Nic tak nie zatrzęsło potęgą brytyjskiej monarchii od fatalnego roku 1997, gdy księżna Diana zmarła tragicznie. Gdy Meghan i Harry zrzekli się obowiązków i przywilejów pracujących członków rodziny, nie można było dłużej udawać, że Windsorowie są szczęśliwą i kochającą się rodziną. Już niebawem usłyszymy wyznania wszystkich krzywd Susseksów na oczach milionów widzów. Najsmutniejsze może być jednak to, że do tego wcale nie musiało dojść! O przyczynach, a co ważniejsze, skutkach historycznego rozłamu rozmawiamy z Markiem Rybarczykiem. Publikujemy pierwszą część wywiadu.
Publicysta, znawca kultury, historii i polityki współczesnej Wielkiej Brytanii, wieloletni dziennikarz radia BBC napisał książkę “Elżbieta, Filip, Diana i Meghan”, w której wieszczy zmierzch ery Windsorów.
Basia Żelazko, WP: Wiem, że to skomplikowane, ale kiedyś będzie trzeba napisać w podręcznikach do historii: co się stało, że Harry i Meghan opuścili rodzinę królewską?
Marek Rybarczyk: Moim zdaniem Meghan planowała to przez wiele miesięcy, zanim doszło do tego przesilenia na początku 2020 roku. Na to jest parę dowodów, m.in. to, że zarejestrowali markę Sussex Royal dla swoich usług psychologicznych, doradczych, dla tuzinów przedziwnych produktów, które chcieli sprzedawać. Na to, jak wiemy, królowa się nie zgodziła. Ale fakt, że oni się za to zabrali, wskazuje na to, że Meghan nalegała na ten wyjazd od dawna.
To oczywiście było częściowo spowodowane jej przeżyciami w Wielkiej Brytanii. Było jej bardzo trudno dostosować się do zasad brytyjskiego dworu, gdzie to nie ona, a królowa była tą najważniejszą osobą. Gdzie należało zachować się tak, a nie inaczej, co ona sobie wielokrotnie lekceważyła. Jednocześnie to jest sytuacja nie do pozazdroszczenia: bycie młodą kobietą wchodzącą na dwór brytyjski i konfrontacja z tabloidami brytyjskimi. A media działają tak, że najpierw “wynoszą na ołtarze” jakąś celebrytkę, potem znajdują jakąś wadę, np. to, że Meghan lekceważy jakieś zasady protokołu, po to, by potem znowu napisać, jaka ona jest wspaniała itd.
Jaki w tym sens?
Za tym kryje się zasada funkcjonowania mediów: chęć sprzedaży. Meghan była parę razy potraktowana prawie “z buta”, niemal po rasistowsku. Media w Ameryce są jeszcze bardziej wolne niż te w Wielkiej Brytanii i w gazetach tam sprzedawanych jest również odsądzana od czci i wiary. I jakoś to nie powoduje, że ona ucieka z Ameryki do kolejnego kraju. Mam taki dość cyniczny pogląd i piszę o tym w swojej książce: wydaje mi się, że Meghan to jest taka sprytna młoda osoba, przedstawicielka pokolenia “me, me, me”, która wie, jak zrobić karierę. Zrobiła karierę umiarkowaną w serialu “W garniturach” i pewnie autentycznie zakochała się w Harrym, natomiast szybko zrozumiała, że może być celebrytką światowej klasy. Z kolei w Londynie zrozumiała, że życie na dziesiątkach imprez i w rygorach formalizmu brytyjskiego dworu nie jest tym, czego ona by chciała.
Wracając do pytania: to był plan, oczywiście nie od początku świadomy. Meghan w pewnym momencie zrozumiała, że może jakby zassać sławę Windsorów, dopisać do swojego CV, wrócić do Kalifornii i z aktorki drugoplanowej stać się aktorką pierwszoplanową. A być może nawet polityczką, bo mówi się, że jest możliwe, by ona zrobiła sporą karierę polityczną w USA. Więc z jednej strony to było poczucie zaszczucia przez media, ale przesadzone. Bo nikt na nią jak na Dianę nie szczuł! Na Dianę pluto, by się odwróciła do fotografów. A Meghan wcale nie miała aż tak ciężko, była chroniona przez ochroniarzy, swą prywatność chroniła, jak tylko chciała. I ciekawe, teraz, gdy chce robić karierę jako celebrytka, zaczyna się bardzo odsłaniać. Zaczyna pokazywać intymne szczegóły swoich dramatycznych przeżyć, jak poronienie w zeszłym roku.
Uważa pan, że ten felieton na temat poronienia i zdjęcie towarzyszące ogłoszeniu ciąży, to jej element polityki bycia celebrytką?
Tak, ona ma sztab prawników i ludzi od PRu. Każdy krok, który robią Meghan i Harry, to są kroki komercyjne. Oni zastanawiają się, ile milionów dolarów i jak szybko można wypompować ze statusu celebrytów, który mają. Nie wiedzą, co się stanie z ich karierą za 3 lata. Czy nadal będą mogli brać miliony za każde wystąpienie, za kręcenie jakichś banalnych filmików. Każde zdjęcie, jak to teraz Meghan w ciąży, jest elementem kampanii przypominania “jesteśmy wspaniali!”. Myślę, że było im ciężko, ale Meghan wychodząc za księcia, dobrze wiedziała, co robi.
Ona powiedziała w jednym z wywiadów: “Wiedziałam, że będzie ciężko, ale miałam nadzieję, że będzie fair”. Czy według pana było fair?
Moim zdaniem było tak fair, jak media brytyjskie są fair wobec wszystkich celebrytów.
Czy te media są tak samo są fair wobec księżnej Kate jak wobec księżnej Meghan?
Wydaje mi się, że tak. Tylko te najgorsze media pisały o tym, że Meghan “urodziła się po złej stronie torów”, były też nieliczne bardzo chamskie aluzje, że “zepsuła krew rodu Windsorów”. A było przecież wręcz przeciwnie: królowa i Karol byli wręcz zachwyceni, że w epoce politycznej poprawności do ich rodziny wkracza osoba o trochę innym kolorze skóry. Jest tak, że media brytyjskie są bardzo brutalne. Redaktorom w gazetach płaci się za to, by jednym tytułem potrafili “uderzyć w krocze” tak, by ktoś zawył z bólu.
Oni nie mają żadnych świętości, wiedzą, że dobry tytuł, który ściągnie celebrytę do dołu i taki tytuł, który za pół roku go wyciągnie do góry, to jest metoda sprzedaży tych brukowców. Oni to robią z pełnym cynizmem. I to samo robią z Meghan, co robili z każdą inną celebrytką z dworu. Gazety piszą przecież regularnie o konfliktach między Kate i Williamem. Piszą, że William jest nieatrakcyjny, że zdradzał Kate. Pisały przez lata o Kate, że pochodzi z takiej rodziny, w której jej matka podawała kanapki w samolocie. To było traktowanie w rękawiczkach?
Proszę zauważyć, że to się zmieniło, gdy nadeszła Meghan. Ostatnie negatywne plotki o Williamie i Kate pojawiły się latem 2019 roku. Odkąd “Megxit” stał się oficjalny, oni stali się bożyszczami mediów.
Dla mediów plotkarskich to jest jak zabawa figurkami. Mają taki zbiór figurek rodziny królewskiej i zastanawiają się, którą figurkę “uwalić”, a którą wynieść pod niebiosa.
Mówi się, że bracia znów mają ze sobą kontakt. Gdy Karol i William zachorowali na koronawirusa, Harry telefonował do nich, wymienili się prezentami na Boże Narodzenie.
Tu pewnie będzie jakiś powrót. Harry’ego ciągnie do rodziny, zapewne ma poczucie, że coś stracił. Np. to wojsko, swoich przyjaciół. Musielibyśmy teraz gdybać, czy Harry jest w depresji, czy nie. Wielokrotnie się pisało, że jest, choć dowodów na to nie ma. Wydaje mi się, że to, że William i Kate są wynoszeni do góry, to oczywista reakcja mediów, które muszą mieć swojego idola. Bo monarchia jest dojną krową, na której media zarabiają, musi być fajna. Jak jedni uciekli i są “be”, to drudzy muszą być “cacy”.
Mało tego: Kate robi wszystko, by być cacy. Ona jest taka ugłaskana, ale nie jest kobietą całkowicie nudną, ma swoje hobby, nie chodzi za tym swoim biednym łysym mężem krok w krok. Mamy też żonę Edwarda, Sophie, która jest urabiana na drugie cudo. To są z jednej strony zabiegi PR dworu, by miał swoje “ładne laleczki”. Z drugiej to też zabiegi mediów, które nie mogą pisać, że rodzina królewska jest straszna i nudna, bo ludzie przestaną chcieć o niej czytać.
W swojej karierze dziennikarskiej “odebrałam” trzy porody Kate, śledziłam wydarzenia pod szpitalem, w którym na świat przyszły jej dzieci. Jak pan, jako dziennikarz, odbiera decyzję Meghan i Harry’ego, by moment przyjścia na świat Archiego zachować tylko dla siebie?
To można oceniać różnie. Ona jako osoba prywatna ma do tego pełne prawo i można się odnieść do tego z pełnym szacunkiem. Natomiast biorąc pod uwagę, że ona wiedziała, że jest częścią rodziny królewskiej, gdzie jest jakaś tradycja, to ona powinna w tych swoich dążeniach zatrzymać się w pół drogi. Nie dać się fotografować pod szpitalem, ale np. zrobić sobie sesję następnego dnia. Gdy tak zrobiła, nie zraziłaby tylu ludzi. Przypominam, że na chrzcinach Archiego nie było królowej i Filipa. Elżbieta pokazała, że to jest nie fair. Nie fair jest robienie tajemnicy wojskowej z tych rzeczy, które są PR-em monarchii. Wydaje mi się hipokryzją, że z tych rzeczy księżna robi wielką tajemnicę, a kiedy to jest jej potrzebne, zamieszcza zdjęcie Archiego, choć nikt jej o to nie prosił. Albo pod dobrze opracowanym szyldem walki o prawa kobiet ujawnia swoje głębokie tragedie. W sposób bardzo dramatyczny i szczegółowy opisuje swoje poronienie, choć to jest właśnie zaprzeczenie prywatności.
Więc dlaczego to robi?
Nie trzeba mieć wielkiej znajomości życia, by wiedzieć, że Meghan jest tzw. kutą na cztery nogi kobietą. Oczywiście nie możemy nie lubić kutych na cztery nogi kobiet, bo to jest epoka, w której są kuci na pięć nóg faceci. Mnie się wydaje, że Meghan jest pełna hipokryzji.
Hipokryzji?
Czymże jest latanie odrzutowcami po świecie, a jednocześnie mamrotanie pod nosem o walce z ociepleniem klimatu? Meghan pod pretekstem, że Archie jest za mały, nie jedzie na spotkanie do królowej, a jednocześnie jedzie na wakacje do Eltona Johna i do Włoch, do George’a Clooney’a. To jest osoba, która wygląda na bardzo sprytną. Gra na nosie królowej, “myślicie, że wy robicie karierę na Windsorach? Nie! Ja byłam gościem i ja wam ukradłam tę monarchię. Robię teraz większe pieniądze, niż książę Karol na tych swoich dżemach”.
W pana książce, w rozdziale poświęconym Meghan, już w pierwszych akapitach padają określenia: “ambitna, apodyktyczna, kontrolująca”.
Ja jej nie lubię i tego nie ukrywam. Lubiłbym ją, gdyby ona potrafiła zatrzymać się w połowie drogi. Ona przemawia do ludzi w pewnym wieku, o pewnej wrażliwości na slogany politycznej poprawności. Modnie jest teraz mówić, że wszyscy biali są rasistami, że “walczymy o prawa kobiet, bo one nie mają praw”.
Meghan podnosi problem nierówności rasowej, nie twierdzi, że wszyscy biali są rasistami.
To prawda. Ale ona wpisuje się w reakcje na wydarzenia amerykańskie, w taki ton jakby rasizmu a rebours, pokazywania, że “jak jesteś biały, to masz się prawie wstydzić”. I oczywiście ona nie powiedziała tego wprost, może to jest moje uprzedzenie, może ja to źle czytam.
Matka Meghan jest czarnoskóra. Myślę, że Meghan zabiera w tej sprawie głos nie dlatego, że to jest modne, ale dlatego, że to dotyka jej najbliższej rodziny.
Sprytnymi manewrami PRowymi zrobiła z siebie ofiarę rasizmu w Wielkiej Brytanii. Gdzie rasizm jest nielegalny i te parę niefortunnych frazesów napisanych przez dziennikarzy nie tyle prawicowych, co głupich, dało jej poczucie, że ona jest ofiarą rasizmu. Ona taką ofiarą może stać się w Ameryce, gdzie nic jej nie broni przed dronami latającymi nad jej posesją i przed brutalnymi atakami na tle rasowym, które w Ameryce są na porządku dziennym. Dlatego ucieczka z Wielkiej Brytanii wydaje mi się upozorowana. Natomiast jeśli chodzi o dyskusję, czy te spory ideologiczne są modne, czy ważne: na pewno są cholernie ważne. Ale czy nie ma pani wrażenia, że Harry i Meghan często wykorzystują rzeczy, które są bardzo słuszne: walka o to, by biali policjanci nie zabijali niewinnych czarnoskórych, lub o to, byśmy wszyscy nie spłonęli jak w piecyku cieplarnianym, by kobiety zarabiały tyle, co mężczyźni? To są wszystko bardzo szlachetne rzeczy i ja to rozumiem. Natomiast mam wrażenie, że Meghan bardzo sprytnie wpisuje się w różne rzeczy, mając koszulkę z napisem “drużyna Windsorów” i robi na tym dość bezwstydnie gigantyczne pieniądze.
To dość okrutne stwierdzenie, że nawet jeśli robi coś dobrego, walczy o szlachetną kwestię, to robi to z wyrachowania.
Bo ona dostaje za to wielką kasę, ona stała się celebrytką. Meghan jest aktorką i niechże sobie nią będzie. To ona umie. I na początku była powitana z ogromnym entuzjazmem przez brytyjskie media. Ona nawet lepiej niż Diana wiedziała, kiedy się słodko uśmiechnąć, kiedy zrobić minę filmową “nr 23”. I dla mnie Meghan nie jest autentyczna.
Proszę pamiętać, że była aktywistką, zanim w ogóle poznała Harry’go. Jej zawód nie dyskwalifikuje jej jako osoby, która może zajmować się działalnością charytatywną.
To prawda, sam pisałem dawno temu, że jako mała dziewczynka pisała do Hilary Clinton w sprawie seksistowskiej reklamy proszku. Ona ma to w sobie. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Ja wiem, że to jest inteligentna osoba, mająca w swoim życiorysie różne zachowania świadczące o jej wrażliwości społecznej. Ona mogłaby to robić, tylko sposób, w jaki ona to robi, montując to w precyzyjnie zaplanowaną kampanię PR, w moim odczuciu jest ogromną hipokryzją. Ona jest sprytną osobą działającą tak, by zdobyć wielką kasę. Wie pani o tym, nie ja to wymyśliłem, ilu jej współpracowników odeszło od niej. Ona jest osobą apodyktyczną, pisze o tym paru jej biografów, którzy starali się to zgłębić mając źródła, których ja nie miałem. Wydaje mi się, że trzeba to wyważyć. Pani podaje kontrargumenty i fajnie, bo ja czasem się zapędzam w tej krytyce Meghan.
A dlaczego tak jest?
Ona mnie wkurza, bo wkurza mnie ktoś, kto robi wszystko tak “akuratnie”, żeby zaistnieć w mediach. Gdyby ona robiła rzeczy na pół gwizdka, gdyby zorganizowała te chrzciny tak, żeby dać trochę “funu” światu. Żeby powiedzieć: “tak, jestem częścią tego cyrku, chcę ten cyrk zmniejszyć”. Ona przez dążenie do prywatności chciała zwrócić na siebie uwagę. Chciała się przypodobać tej części fanów, którzy widzieli w niej celebrytkę już poza rodziną królewską. Ja cały czas miałem wrażenie, że ona z tej rodziny wychodzi, nawet w niej będąc, bo wie, że zrobi na tym lepszy interes dla swojej kariery. Przecież oni teraz są milionerami. Oni się strasznie boją, że ta ich próba założenia alternatywnego dworu w Kalifornii skończy się tym samym, co próba Edwarda VIII i Wallis Simpson założenia dworu pod Paryżem. Czyli niczym.
Czy uważa pan, że dom Meghan i Harry’ego w Montesito ma przypominać ten dwór Edwarda i Wallis pod Paryżem?
I nie tylko ja mam takie wrażenie, cytuję tu Hugo Vickersa, znanego biografa, który pisał o Edwardzie i Simpson, że próba ukradzenia tego ognia monarchii nie udała się. Prawdziwy ogień będzie płonąć w Londynie. Tylko, że sytuacja jest inna: mamy XXI wiek, media społecznościowe. I jeżeli oni wciąż będą latać na te wykłady i mówić w kółko jak bohaterowie Gombrowicza “ocieplenie klimatu wielkim zagrożeniem jest”, “prawa kobiet łamane są” i “dziękuję bardzo, poproszę 50 tysięcy dolarów”, to oni dzięki internetowi będą celebrytami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS