A A+ A++

Na mapie turystycznej Pogórza Przemyskiego wydanej w 1991 roku, pod hasłem Grochowce można było przeczytać –„W lesie zwanym Iwanowa Góra znajduje się miejsce masowej egzekucji Żydów w czasie okupacji (około 4 tysięcy osób), miejsce to upamiętniono pomnikiem …”

W rzeczywistości pomnik istniał jedynie na mapie. Po trzech latach poszukiwań prowadzonych przez kilka osób udało się na podstawie zeznań świadków: Emila Sawickiego i Stanisława Gieronia oraz znalezionych artefaktów: zegarki, kluczyki, drobny bilon, inne przedmioty, oraz łuski, dokładnie zlokalizować miejsce egzekucji. Staraniem rodzin pomordowanych i grupy mieszkańców Przemyśla, w lipcu 2002 roku, w sześćdziesiątą rocznicę tej zbrodni po raz pierwszy upamiętniono to miejsce stawiając kamień z polskim i hebrajskim napisem: Pamięci mieszkańców Przemyśla i okolic zamordowanych w tym miejscu przez hitlerowców w 1942 roku. A także cytatem z Hiob 16.18 „Ziemio nie kryj mojej krwi iżby mój krzyk nie ustawał”. W uroczystości odsłonięcia upamiętnienia w kształcie pękniętej macewa uczestniczył Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich oraz rodziny pomordowanych i mieszkańcy miasta. Był minian (dziesięciu Żydów) i odmówiono kadisz. O tamtego czasu raz, a czasami dwa razy w roku w tym miejscu spotyka się kilkadziesiąt, zwykle tych samych osób. Po prostu trzeba pamiętać.

Zbrodnia

Relacja (fragmenty) Stanisława Gieronia, mieszkańca Kruhela, którego Niemy wcielili przymusowo do służby pomocniczej (Baudienst). „Podjechał duży samochód ciężarowym, na który nas zapakowali i zawieźli przez Zielonkę do grochowskiego lasu. Było nas 20. Bardzo baliśmy się, że nas rozstrzelają, ale nasz nadzorca uspokajał, że to Żydów będą strzelać i kazał kopać jamę.

(…) W czwartek zaczęli wozić Żydów. Kiedy przyjechał samochód kobiety, dzieci i starsi musieli schodzić i rozbierać się. Niektórzy mieli pieniądze to je darli i rozrzucali po krzakach, ale Niemiec pilnował i bił ich za to. Wszystkie rzeczy musieli złożyć na kupę, jakieś 15 metrów od rowu. Rów miał na początku schodki i tamtędy sprowadzali ich po dziewięciu. Przedtem kazali nam zrobić nad rowem poręcz z żerdzi i jak Żydzi już doszli do końca rowu oficer krzyknął „ognia”, a wtedy oni oparli automaty o poręcze i seriami strzelali do tych w dole. Tamci krzyczeli, płakali, niektórzy padali od razu zabici, inni ranni krzyczeli. (…) To był straszny widok, krew dookoła, jęki i zaraz przywozili następnych. Widziałem jak jedna kobieta padła zabita, a pod nią było dziecko, nawet niedraśnięte, To był chłopczyk może miał ze cztery lata. Głośno krzyczał „mame, mame” i płakał. Niemiec kazał mi zejść do dołu i przyprowadzić chłopca, który usiadł pod drzewem i płakał. Myślałem przez chwilę, że się uratuje, ale Niemiec wziął go za rękę, podprowadził do rowu i zabił jednym uderzeniem kolby w głowę. Kiedy już leżała jedna warstwa trupów, to kazali nam przysypywać ich cienko ziemią i wapnem, którego pryzma była przy drodze. Potem przywozili następnych.”

Po wojnie ciała pomordowanych ekshumowano i pochowano w zbiorowym grobie na Cmentarzu Żydowskim przy ulicy Słowackiego.

J.S.

Prof. dr hab. Alena Rudenka z Instytutu Slawistyki PAN w Warszawie w ubiegłą środę zapaliła znicz pod macewą.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBOCHNIA. Energetyczna muzyka w cudownym miejscu, czyli Jam Session w Restauracji Salina [ZDJĘCIA, WIDEO]
Następny artykułIdą wielkie zmiany dla kierowców. Chodzi o punkty karne