65 – tę liczbę najczęściej powtarzano w kontekście występów Polaków w fazie grupowej mistrzostw Europy. Tyle punktowych bloków zanotowali w pięciu meczach, co jest wynikiem robiącym duże wrażenie. W innych elementach też radzili sobie świetnie, nieraz wręcz rewelacyjnie. Tyle że mierzyli się w większości z zespołami, które gdyby nie powiększenie obsady turnieju lub rola współgospodarza, to nie byłoby ich w ogóle w stawce. I dlatego też trener Nikola Grbić podkreśla, by tym rewelacyjnym statystykom nie wierzyć.
Nierealne statystyki. “Cieszę się, że to już się skończyło”
Polscy siatkarze i trenerzy zgodnie powtarzali jeszcze przed rozpoczęciem ME – dla nich prawdziwe granie zacznie się od fazy pucharowej. W rywalizacji grupowej – w meczach z Czechami, Holandią, Danią, Macedonią Północną i Czarnogórą – stracili łącznie tylko seta.
– Pierwsza część turnieju jest oczywiście bardzo ważna, ale gdy przeglądałem statystyki, to było nierealne. Bo graliśmy przeciwko słabym rywalom. Nie było tu zbyt wiele – nie chcę powiedzieć, że możliwości nauki, ale trudno zrozumieć, w jakim miejscu rzeczywiście jesteśmy – podkreśla w rozmowie z dziennikarzami Grbić.
Wskazuje choćby na różnicę między spotkaniami z najmocniejszym rywalem w grupie, czyli Holandią i jednym z czterech pozostałych przeciwników, który niespecjalnie postawił się jego zespołowi – Macedonią Płn.
– Mecz z Holandią zaczęliśmy nie najlepiej. Nie wykorzystaliśmy niektórych szans na zdobycie punktu, pomyliliśmy się siedem razy na zagrywce, nie graliśmy dobrze i przegraliśmy. Tak samo było w meczu z Macedonią Północną i wygraliśmy, bo Macedonia to nie Holandia. To różni mecze z mocnymi rywalami od tych ze słabszymi – tłumaczy szkoleniowiec.
Przyznaje, że przy spotkaniach ze znacznie niżej notowanymi drużynami, które pod kątem umiejętności znacząco odstają, problemem jest utrzymanie koncentracji przez cały czas. A jednoczenie dobrze byłoby wyciągnąć z nich jak najwięcej, bo przy graniu nieraz dzień po dniu nie ma czasu na treningi.
– Cieszę się, że to już się skończyło. Bo wiesz, że jeśli po drugiej stronie jest zespół, który jest głodny zwycięstwa, chce cię pokonać, gra dobrze, a ty tak nie będziesz grał, to on to wykorzysta. Wtedy świadomość wszystkich jest na wyższym poziomie. A poza tym, teraz jak przegrasz, to wracasz do domu. To także pomoże nam w koncentracji – wskazuje Serb.
Grbić studzi gorące głowy i tonuje zachwyt. Brak informacji zwrotnej
Jednocześnie przyznaje, że nie może być niezadowolony z gry swojej drużyny w dotychczasowych spotkaniach, ale powtarza, że gładkie zwycięstwa nie dały mu prawdziwego obrazu.
– Jednym z powodów, dlaczego zawsze chcę grać z silnymi rywalami, to dlatego, że informacja zwrotna jest zawsze prawdziwa. Jeśli mierzysz się z Włochami i nie grasz dobrze, to zniszczą cię. Dotyczy to różnych elementów i jak masz taki feedback, to możesz nad tym popracować – dodaje.
Wskazuje też niebezpieczeństwo z tym związane. – Jak popełniasz siedem błędów, nie masz punktowego bloku, ale regularność przy side-oucie – co nie jest taki trudne – i rywala, który nie wywiera presji zagrywką, to możesz wygrać, ale nie masz informacji zwrotnej. Myślisz, że jesteś wspaniały. Dlatego patrząc w nasze statystyki można byłoby pomyśleć “Wow człowieku, jesteśmy niesamowici”. Ale nie jesteśmy. Staram się zachować zdrowy rozsądek – przyznaje Grbić.
Jest też spokojny o swoich zawodników. Nie ma obaw, że oni dadzą się zwieść wspomnianym “nierealnym statystykom”. – Są już na tyle doświadczeni, że także potrafią spojrzeć na to realistycznie i wiedzą, że wszystko co ważne, zaczyna się teraz – podkreśla.
W niedzielę w 1/8 finału Biało-Czerwonych czeka pojedynek z Belgami, ale szkoleniowiec wicemistrzów świata już ostrzega przed kolejnym rywalem. Nim prawdopodobnie będą jego rodacy – Serbowie.
– Największym sprawdzianem będzie mecz z Serbią, bo wiem, jak będą grali. Nie chodzi mi tu o taktykę, ale wiem, że oni żyją dla takich chwil. Będą underdogiem i wszyscy stawiają nas w roli faworyta, że to my musimy wygrać. Wiem, że zagrają na 110 procent – zapewnia.
Mistrzostwa Europy w obecnym formacie trwają prawie trzy tygodnie. Wynika to z powiększenia od 2019 roku liczby uczestników z 16 do 24. Grbić nie jest fanem tego rozwiązania.
– Szczerze mówiąc, to ten turniej jest za długi. Rozumiem, że celem jest promocja siatkówki w małych krajach i dotarcie z nią do nich, ale to spowalnia rywalizację i obniża jakość turnieju. Jak można oczekiwać, że dużo ludzi przyjdzie na mecz Dania – Czarnogóra w Macedonii? To normalne, tylko finały lub mecze gospodarzy wzbudzają ogromne zainteresowanie i wtedy jest pełna hala. Tak samo jest z finałem Ligi Mistrzów, który każdy chce zobaczyć. Tak to wygląda niezależnie od tego, czy mowa o rozgrywkach reprezentacyjnych, czy klubowych. Tak, chciałbym zmniejszenia liczby uczestników, by podnieść poziom turnieju – podsumowuje szkoleniowiec Polaków.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS