temu raport niderlandzkich służb wskazuje przede wszystkim na instalacje zlokalizowane na Morzu Północnym: gazociągi (te podwodne łączą kraj z Wielką Brytanią i Norwegią), morskie farmy wiatrowe, okablowanie internetowe czy zasilające. Ale Niderlandy mają też dwa gazoporty do odbioru LNG czy rozbudowaną infrastrukturę onshore. Operatorom tych instalacji zalecono maksymalną czujność i przygotowanie się na rozmaite scenariusze. Na poparcie tych ostrzeżeń – jak cytuje dziennik “The Financial Times” – szef MIVD, generał Jan Swillens, ujawnił, że “w ostatnich miesiącach” na wodach w pobliżu niderlandzkich farm wiatrowych dostrzeżono i zatrzymano rosyjski statek, który ewidentnie zbierał informacje o infrastrukturze. Jednostkę odeskortowała na wody międzynarodowe niderlandzka marynarka wojenna.

Jak podaje portal SP Global, Niderlandczycy produkują na farmach offshore jakieś 2,5 GW – ale rozbudowywana obecnie infrastruktura zwielokrotni tę moc do 11 GW. Główne skupiska wiatraków są oddalone od brzegu o 18 i 24 km.

Alert w całej Europie

“Rosja – urażona, nieufna, sfrustrowana i, we własnych oczach, otoczona krajami jej wrogimi – [bez względu na wynik wojny w Ukrainie] wciąż zapewne pozostanie wplątana w permanentną konfrontację z Zachodem” – piszą niderlandzcy analitycy.

Czytaj więcej

Bo też nie tylko o holenderską energetykę chodzi. Fizycznego sabotażu, czy wręcz ataku, obawiają się wszystkie większe kraje Europy. W niedzielę przed “masywnym zagrożeniem” sabotażem, dezinformacją i atakami szpiegowskimi ostrzegała niemiecka minister spraw wewnętrznych, Nancy Faeser. Jak można zakładać, na liście potencjalnych celów nad Renem również znajduje się infrastruktura energetyczna, aczkolwiek w grę wchodzą raczej cyberataki niż fizyczne zagrożenie. Choć i tego wykluczać nie należy. – Konkurujemy z wciąż nowymi sposobami i technologiami ataków – kwitowała Faeser.

Już poprzedniej jesieni – tuż przed tajemniczymi eksplozjami, które przerwały działanie Nord Stream – rosyjskie drony przelatywały demonstracyjnie (w odległości mniejszej niż dopuszczane przez Norwegów 500 m) w pobliżu norweskich platform wydobywczych, co wywołało podejrzenia, że Rosja może pośrednio sabotować europejską energetykę poprzez wywoływanie zamieszania w jej surowcowym zapleczu, jakim jest dziś Norwegia. Według dziennika “Aftenblad” w grę wchodziło co najmniej sześć takich incydentów.

– Gdyby dostawy norweskiej ropy i gazu do Europy zostały tej zimy odcięte, ceny skoczyłyby po niebo, a konsekwencje byłyby odczuwalne na całym świecie, w tym w USA – komentował Thomas Warrick, ekspert Atlantic Council. – Co ważniejsze, nie ma sposobu, by europejskie rządy, już dziś walczące o zastąpienie rosyjskiego gazu, zastąpiły gaz z Norwegii. Naprawy trwałyby miesiącami, a rządy w Europie musiałyby wybierać, którym domom, firmom czy fabrykom pozwolić zamarznąć – dodawał.

Czerwony alarm obowiązuje prawdopodobnie we wszystkich dużych krajach europejskich, tym bardziej, że akty fizycznego sabotażu mnożą się jak grzyby po deszczu: tylko w październiku w Niemczech utknęły pociągi, po tym jak zerwano kable umożliwiające łączność z ich maszynistami; po uszkodzeniu podmorskiego kabla na Bornholmie zapadły ciemności; we Francji symultanicznie przecięto trzy światłowody, zakłócając komunikację południa Francji m.in. z Hiszpanią i Włochami. Można przypuszczać, że nie tylko doszło do incydentów, które zostały utajnione – ale też, że celami ataku bywa też infrastruktura energetyczna nieco trudniejsza do zniszczenia niż kable.

Cień Jednostki 29155

Fizyczne zagrożenie dla infrastruktury energetycznej na Zachodzie jeszcze do niedawna wydawało się niemożliwością – choć branża przyzwyczaiła się już do cyberataków. Przecież ledwie trzy tygodnie przed rosyjskim atakiem na Ukrainę hakerzy sparaliżowali sieć węzła Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia – kluczowego dla transportu importowanych do Europy i w ramach Europy surowców energetycznych. Perturbacje wywołane tamtym atakiem dotknęły zwłaszcza Niemiec i Niderlandów, a z dzisiejszej perspektywy wydają się być strzałem ostrzegawczym w nadciągającej wówczas wielkimi krokami konfrontacji z Zachodem.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWałbrzych. Co drugi kierowa jeździ zbyt szybko. Policja podsumowała weekendową akcję „Prędkość”
Następny artykułNiemcy, Francja i USA postawią Zełenskiemu ultimatum?