A A+ A++

Większej groteski rząd niemiecki nie mógł wymyślić niż wzmocnienie siły obronnej Ukrainy przekazaniem w formie darowizny pięciu tysięcy hełmów. Nie po to, by uchronić Ukraińców przed atakiem wojsk rosyjskich wyłącznie rzucających kamieniami, lecz używających nowoczesnej ostrej broni, zdolnej zabijać przeciwników z odległości kilkuset metrów.

Niemiecka pomoc wygląda niemal tak, jakby nagiego człowieka, marznącego zimą na dworze próbować chronić przed wyziębieniem podarowaniem skarpetek. Żeby wzmocnić wymowę tego karykaturalnego gestu niemiecka minister obrony Christine Lambrecht z dumą podkreśliła, że owe hełmy „ są bardzo wyraźny sygnałem, który mówi, po której stronie jesteśmy”.

Ze wszech miar, byłoby dla Niemiec korzystniejsze powstrzymanie się od tak niefortunnych demonstracji swoich fałszywych intencji. Ten rodzaj wsparcia jest próbą dziecinnego oszustwa opinii światowej „po czyjej stronie są”. To po prostu kolejne potwierdzenie „że są wyłącznie i zawsze po swojej stronie”. A ten gest miał teoretycznie zadowolić obie strony – Putina oraz większość państw europejskich potępiających potencjalny atak Rosji na Ukrainę.

Przesyłając kontener hełmów, Niemcy puszczają oko do Putina, w stylu – „sam rozumiesz, że dla świętego spokoju pozorujemy postawę twojego przeciwnika, dzięki czemu możemy dalej prowadzić nasze interesy w atmosferze większego komfortu”. Dla drugiej strony, hełmy będą drobnym przyczółkiem do budowania narracji:

Nie możecie nam zarzucić, że nic nie zrobiliśmy, by pomóc Ukrainie i odstraszyć Rosję.

W istocie to rzekome wsparcie Niemiec dla Ukrainy ma tak naprawdę gorzki smak wykpienia się, gdyby spojrzeć z punktu widzenia minimalnych potrzeb zgłaszanych przez władze Ukrainy. Ustami swego ambasadora w Berlinie prosili Niemców przynajmniej o 100 tysięcy hełmów oraz tyle samo kamizelek kuloodpornych, na potrzeby jednostek tworzonych z cywilnych wolontariuszy, przygotowujących się do ewentualnej obrony kraju.
Realna pomoc Ukrainie, na jaką zdobyli się Niemcy, owe pięć tysięcy hełmów są także lekcją dla nas. Bez przerwy powtarzamy – ufając tym słowom – że przynależność do Unii Europejskiej jest jedną z gwarancji naszego bezpieczeństwa. Biorąc pod uwagę, jaką rolę pełnią Niemcy w UE, ta gwarancja dość mocno się kurczy. I zależeć może od tego, kto będzie agresorem. Jeżeli np. Nikaragua, to z pewnością możemy spać spokojnie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMiłość po białorusku. Więźniarka polityczna wyszła za mąż w kolonii karnej
Następny artykułŻaryn: Agresor jest jeden – Rosja