Jakub Wędrowycz, Pan Samochodzik, Doktor Skórzewski, to postaci dla przeciętnej rzeczywistości abstrakcyjne, za to wpływające rozstrzygająco na fikcyjne losy świata i okolic, a przede wszystkim na ludzką wyobraźnię. Z wyjątkiem Pana Samochodzika wymyślił je Andrzej Pilipiuk, autor kilkudziesięciu książek, które doprowadzają do płaczu, ale ze śmiechu. Jak zapewnia, po napisaniu siedemdziesięciu, pisarz ma już z górki. Paleokapitalista, konserwatysta i monarchista, sam przyznaje, że jego poglądy nie do końca pasują do otaczających nas okoliczności, zwłaszcza monarchizm. Ma przy tym ogromny dystans do siebie i operuje językiem prostym, często kolokwialnym, za to jakże zrozumiałym dla ludzi, którzy przychodzą na spotkania poświęcone jego twórczości. Ta często zahacza o absurd w treści, nie ma wiele wspólnego z głębią prac filozofów, natomiast zawsze jest śmieszna i przykuwająca uwagę czytelnika.
– Pisanie jest niezwykłym sposobem zarabiania na życie. W pewnym sensie zaspokaja snobistyczną chęć poczucia elitarności. Mam też przeświadczenie, że to co piszę jest ludziom w jakiś sposób potrzebne. Taka guma do żucia dla oczu, ale trochę bardziej ambitna niż oglądanie telewizji. Kiedyś wyznawałem filozofię egzystencji idealnej: leżenie w hamaku, popijanie kawy albo wina i czytanie książek od rana do nocy. A świat niech pędzi ku samozagładzie beze mnie. Życie tę filozofię zweryfikowało, bo tak się nie da. Trzeba jedno dziecko odprowadzić do przedszkola, starsze wyciągnąć za kudły z łóżka i wysłać kopniakiem do szkoły, zrobić zakupy i od czasu do czasu obiad. Nawet poczytać bez konieczności pisania się nie daje. A co było motywacją do wytężonej pracy? Kiedy pisałem „Norweski dziennik”, było nią naturalnie wdarcie się taranem na Parnas, zarobienie ogromnej kasy, kupienie willi, umieszczenie w niej swojego haremu i zacumowanie jachtu w ogródku. Udało się tylko w części.
Jakub Wędrowycz, sztandarowa postać Andrzeja Pilipiuka powstał przypadkowo i jak twierdzi sam pisarz, z wersji na wersję był coraz większym świrem. Wędrowycza uznał za idealny typ na bohatera, bo był totalnie różny od innych postaci: pięknych, młodych, pachnących, wysportowanych, trzeźwych, dokonujących bohaterskich czynów. Wędrowycz jest starym pijakiem, wiejskim egzorcystą, bimbrownikiem i kłusownikiem. Często wdaje się w awantury, jest postacią odrażającą ze względu na swój wygląd, zapach i brak kultury osobistej. Z racji posiadania nadnaturalnych zdolności dokonuje też eksterminacji duchów, wampirów, utopców, zombie oraz innych istot fantastycznych. W wolnych chwilach odczynia uroki, zdejmuje klątwy, a nawet kilka razy podejmuje się ratowania ludzkości. Wszystkie zadania wykonuje pod wpływem alkoholu, przedkładając prymitywną siłę fizyczną i cwaniactwo nad subtelniejsze metody rozwiązania konfliktów. Dlatego, według Pilipiuka, jest ekstrakandydatem na bohatera.
Andrzejowi Pilipiukowi nieobce jest pojęcie satysfakcji z pracy, którą odczuwa od czasu do czasu: – Na przykład kiedy Doktor Skórzewski , chociaż ma dziewięćdziesiątkę na karku rozwala hitlerowcom ekspedycję naukową chroniona przez zbirów z SS, to powiem, że miałem refleksję, jak ja tym szwabom po nerach nałożyłem… Oprócz hitlerowców lubię też ponabijać się z komunistów, zwłaszcza cytując myśli ich wodzów i obserwując jak dokonują samozaorania. To naprawdę fajne chwile, jak człowiek coś napisze i jest z efektu zadowolony. Chociaż czasem myślę sobie: aaaa, dobrze dałem. A potem czytam recenzje i okazuje się, że oprócz mnie nikomu się to nie podoba. Jak zmieniło mnie pisanie? Sypiam lepiej niż w liceum i na studiach, nie denerwuję się, nie miewam mocnych, jesiennych depresji. Materialna stabilizacja, posiadanie żony, dzieci, mieszkania, wpłynęły na mnie kojąco. W zasadzie w swojej pracy najbardziej doceniam trzy etapy: jak coś wymyślę, jak jest gotowe i jak inkasują honorarium. Całego środka, czyli konieczności wklepania w komputer pół miliona znaków, mogłoby nie być.
Od czego zacząć lekturę twórczości Pilipiuka? Może od „Dentystycznego batalionu karnego”, opowiadającego o jednostce Armii Czerwonej budzącej największy postrach w szeregach SS. Z jakiego powodu? Bo przecież wszyscy boją się dentystów.
Wczorajsze spotkanie z Andrzejem Pilipiukiem zorganizowała Miejsko-Powiatowa Biblioteka Publiczna w ramach cyklu „Sztuka aktywna” finansowanego ze Świdnickiego Budżetu Obywatelskiego.
Last modified: 18 września, 2024
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS