Materiał powstał przy współpracy z firmą morele.
Gdy w 2002 roku na rynku pojawił się Battlefield 1942, do dzisiaj pamiętam ten absolutnie epicki, główny motyw dźwiękowy. Do dzisiaj rozbrzmiewa on w mojej głowie właśnie w tej oryginalnej, niezmienionej postaci, gdy tylko pomyśle o którejkolwiek z gier tej serii. Pierwsza odsłona, która wyszła tylko na PC, była pewnym powiewem świeżości. DICE wykreowało prawdziwy i bardzo realistyczny, jak na tamte czasy, klimat II Wojny Światowej. Ogromne pole bitwy skupiające do 64 graczy pozwalało na niemal całkowitą dowolność w podejmowanych działaniach. Mapy osadzono w czterech różnych lokalizacjach, a rozgrywka polegała na wcieleniu się w postać zwiadowcy, szturmowca, medyka, żołnierza przeciwpancernego i inżyniera, który potrafił skutecznie pozbyć się dowolnego czołgu. Istotnym czynnikiem wpływającym wtedy na przebieg bitwy, była możliwość poruszania się 35 różnymi pojazdami, w tym czołgami, bombowcami, myśliwcami, a nawet okrętami podwodnymi czy pancernikami.
Sprawdź prezenty, które pokochają Twoje gry
Battlefield 1942 wyznaczył pewne standardy, które kontynuował Battlefield 2
Pierwsza odsłona tej serii wciągnęła mnie bez reszty na długie godziny. Rozgrywkę można było toczyć albo w trybie wieloosobowym, albo w pojedynkę z pomocą botów sterowanych przez sztuczną inteligencję. Nie zabrakło też trybu fabularnego dla jednego gracza, podzielonego na cztery krótkie kampanie po 12 misji. Współpraca zespołu i walka w imieniu jednej z sił II WŚ – aliantów lub wojsk Osi, dostarczała ogromnych pokładów radości. Co ciekawe, pierwsza część serii zdobyła szereg nagród, w tym od Amerykańskiej Akademii Sztuk i Nauk Interaktywnych za grę roku, innowacje w dziedzinie gier komputerowych oraz szczególnych osiągnięć na polu rozgrywki wieloosobowej. Dwa lata później wydano samodzielny dodatek – Battlefield Vietnam, przez niektórych uznawany za kontynuację. Ten tytuł wprowadzał tryb przejęcia flagi, który znacząco ożywił rozgrywkę. Nic dziwnego, że wydawca (EA) podjął decyzję o przygotowaniu epickiej “dwójki” i DICE jeszcze w 2004 roku zapowiedziało Battlefield 2, który był już czymś… zupełnie innym.
Druga odsłona serii koncentrowała się na współczesnym konflikcie, który opowiadał o fikcyjnej wojnie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Chinami oraz Koalicją Środkowowschodnią. Wtedy były to czasy aktywnej wojny USA z terroryzmem w wyniku ataku na World Trade Center w Nowym Jorku. Odnosiłem wrażenie, że DICE we współpracy z EA pragnie nieco do tego nawiązać, oferując graczom dostęp do ówcześnie wykorzystywanych broni i sprzętu wojennego. Gra została bardzo ciepło przyjęta na rynku, mogąc pochwalić się średnią na poziomie 91% z 55 recenzji. W późniejszym czasie wydano aż trzy duże dodatki, które wprowadzały łącznie 14 kolejnych map, elitarne oddziały specjalne, europejskie siły zbrojne czy lekkie śmigłowce i samoloty szturmowe. Do wyboru gracza oddanych zostało aż 7 różnych klas, w tym snajper czy grenadier.
Nigdy nie zapomnę, jak odpaliłem Battlefielda 2 na karcie graficznej NVIDIA GTX 6800 Ultra w wydaniu Gainwarda, w tandemie z procesorem Intel Pentium 4 taktowanym z prędkością 3200 MHz. Do tego aż 2 GB pamięci RAM, co w tamtych czasach było olbrzymią ilością. Wspomniane GPU było wtedy najszybszym, konsumenckim układem dostępnym na rynku wydanym w 2004 roku. Gdy zobaczyłem maksymalną jakość ustawień graficznych w Battlefield 2 przy rozdzielczości 1280×1024, dosłownie zbierałem szczękę z podłogi. Możecie mi wierzyć, że chociaż teraz brzmi to śmieszne, to wtedy zachwyt wzbudzał każdy, najdrobniejszy nawet element, a efekty wybuchów czy jakość tekstur wręcz zwalały z nóg. To była jedna z najładniejszych gier na rynku. Bujne zarośla czy epickie, ogromne pola bitew dostarczały niezapomnianych wrażeń.
Warto dodać, że w październiku 2005 roku na rynku pojawił się Battlefield 2: Modern Combat, wydany na konsole Xbox oraz PlayStation 2, a potem przekonwertowany na Xboxa 360. Względem wersji na komputery pojawiło się sporo różnic, w tym ograniczenie liczby graczy na jednej mapie do 24 osób. Gracze mogli bawić się w trybie podboju oraz przejęcia flagi. Graficznie było całkiem przyjemnie dla oka, a rozgrywka mimo wszystko dostarczała sporo frajdy. Kilka miesięcy później do sklepów wprowadzono Battlefield 2142. Część osadzoną w przyszłości, która tylko w pewnych aspektach kojarzyła się z poprzednim odsłonami serii. Zamiast czołgów, dla przykładu, występowały gigantyczne, dwunożne mechy. Chociaż ogólny odbiór nie był szczególnie negatywny, to pojawiały się głosy, że to już zbyt wiele, a Battlefield zmierza w zdecydowanie złym kierunku. Główne założenia nie zostały zmienione, drużyny dalej mogły mieć do 64 graczy, a przyczyną konfliktu była kolejna epoka lodowcowa, która znacząco ograniczyła dostęp do niezbędnych surowców. Co ciekawe, to pierwsza część serii w której nie występowały Stany Zjednoczone.
Battlefield 3 to istotny krok w bardzo dobrym kierunku, a zaraz potem wyszedł jeszcze lepszy Battlefield 4
W międzyczasie pojawiały się mniejsze czy większe odsłony, jak sieciowy Battlefield: Heroes czy bardzo udany, skoncentrowany na kampanii singlowej Battlefield: Bad Company, a także jego kontynuacja – Bad Company 2 z rewelacyjnym, polskim dubbingiem zrealizowanym między innymi przez niezawodnego Cezarego Pazurę w roli głównej. Przyszła jednak pora, żeby wrócić do “głównego nurtu” całej serii. DICE w 2010 roku zapowiedziało następcę legendarnej już wtedy dwójki – Battlefield 3. W mojej ocenie jedną z najlepszych części serii, jakie kiedykolwiek powstały. Grałem w nią nieprzerwanie przez kilkaset godzin, szczególnie zachwalając zwykły, klasyczny tryb deathmatch. Zarówno ta część, jak i kolejna utrzymywały klimat współczesnego konfliktu.
Pod względem mechanik rozgrywki twórcy dalej pozostali przy wypracowanym wcześniej schemacie. Mogliśmy toczyć bitwy z udziałem 64 graczy. Jedną z najważniejszym zmian było wykorzystanie nowego silnika graficznego – Frostbite 2, wyposażonego w kolejną iterację silnika fizycznego, którego poprzedników mogliśmy już podziwiać w Bad Company czy Battlefield 1943. Tym razem wszystko niszczyło się jeszcze bardziej i z jeszcze większą siłą, a skutki naszych działań wojennych mogliśmy zaobserwować już po kilku minutach rozgrywki, gdy większość mapy była w prawdziwych zgliszczach. Co ciekawe, Battlefield 3 powstawał głównie z myślą o PC i to ten tytuł uznaje się za pierwszą grę kompletnie nowej, ósmej generacji. Graficznie był absolutnie powalający, ale wiązało się to z bardzo wysokimi wymaganiami sprzętowymi. Podtrzymał jednak klasę “dwójki” i w dniu premiery również gwarantował opad szczęki, jeżeli tylko dysponowaliśmy komputerem zdolnym uciągnąć te grę na maksymalnych detalach. Do trzeciej odsłony wydano aż 5 dodatków, a potem kontynuowano ten trend przy kolejnej części.
Battlefield 4 nie zrobił na mnie aż tak wielkiego wrażenia, ale wiem, że przez wielu z Was doceniany jest za jeszcze większą dynamikę i szereg nowych rozwiązań. Fabułę osadzono w 2020 roku, czyli sześć lat po wydarzeniach z “trójki”. Były to już czasy dużo większej personalizacji żołnierzy, dlatego EA rozpoczęło regularny cykl nakreślania bohaterów, którymi mogliśmy sterować podczas kampanii dla jednego gracza. W konflikcie biorą udział trzy wielkie nacje – USA, Chiny i Rosja. Był to pierwszy Battlefield wydany także na debiutujące w 2013 roku PlayStation 4 oraz Xboxa One i jedna z pierwszych gier, którą kupiłem na nowej generacji. Graficznie robił duże wrażenie, wprowadzał też do rozgrywki “tryb dowódcy” oraz nowy silnik graficzny – Frostbite 3. Gra zebrała oceny na poziome 8/10, co było całkiem niezłym wynikiem, ale na prawdziwą rewolucję musieliśmy jeszcze chwilę zaczekać.
Battlefield 1 czyli najlepsza odsłona serii od czasów jej premiery w 2002 roku
DICE podjęło zdecydowane kroki, by całkowicie zmazać plamę, jaką był fatalnie odebrany Battlefield Hardline. Stworzono pełnoprawną kontynuację “czwórki”, czyli Battlefield 1. Swoisty powrót do korzeni serii, ale tym razem osadzony w czasach I Wojny Światowej, której wątki nie zostały tak wyczerpane w grach wideo, jak przy II WŚ. Dzięki temu gracze poczuli tak potrzebny powiew świeżości. Battlefield 1 został wydany w 2016 roku na PC, Xboxa One oraz PlayStation 4 i z miejsca zachwycił wszystkich, nawet największych krytyków serii. Średnia ocen dobijała do 9/10 niezależnie od platformy, a krytycy doceniali przede wszystkim klimat i ciężar każdego z żołnierzy. Świetnie odebrano kampanię dla jednego gracza inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami historycznymi. Mapy do zabawy wieloosobowej osadzono w lokalizacjach na całym świecie.
Producenci oznajmili, że wybór I Wojny Światowej był przemyślaną decyzją, ponieważ dostępny wtedy arsenał i możliwości doskonale spełniały oczekiwania współczesnych graczy. Ponadto była to tzw. “wojna totalna”, co ponoć chodziło po głowie twórcom już od dłuższego czasu i wydając Battlefield 1, zrealizowali swoje marzenie. W recenzjach szczególnie chwalona była oprawa graficzna, która dalej wykorzystywała silnik graficzny Frostbite 3, ale z pewnymi bardzo istotnymi zmianami. Poprawie uległy tekstury i oświetlenie, które przybrało teraz o wiele więcej źródeł światła. Ponadto pięknie błyszczały elementy pancerzy i zbroi, a zachwyt wzbudzały też animacje kończące ciosy dla poszczególnych broni białych, które brutalnie i bardzo sugestywnie podkreślały, że nie było wtedy miejsca na litość.
Tym, co szczególnie wyróżniało BF1, była doskonała kompozycja detali, niezależnie od ustawień jakości grafiki. Gdy mieliśmy słabszy sprzęt, nie mogliśmy narzekać na to, co może wizualnie oferuje najnowsze osiągnięcie DICE. Battlefield 1 był pod wieloma względami rewolucyjny, jeśli chodzi o technikalia – bazował na tym samym silniku, co BF4, ale przeszedł znaczącą rozbudowę. Przede wszystkim otrzymał pełne wsparcie dla bibliotek DirectX 12. Zyskały także cienie, głównie za sprawą dopracowanego ambient occlusion (czyli wystawienia obiektów na efekty światła rozproszonego). Battlefield 1 był bardzo dobrze zoptymalizowany już na etapie testów alfa, a na karcie graficznej NVIDIA GTX 1080 można było uruchomić te grę nawet w rozdzielczości 5K (czyli 5120×2880) i dalej zachować płynność rozgrywki.
Co ważne, DICE wykorzystało w BF1 technologię, którą już wcześniej wdrożono na potrzeby gry Battlefront. Mowa, rzecz jasna, o fotogrametrii. W skrócie, jest to technika bazująca na rzeczywistych zdjęciach służących do modelowania, teksturowania czy pomiarów obiektów i elementów otoczenia w taki sposób, by uzyskać możliwie jak najbardziej realistyczne efekty. Całości dopełniały też dynamiczne i zmienne warunki pogodowe, a gdy pole bitwy zalewał deszcz, można było dosłownie zbierać szczękę z podłogi. Edycja komputerowa, względem konsolowej, miała też dodanych kilka istotnych usprawnień. Zdjęto blokadę z możliwych do wyświetlenia liczby klatek na sekundę i zagwarantowano wsparcie dla monitorów ultraszerokokątnych w formacie 21:9. Pamiętam, jak grałem w te grę zarówno na PlayStation 4 Pro, jak i na potężnym PC i chociaż tu i tu robiła na mnie ogromne wrażenie, to w komputerze dysponowałem kartą graficzną NVIDIA Geforce GTX 1080Ti, procesorem Intel Core i7-7700K oraz 32 GB pamięci RAM. Taki sprzęt pozwalał na płynne odpalenie tej gry w natywnej rozdzielczości 4K i utrzymanie przedziału 80-95 klatek na sekundę, co dawało niesamowitą przyjemność z zabawy.
Battlefield 1 nadal pozostaje dla mnie produkcją absolutnie wyjątkową. Nabiłem w niej blisko 400h i regularnie wracam do tego brudnego, brutalnego świata I WŚ. Chociaż dzisiaj nie znajdziemy już tak pełnych serwerów jak jeszcze dwa lata temu, to dalej mamy z kim grać. Jeżeli jeszcze nie graliście to z czystym sumieniem polecam. BF1 nic się nie zestarzał i nawet dzisiaj robi ogromne wrażenie, szczególnie na potężnym PC. Wydany w 2018 roku BFV, którego nazewnictwa względem poprzednika zupełnie nie rozumiem, to pierwsza w historii produkcja wykorzystująca dobrodziejstwa ray-tracingu. Posiadacze kart graficznych NVIDIA RTX z serii 20×0 mogli podziwiać niezwykłe efekty realistycznych odbić wybuchów w karoseriach pojazdów czy pobliskich szybach. Świetne wrażenie robiły też wszędobylskie kałuże czy refleksy na trzymanej przez żołnierza broni. To jedna z tych gier, która do dziś wykorzystywana jest jako solidny benchmark dla komputerów stacjonarnych.
Sprawdź prezenty, które pokochają Twoje gry
Battlefield 2042 – premiera już za nami i chociaż gracze narzekają, to EA regularnie wprowadza poprawki
Grałem w testy alfa i beta najnowszego Battlefielda i muszę przyznać, że miałem bardzo mieszane odczucia co do tej gry. Na szczęście DICE zakasało rękawy i w dniu premiery dostarczyło produkcje o wiele lepszą i bardziej dopracowaną od wcześniejszych wydań, które widziałem przedpremierowo. To dobry tytuł o wielkim potencjalne, który należy teraz odpowiednio pielęgnować. Największą zmianą jest zwiększenie pól bitew do 128 graczy, co wiąże się z kolosalną przebudową lokacji. Niekiedy wydają się one po prostu zbyt wielkie, a przez to pogorszeniu uległa sama dynamika zabawy. Na szczęście twórcy zdecydowali się udostępnić tryb nazwany “Portal”, dzięki któremu możemy samodzielnie skomponować pojedynek i dobrać bronie z czasów II Wojny Światowej ze współczesnymi pojazdami bojowymi i odwrotnie. Odświeżono mapy zawarte w kultowych częściach – Battlefield 1942, Battlefield 3 oraz Battlefield: Bad Company 2. Tylko od nas zależy, w jaki sposób wykorzystamy wszystkie dobrodziejstwa, ale społeczność już teraz pokazuje swoją wielką kreatywność. Co ważne, BF2042 obsługuje wszystkie najważniejsze technologie NVIDIA, zaczynając od ray-tracingu i DLSS w wersji 2.3, a kończąc na technice NVIDIA Reflex, która znacząco obniża opóźnienia. A Wy którą część lubicie najbardziej? Zapraszam do dyskusji w komentarzach!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS