Gdy kilka dni temu Helen Hunt została sfotografowana w na plaży w Malibu, zagraniczne portale zaczęły się rozpisywać o jej płaskim brzuchu, długich nogach i “figurze, której mogą pozazdrościć jej nastolatki”. 56-latka już jakiś czas temu jasno dała do zrozumienia, że w nosie ma kulturę diet i gonitwę za “idealnym” ciałem.
Helen Hunt surfuje w Malibu
– Nie chodzę na siłownię. Nie stosuję żadnych diet, nigdy – mówiła Hunt w jednym wywiadów sprzed kilku lat. Przyznała też, że gdy zaczynała karierę, zdarzało jej się stosować diety odchudzające, jednak zawsze gdy to robiła, “czuła się żałośnie”. Postanowiła, że zamiast tego poświęci czas na to, co daje jej radość – na aktywność fizyczną. By dobrze czuć się we własnym ciele, biega, spaceruje, ćwiczy jogę i surfruje. Daleka jest jednak od obsesyjnego dążenia do szczupłej sylwetki.
– Dla mnie to religia: nigdy nie być na diecie. Mam wrażenie, że to czyni nas nieszczęśliwymi. Dlatego zdecydowałam, że wole nie mieć “idealnego ciała”, niż musieć stosować diety. Gdy porzuciłam tę myśl o dążeniu do sylwetki, którą zawsze chciałam mieć, moje ciało zaczęło się zmieniać i przypominać to, o jakim marzyłam – mówiła aktorka.
Jej słowa to doskonała lekcja dla wszystkich kobiet: róbmy to, co sprawia nam przyjemność. Nie katujmy się dietami i nie dążmy do ideału, który, uwaga, nie istnieje.
Zobacz także: Jak zrobić pyszny shake śniadaniowy?
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS