A A+ A++

Polska załoga Rufy Sport uzyskała trzeci czas w powtórce oesu Kisvaszar – Alsómocsolád. Grzyb ustąpił o pół sekundy liderom, Frigyesowi Turánowi i László Bagamériemu, o jedną dziesiątą Ádámowi Velenczeiemu i Tamásowi Szőke.

– Jest wielu kibiców. Dziękuję Bogu, że znowu mamy rajd – powiedział Róbert Horváth, jadący Ładą z trzema zerami. Dachowała Łada Krisztiána Bajusza. Na drodze pojawił się olej i odcinek przerwano.

– Sądzę, że było trochę lepiej – mówił na mecie Frigyes Turán. – Poprawiliśmy ustawienie. Długo staliśmy na starcie i opony były zimne.

– Musieliśmy zatrzymać się na starcie – opowiadał Ádám Velenczei.

– Czas jest dobry – ocenił Grzegorz Grzyb.

András Hadik, wolniejszy od Grzyba o 1,8 sekundy, spadł na czwarte miejsce. – Mamy twarde opony i na początku odcinka zachowaliśmy ostrożność. Teraz wszystko jest OK.

– Odcinek jest trudny. Niemal ześlizgnęliśmy się z drogi z powodu zimnych opon – komentował Niki Mayr-Melnhof.

PO OS2
1. Frigyes Turán/László Bagaméri (H) Volkswagen Polo GTI R5 7.23,2
2. Ádám Velenczei/Tamás Szőke (H) Skoda Fabia Rally2 evo +0,4
3. Grzegorz Grzyb/Michał Poradzisz (PL) Skoda Fabia Rally2 evo +5,0
4. András Hadik/Krisztián Kertész (H) Ford Fiesta R5 MKII +6,4
5. Miklós Csomós/Attila Nagy (H) Skoda Fabia R5 +8,1
6. Niki Mayr-Melnhof/Thomas Zeiser (A) Ford Fiesta R5 MKII +13,2
7. Péter Osváth/Tamás Papp (H) Skoda Fabia Rally2 evo +28,4
8. László Bodolai/Attila Deák (H) Ford Fiesta R5 MKII +30,1
9. Mihály Matics/János Bottyán (H) Mitsubishi Lancer Evo IX R4 +32,6
10. Károly Vizelli/Péter Nagy (H) Skoda Fabia R5 +34,8

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOd dziś obowiązuje nowy rozkład jazdy Kolei Śląskich. Wśród zmian – połączenia wakacyjne Katowic.
Następny artykułPierwszy raz na rolkach. Strongman Mateusz Ostaszewski nie uniknął upadku