A A+ A++

Końcówka fazy grupowej turniejów rangi mistrzowskiej w różnych dyscyplinach to zwykle wielkie liczenie. Jedni z trwogą sprawdzają wówczas, czy wystąpią w kolejnym etapie rywalizacji. Inni – już pewni awansu – mają szansę sprawdzić, na kogo tam trafią. Niekiedy pojawia się przy tej okazji opcja sterowania dalszym przebiegiem zdarzeń, która dla niektórych jest bardzo kusząca. Przykładów celowego przegrywania i “meczów wstydu” w historii światowego sportu jest niemało. O jednych było głośniej, inne szybciej zniknęły w czeluściach pamięci, choć zdarza się, że ktoś je tam odnajduje.

Zobacz wideo
Oceniamy po Polska – Bułgaria. Wspaniały początek Polaków

Grbić: To pokazanie drużynie, że uważasz, iż jest słaba

Nikola Grbić z miejsca wymienia kilka przykładów, które mocno go wzburzyły, a kilka miało dla niego osobisty wymiar. Teraz Serb, w roli trenera reprezentacji Polski siatkarzy, ma pewne pole manewru podczas mistrzostw świata, choć nie tak duże jak się jeszcze niedawno zapowiadało. Walczący o trzeci tytuł z rzędu biało-czerwoni zakończą występ w grupie C spotkaniem z USA. Obie ekipy są już pewne awansu do fazy pucharowej, a ze względu na regulamin turnieju od początku wiadomo, że współgospodarze – czyli Polska i Słowenia – przy tworzeniu drabinki od 1/8 finału będą rozstawione z dwoma najwyższymi numerami. Wynik wtorkowego spotkania z reprezentacją Stanów Zjednoczonych może jednak mieć wpływ na to, czy zespoły te trafiłyby na siebie znów w ćwierćfinale.

Jeszcze niedawno wydawało się, że rywalem Polaków, przy odpowiednich rozstrzygnięciach, mogłaby być jedna z teoretycznie nieco mniej wymagających ekip. Obecnie zapowiada się, że jeżeli przegrają we wtorek, to o awans do “czwórki” zagrają z mistrzami olimpijskimi z Tokio Francuzami. Amerykanie co prawda w ostatnich igrzyskach na podium nie stanęli, ale od lat należą do światowej czołówki, a tego lata zajęli drugie miejsce w Lidze Narodów, występując w niepełnym składzie. W półfinale w Bolonii z łatwością uporali się wtedy z Polakami. “Trójkolorowi” z kolei wyeliminowali ich w ćwierćfinale igrzysk. Trudno więc uznać, by któraś z opcji rywala w ewentualnym ćwierćfinale MŚ była dla biało-czerwonych wyraźnie lepsza.

Grbić podczas rozmowy z grupą dziennikarzy jasno daje do zrozumienia, że kalkulowanie go nie interesuje. I to nie tylko we wtorek.

– Trenujesz, by wygrywać. Trenujesz, by wyjść na boisko, dać z siebie wszystko i próbować zwyciężyć. Jak mogę iść do moich zawodników i powiedzieć im: “Wiecie co chłopaki, może lepiej dla nas byłoby przegrać ten mecz z pewnych względów?”. Niestety, są szkoleniowcy, którzy tak robili. Może w ich opinii to było najlepsze dla ich drużyn, ale moim zdaniem tak nie jest – zastrzega.

Jego zdaniem takie zachowanie to bardzo szkodliwy sygnał wysyłany drużynie. – Jeśli robisz coś takiego, to – według mnie – nie masz wtedy zaufania, że twój zespół jest w stanie wyjść i wygrać. To pokazanie drużynie, że uważasz, iż jest słaba – wskazuje.

Grbić z reprezentacją Serbii utarł nosa kalkulującej Rosji. Tworzenie mentalności zwycięzcy

Serb zwraca też uwagę na to, że takie działanie może obrócić przeciwko pomysłodawcy. Zadziałać może bowiem motywująco na finalnego rywala.

– Powiedzmy, że mogę wybrać drogę uniknięcia pewnych mocnych rywali. Mam Słowenię, Iran, Serbię oraz Argentynę i powiem: “Ok, wybierzmy to zamiast Rosji, Brazylii, USA i Francji”. Jeśli miałbym grać przeciwko tym drużynom, które znam i gdyby ich rywalem była Polska, to wiem, że grałyby absolutnie najlepiej jak potrafią. Właśnie po to, by pokazać, że nie powinno się tak robić – argumentuje.

Sięga tutaj do własnego doświadczenia i przywołuje historię z mistrzostw świata z 2010 roku. Był wówczas jeszcze siatkarzem i z reprezentacją Serbii zmierzył się w trzeciej fazie grupowej z Rosją.

– Ona wcześniej specjalnie przegrała z Hiszpanią, by grać z nami zamiast np. z Kubą czy kimś innym. To jedno z moich najcenniejszych zwycięstw w karierze. Mieliśmy wtedy takie nastawienie: “Chcieliście na nas trafić? To macie”. Wygraliśmy z nimi 3:1 – wspomina.

Grbić ujmuje też sprawę w szerszym kontekście. Stwierdza bowiem, że trener nie przekazuje zawodnikom wskazówek dotyczących wyłącznie aspektów sportowych. Zdaniem 48-latka ma być także nauczycielem życia na bazie własnego doświadczenia. Ta zaś ma opierać się na braku kalkulowania.

– Jak chcesz wygrać turniej, to musisz wygrywać z każdym. Być gotowym na ćwierćfinał z USA, półfinał z Brazylią i finał z Francją. Wychodzisz i wygrywasz. Miałem myśleć: “Nie wygramy Ligi Mistrzów, bo są tak mocne kluby jak Cucine Lube Civitanova, Zenit Kazań…”?. Nie, wychodzisz i grasz. Nieważne, kto jest po drugiej stronie siatki. Tak tworzysz mentalność zwycięzcy. Możemy przegrać, to siatkówka. Wszystko się może zdarzyć. Ale chcę nauczyć moich zawodników takiej mentalności. Bez zastanawiania się na tym, z kim i gdzie lepiej grać oraz celowego przegrywania meczów – podkreśla szkoleniowiec, który rok temu wygrał LM z Grupą Azoty Zaksą Kędzierzyn-Koźle.

“To była hańba dla siatkówki”. Trudne chwile Castellaniego

Gdy dziennikarze pytają, co sądzi więc o trenerach postępujących inaczej, rzuca najpierw, że sam nie może nic z tym zrobić, a każdy robi to, co uważa za słuszne. Gdy po jakimś czasie to samo pytanie powraca, to odpowiada już mocniej.

– Nie mogę zbyt wiele z tym zrobić, ale nie mają mojego szacunku i nigdy go nie będą mieli. Mam podejście, że ja bym tego nigdy nie zrobił i jeśli to jest ok dla mojej drużyny i federacji, to dobrze. Jeśli nie, to przykro mi. Przez całą karierę uczono mnie, by wyjść na boisko i dać z siebie wszystko, by wygrać – zaznacza.

W długiej rozmowie wskazuje kilka przykładów siatkarskich “meczów wstydu”. Chyba najsłynniejszym jest ten z MŚ 2010 z udziałem Brazylii i Bułgarii w drugiej fazie grupowej. W niej spotkały się z Polską.

– Sześć tysięcy ludzi przyszło, by obejrzeć to spotkanie Brazylijczyków z Bułgarami, a oba zespoły chciały przegrać. W pewnym momencie wszyscy na widowni wstali i odwrócili się, bo nie chcieli na to patrzeć. To była hańba dla siatkówki. Niektórzy kibice przebyli setki kilometrów, by zobaczyć ten mecz, by zobaczyć mistrzów. A Brazylia przegrała 0:3, bez walki, grając bez rozgrywającego! – emocjonuje się Grbić.

Sam uważa, że jako rozgrywający padł ofiarą takiego kalkulowania. Dotyczyło to igrzysk w Atenach, podczas których Brazylijczycy mieli specjalnie przegrać z Amerykanami, przez co Serbowie trafili w ćwierćfinale na Rosję (przegrali 1:3 – przyp. red.) zamiast na USA. Trener Polaków twierdzi też, że nie był to jedyny raz, kiedy “Canarinhos” zaszkodzili jego drużynie narodowej.

Gdy zaś zostaje zapytany o to, czy któryś z jego trenerów zachęcał kiedyś drużynę do celowego przegrania meczu, najpierw zastanawia się dłużej, a następnie odpowiada przecząco. Przy tej okazji jednak opowiada historię związaną z meczem między Serbią i Polską podczas wspomnianego już mundialu sprzed 12 lat. Ekipy te miały się zmierzyć w ostatnim pojedynku grupowym i wiadomo było, że zwycięzca trafi w kolejnym etapie na bardzo trudną stawkę, z mającą wówczas na koncie pasmo sukcesów Brazylią na czele.

– Prowadzący wówczas Polaków Daniel Castellani oraz nasz trener Igor Kolaković byli w windzie. W pewnym momencie Argentyńczyk powiedział: “Co powinienem teraz powiedzieć moim zawodnikom? Bo dla nas lepiej jest teraz przegrać mecz”. Obie drużyny grały wtedy najlepiej jak potrafiły – wspomina Grbić.

A wspomniany Castellani padł ofiarą obowiązującego w tamtym czempionacie systemu, który umożliwiał kombinowanie. Biało-czerwoni odpadli na tym etapie zmagań, a Argentyńczyk został zwolniony niedługo później. Obecny trener Polaków uważa jednak, że nie powinno się dać złamać w takiej sytuacji.

– Musisz być uczciwy sam ze sobą. Jeśli pójdziesz na kompromisy, to zatracisz siebie – zastrzega.

Kontrowersje dotyczyły również meczów Serbów, gdy był ich trenerem. W czasie poprzednich MŚ dwukrotnie mierzyła się z Polską. W obu przypadkach biało-czerwoni triumfowali 3:0. W pierwszym wypadku był to mecz o “być albo nie być” ekipy prowadzonej wtedy przez Vitala Heynena. Awansowała dzięki temu do “szóstki”, a odpadła Francja. Ze względu na zaskakująco słabą grę ekipy z Bałkanów nie brakowało wtedy głosów, że przegrała specjalnie.

– Nie, nie zrobiliśmy tego celowo. W drugim meczu naszych drużyn na tej samej imprezie był taki sam wynik. Nie mieliśmy wówczas jeszcze pewności awansu do półfinału. Poza tym dlaczego miałbym dać wtedy przewagę Polsce kosztem Włoch? Mieszkam tam, mam włoskie obywatelstwo i moja rodzina tam jest od wielu lat. Nie zrobiłbym nigdy tego – zapewnia Grbić.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Piątek mógłby tu odbudować karierę”
Następny artykułDożynki gminno-parafialne w Konstantynowie