Jutro kierowcy wyjada po raz pierwszy na tor w światowej stolicy hazardu. Las Vegas było długo oczekiwanym weekendem oraz celem, do realizacji którego dążyła Libery Media. Prosta The Strip, biegnąca przez centrum miasta, wzdłuż Sphere, wieżowców i kasyn ma być show dedykowanym dla publiczności zza oceanu.
Wyścig budzi jednak mieszane emocje, ponieważ nie wszyscy cieszą się z amerykańskiej atmosfery. Max Verstappen był wręcz wściekły po ceremonii otwarcia, podczas której czuł się jak klaun. Carlos Sainz zaznaczał, że nie jest przeciwnikiem show, lecz wymaga to nakładu czasu, którego brakuje przez coraz bardziej napięty harmonogram.
– Dla mnie można było to wszystko pominąć – mówił kierowca Red Bulla. – Nie chodzi o występ muzyczny, a o to, że staliśmy tam wyglądając jak klauni.
Fernando Alonso w opozycji do swojego rywala powiedział, że Grand Prix Las Vegas zasługuje na dodatkowy wysiłek, ze względu na trud oraz pracę włożoną w organizację weekendu oraz ogromny nakład finansowy, który mógł przekroczyć pół miliarda dolarów.
– Muszę przyznać, myślę, że miejsca takie jak to, biorąc pod uwagę zainwestowane środki oraz lokalizację zasługują na nieco inne traktowanie i dodatkowe show, to co dzisiaj pokazaliśmy – powiedział Alonso. – Nie mam nic przeciwko, aby zrobić więcej tego typu wydarzeń.
Charles Leclerc powielił zdanie poprzedników. Stwierdził, że harmonogram przed rozpoczęciem tradycyjnych obowiązków był obciążający, jednak w ramach jednorazowego wydarzenia nie stanowi problemu, aby spełnić oczekiwania innej publiczności.
– To dużo. Ale myślę, że jeśli nie zrobisz tego tutaj, nie zrobisz tego nigdzie indziej – stwierdził. – Kiedy przyjeżdżasz w takie miejsce, jak Vegas, czy Miami Formuła 1 musi wykorzystywać wszelkie okazje. A jeśli oznacza to zrobienie większego show wokół wyścigu, jest to niesamowite.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS