A A+ A++

Jak dodała, jej ugrupowanie zaproponowało w tym obszarze już wcześniej swoje propozycje. “To m.in. zmiany w funduszu wsparcia kredytobiorców. My mówimy, że trzeba go jeszcze urealnić, bo on jest odrealniony. Żeby większa grupa ludzi mogła z niego skorzystać, po pierwsze o trochę wyższych dochodach, bo realnie koszty życia nam wzrosły i te zaczytane w funduszu parametry są odrealnione, odbiegają za bardzo od rzeczywistości. A dwa – sama kwota spłacanego kredytu jest tam niewystarczająca, przeliczanie tego, kto może ten kredyt dostać, poza tym, że stracił pracę, tam są jeszcze inne parametry. Je jeszcze trzeba urealnić” – podkreśliła.

Bianka Mikołajewska pytała swojego gościa także o zaproponowane przez premiera tzw. wakacje kredytowe.

“Tu mam wrażenie, że premier wsłuchał się m.in. w mój głos, bo od dawna mówię, że mamy niezwykle restrykcyjne prawo w tym obszarze w Polsce, które dopuszczało wakacje kredytowe do 3 miesięcy w ogóle w zasadzie na jakiś dłuższy okres. Ja wychodzę z założenia, że można to zrobić prościej, niż premier proponuje. Powinniśmy dopuszczać ok. 10 proc. czasu trwania umowy kredytowej. Może nam się poślizgnąć coś w życiu, możemy nie mieć pieniędzy na odsetki i bank powinien zwiększyć długość tych wakacji kredytowych. W propozycji premiera jest za dużo kombinacji, za dużo kombinowania” – zaznaczyła.

“Ja uważam, że zawsze – czy w kryzysie, czy poza kryzysem – może nam się noga podwinąć, możemy się poślizgnąć i mieć problem z obsługą kredytu i naprawdę tego typu regulacje mogą zostać rozluźnione trwale, ponieważ to jest do skalkulowania w ryzyku bankowym, oczywiście przy współpracy z nadzorem bankowym, który wyznacza pewne kryteria maksymalnego czasu trwania kredytu, czy wieku, do którego możemy być kredytowani. Jeżeli tu nadzór pójdzie na pewne ustępstwa, to tu naprawdę wiele można zrobić i to nawet w sposób trwały, żeby to prawo było bardziej przystępne do naszego życia” – dodała.

“Najbardziej niebezpieczna jest spirala płacowo-cenowa. Na nią rząd nie będzie miał wpływu”

“Dziś, przy 11-procentowej inflacji, każdy chce dostać podwyżkę, chociaż inflacyjną. Pracodawca ile może, tyle podwyżki proponuje, ale ponieważ traci rentowność, traci zyskowność swojej produkcji czy usług, które wykonuje, to chce podnieść ceny. Wiec w takiej spirali płacowo-cenowej pensje gonią ceny, a ceny gonią pensje, bo trzeba je upchnąć w koszty działalności” – mówiła w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Paulina Hennig-Kloska.

Jej zdaniem, to właśnie spirala płacowo-cenowa jest najbardziej niebezpieczna dla gospodarki. “Bo o ile na dotychczasowe wskaźniki państwo w jakiś sposób miało wpływ, o tyle na spiralę płacowo-cenową wpływu już nie ma” – mówiła posłanka. “Mechanizmy rynkowe biorą górę. I nikt nie będzie prowadził działalności poniżej kosztu opłacalności, dopłacając do biznesu. Co najwyżej będzie chciał wytrzymać te trudne lata, nie notując strat” – dodała. 

Bianka Mikołajewska pytała również swojego gościa o wciąż podnoszone stopy procentowe. Zdaniem Hennig-Kloski, bank centralny sam niweczy swoje działania.

“Stopy procentowe mają – po pierwsze – umacniać złotego, a po drugie studzić gospodarkę. Z drugiej strony mamy sytuację, w której bank centralny właśnie zwiększając ilość pieniądza na rynku, drukując pieniądze, osłabia tę walutę” – mówiła posłanka. “Bo jak jest pieniądza więcej na rynku, to on tanieje. Jeżeli mamy taką sytuację, że podwyżka stóp procentowych ma studzić inflację, a rząd wciąż wypuszcza nowe propozycje, które tę gospodarkę rozkręcają, to nie ma spójnej polityki, która by tę gospodarkę miała chłodzić i sprawiać, żeby na przykład po stronie konsumpcji nie napędzać cen poprzez wzrost konsumpcji” – dodała posłanka Polski 2050. 

Przeczytaj rozmowę:

Bianka Mikołajewska: Dzień dobry. Naszym gościem jest dzisiaj pani poseł Paulina Hennig-Kloska, członkini sejmowej komisji finansów, członkini Polski 2050 Szymona Hołowni.

Paulina Hennig-Kloska: Witam serdecznie, dzień dobry.

Pani poseł, premier Morawiecki ogłosił dzisiaj plan pomocy kredytobiorcom, właściwie zarys takiego planu pomocy kredytobiorcom. Jak pani ocenia te propozycje rządu?

Oczywiście musimy poczekać, co pojawi się w papierze w ustawie, bo rząd czasami jedno mówi, drugie robi itd. Po pierwsze – dobrze, że premier Morawiecki w ogóle zauważył, że trzeba coś zrobić, bo długo nie widział potrzeby działania, a nadzór bankowy, czyli KNF, w zasadzie pozostawał w niemocy, jeżeli chodzi o jakiekolwiek zmiany regulacji, czy też rekomendacje wydawane bankom, a jak widzimy zyski baków rosną – po 2 miesiącach tego roku 100 proc. do góry. Na pewno jest przestrzeń do pomagania i na pewno musimy pomóc kredytobiorcom, bo zawsze taniej jest podtrzymać zdolność kredytową narodu, niż zmierzyć się z masową windykacją, np. w obszarze kredytów hipotecznych. My zaproponowaliśmy w tym obszarze już wcześniej nasze propozycje, m.in. zmian w funduszu wsparcia kredytobiorców, który jest zasilany z środków bankowych właśnie.

Tak, premier również zgłasza propozycję dotyczącą tego funduszu, żeby zwiększyć ten fundusz przede wszystkim…

A my mówimy, że trzeba go jeszcze urealnić, parametry korzystania z niego, bo on jest odrealniony i dzisiaj bardzo wiele wniosków składanych do funduszu…

Czyli, żeby ci, którzy zmagają się z problemami, z kredytami, żeby szybciej mogli z niego korzystać, niż to ma miejsce dzisiaj, czy też mając nawet wyższe wynagrodzenie niż…

Żeby większa grupa ludzi mogła z niego skorzystać, po pierwsze o trochę wyższych dochodach, bo realnie koszty życia nam wzrosły i te zaczytane w funduszu parametry są nierealne, odrealnione, odbiegają za bardzo od rzeczywistości. A dwa – sama kwota spłacanego kredytu jest też tam niewystarczająca, przeliczanie tego, kto może ten kredyt dostać, poza tym, że stracił pracę, tam są jeszcze inne parametry. Te parametry trzeba urealnić. My złożyliśmy taką propozycję, będziemy o niej rozmawiać, kiedy rząd wyjdzie ze swoimi propozycjami, bo propozycje Morawieckiego są niewystarczające. Tak samo jeżeli chodzi o zmianę stopy procentowej. Premier tam na razie zaproponował tylko i wyłącznie, że teraz zamiast WIBOR-u 6-miesięcznego ma być taki…

… Powiedzmy co to jest WIBOR i co od tego zależy.

To jest ta stopa procentowa, która dzisiaj tak rośnie. Jeżeli mamy oprocentowanie kredytu, to on się składa ze stopy procentowej i z marży banku. Stopa procentowa to jest taki wskaźnik, za którym banki niby pożyczają pieniądze. Mówię niby, bo w gruncie rzeczy banki w różny sposób pożyczają pieniądze, bardzo często poniżej tej stopy, a obciążają nas całą stopą. I ja mówię o czymś takim, że my powinniśmy przede wszystkim dzisiaj kalkulacje pożyczania pieniądza również w tej stopie regulowanej, w tej części regulowanej przez państwo, urealnić, urynkowić, żeby ona faktycznie odzwierciedlała koszt pieniądza. Bo banki dzisiaj co robią? Z jednej strony pobierają dość wysokie już oprocentowanie od kredytów, a z drugiej strony, nie oddają tego na oprocentowaniach lokat bankowych…

Lokaty cały czas są na poziomie – walutowe w ogóle 0 proc., 1 procent złotówkowe…

Jak ktoś kombinuje, przenosi środki z banku do banku, to załapie się na jakieś 3-4 proc., ale trzeba się naprawdę nieźle nabiegać z tymi pieniędzmi, oszczędnościami, żeby na takie oprocentowanie trafić i to w krótszym okresie. Przez to właśnie tu banki zarabiają ogromne pieniądze i tu jest ogromna przestrzeń dla regulatora, bo jest to przestrzeń regulowana przez państwo, to są stawki z tabeli Narodowego Banku Polskiego, wynikają te tzw. stopy procentowe, w oparciu, o które wyceniane są kredyty i lokaty, a banki do tego – po stronie kredytów – dokładają, a po stronie lokat zdejmują, dając mniej za lokaty i przez to im zyski drastycznie rosną, a nadzór pozostaje głuchy i niemy. I dotychczas nie reagował. I tu jest ogromna przestrzeń. 

Czyli rozumiem, że ocenia pani, że to jest krok w dobrym kierunku, ale jeszcze niewystarczający?

Niewystarczający. Będziemy o tym wszystkim, o czym tu mówiłam, rozmawiać, kiedy rząd przyjdzie ze swoimi propozycjami, bo jest ogromna przestrzeń do pracy.

A jeżeli chodzi o tę propozycję zgodnie, z którą kredytobiorcy mają takie wakacje kredytowe – gdyby mieli problemy ze spłatą kredytów, mogą spłatę jednej raty kwartalnie przesunąć na kolejny okres, na kolejny rok.

Tu mam wrażenie, że premier wsłuchał się w głos między innymi mój, bo od dawna mówię, że mamy niezwykle restrykcyjne prawo w tym obszarze w Polsce, które dopuszczało wakacje kredytowe do 3 miesięcy w ogóle w zasadzie na jakiś dłuższy okres. Ja wychodzę z założenia, że można zrobić prościej, niż premier proponuje. Około 10 proc. powinniśmy dopuszczać, że (przez) 10 proc. czasu trwania umowy kredytowej może nam się poślizgnąć coś w życiu, możemy się wyłożyć, nie mieć pieniędzy na odsetki i bank powinien zwiększyć długość tych wakacji kredytowych mniej więcej do 10 proc. trwania umowy. Czyli jeżeli to jest umowa dziesięcioletnia to rok, jeżeli trzydziestoletnia, to nawet 3 lata. Gdzieś w propozycji premiera jest uwzględniana, ale tam jest tak dużo kombinacji. Za dużo kombinowania.

Tutaj głównie premier skupia się na tych, powiedzmy, kryzysowych – teraz, na dwa te najbliższe lata – wakacjach, bo nie ma mowy o tym, że będzie również przedłużane to rozwiązanie na kolejne lata, tylko, że właśnie teraz, kiedy grozi nam kryzys gospodarczy. Właśnie wiele firm ma problemy z płynnością, i tak dalej, że teraz ma to być.

Ja uważam, że zawsze w kryzysie czy poza kryzysem może nam się noga pod podwinąć. Możemy się pośliznąć i mieć problem z obsługą kredytu. I naprawdę tego typu regulacje mogą zostać rozluźnione trwale, ponieważ to jest do skalkulowania w ryzyku bankowym. Oczywiście przy współpracy z nadzorem bankowym, który wyznacza pewne kryteria też maksymalnego czasu trwania kredytu czy też wieku, do którego możemy być kredytowani. Jeżeli tu nadzór pójdzie na pewne ustępstwa, to naprawdę wiele można zrobić i nawet w sposób trwały, żeby prawo było bardziej przystępne do naszego życia. Tak jak powiedziałam, czy w kryzysie, czy poza możemy zachorować, możemy stracić z tego tytułu pracę i nie ma powodu, żebyśmy tu mieli jedno z najbardziej restrykcyjnych praw w Europie.

Premier wiąże te rozwiązania z problemem inflacji, który w tej chwili mamy. Mówi o tym, że to pomoże przejść kredytobiorcom przez trudny czas podniesionych stóp procentowych. Ale według ekonomistów te rozwiązania zniweczą z kolei działania Rady Polityki Pieniężnej, która walczy z inflacją. Ta w ostatnim czasie się obudziła i podnosi stopy procentowe, no i właśnie to ma mieć skutek antyinflacyjny. Czy to rząd robi swoje, a Rada Polityki Pieniężnej swoje?

Wysiłek banku centralnego i tak jest niweczony z innych powodów. Po pierwsze, dlatego, że bank centralny z jednej strony podnosząc stopy procentowe, próbuje umacniać nam walutę, a z drugiej strony osłabiał ją i wciąż osłabia poprzez tzw. luzowanie polityki fiskalnej. Co to oznacza? Że rząd pośrednio przez BGK wypuszcza obligacje, które są skupowane przez bank centralny w zasadzie z obejściem konstytucji, która zabrania tego w sposób pośredni. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolscy astrofizycy zaobserwowali wysokoenergetyczne promieniowanie gamma z nowej
Następny artykuł45. sesja Rady Miasta przed nami