Dokładnie 100 lat temu nasi sportowcy po raz pierwszy rywalizowali na igrzyskach olimpijskich. Wyjazd do Antwerpii w 1920 roku był niemożliwy z uwagi na wojnę polsko-bolszewicką. Cztery lata później do Paryża udało się wysłać 81-osobową reprezentację. Przygotowania do wyjazdu były jednak skomplikowane – m.in. z uwagi na sytuację ekonomiczną w kraju.
Znaczna część środków pieniężnych na wyjazd polskich sportowców do Paryża to były po prostu zrzutki: społeczeństwa, urzędów. Te pieniądze zostały zjedzone przez hiperinflację. Cóż z tego, że któryś z hrabiów dał 200 milionów marek polskich, skoro one za kilka miesięcy już niewiele znaczyły – opowiadał doktor Robert Gawkowski. Drugi problem wynikał z tego, że sport był w pewnych regionach kraju nowością. We Lwowie czy Krakowie piłkę nożną czy lekkoatletykę już dobrze znano, trenowano od lat. Wileńszczyzna, Nowogródczyzna, Mazowsze – te rejony były zapóźnione – dodał.
Sportowców, których można by wysłać do Paryża, poszukiwano czasami po omacku.
Jeśli chodzi o szermierkę, wysłano ekipę w zasadzie tylko z Krakowa i Lwowa. Nie znaleziono innych osób, które potrafiłyby fechtować. Warszawski oddział związku nawet nie wiedział, kogo ma na prowincji, czy gdzieś 50 kilometrów od Warszawy ktoś para się szermierką. Mówiono, że w starych dworkach szlacheckich przecież szable mają, więc pewnie fechtują. Szukano cudu, ale nie znaleziono. Przegraliśmy właściwie wszystkie pojedynki – wspominał historyk. Podobnie było z boksem. Dramat. Naszych bokserów znoszono z ringu po pierwszej rundzie danej walki – przyznał.
Wanda Dubieńska z AZS-u Kraków wystąpiła w Paryżu we florecie, ale szermierka nie była jej pierwszą dyscypliną sportu. Gawkowski zauważył, że jej wyjazd do Francji właśnie w roli florecistki mógł mieć drugie dno.
Panieńskie nazwisko Wandy Dubieńskiej to Nowak. Pochodziła z rodziny polskiego premiera. Julian Nowak od lata 1922 roku przez kolejnych 7 miesięcy dowodził polskim państwem. Tu rodzi się pytanie, czy nie została wybrana z tego powodu, że jej tata był kimś. Jej pierwszą dyscypliną był tenis. Tyle tylko, że Polski Związek Tenisowy w marcu ogłosił, że do nie pojedzie na igrzyska. Dubieńska pozostałaby na lodzie. Wierzyła w to, że mogłaby coś ugrać. Tym bardziej, że w 1920 roku była kandydatką nowo stworzonego PKOl-u na igrzyska w Antwerpii. Jak pamiętamy plany wyjazdu naszych sportowców pokrzyżowała wojna polsko-bolszewicka. Gdyby nie to byłaby reprezentantką Polski właśnie w tenisie – opowiadał gość RMF FM.
Także na miejscu w Paryżu nie wszystko zostało przygotowane jak należy. Polacy nie mieszkali w wiosce olimpijskiej. Wybrano tańszą lokalizacje, ale warunki były dalekie od oczekiwań.
Nie wszyscy mieli nawet łóżka. Co najwyżej materace na podłodze. Oprócz tego dostawali kupony na wyżywienie. Można było całkiem dobrze zjeść, ale trzeba przecież zachować dietę przed zawodami. Trzeba trenować. Niczego takiego nie było – analizował Gawkowski. Nasi pierwsi olimpijczycy po prostu zwiedzali Paryż, korzystając z darmowych biletów jakie dostali od francuskiego rządu. No więc zwiedzali, zwiedzali a o zawodach się zapomniało. Natomiast medale w jeździectwie i kolarstwie torowym były oczekiwane. I jeźdźcy, i kolarze byli wcześniej na zagranicznych zgrupowaniach, trenowali. To były te dwa wyjątki – podkreślał.
Igrzyska w Paryżu sprzed 100 lat były wyjątkowo długie. Rozpoczęły się już 4 maja i trwały do 27 lipca. Właśnie ostatniego dnia w ciągu kilkudziesięciu minut zdobyliśmy dwa medale. Srebro w kolarskim wyścigu torowym na 4 kilometry wywalczyli Józef Lange, Jan Łazarski, Tomasz Stankiewicz oraz Franciszek Szymczyk. W jeździectwie brązowy medal dołożył Antoni Królikiewicz na koniu Pikador.
Warto dodać, że olimpijczykiem w Paryżu właśnie w jeździectwie był także Tadeusz Komorowski – późniejszy dowódca Powstania Warszawskiego.
Opracowanie:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS