Drugi weekend z rzędu na torze Silverstone karty rozdawał nie żaden z zespołów czy warunki pogodowe, a… Pirelli. Obciążenia generowane przez nowe bolidy przy takich temperaturach okazały się trudne do zniesienia dla przygotowanych mieszanek, dlatego w czasie wyścigu mogliśmy zaobserwować różne ciekawe rozwiązania strategiczne. No i kunszt Maxa Verstappena.
Podobnie jak tydzień wcześniej na tym samym torze, początek wyścigu nie zapowiadał wielkich emocji. Czysty start obył się bez kolizji (pomaga temu ułożenie Silverstone ze względnie łagodnymi pierwszymi zakrętami). Jedynym incydentem był błąd Sebastiana Vettela, przez który zrezygnowany Niemiec spadł na ostatnie miejsce w stawce. Leclercowi wcale nie szło dużo lepiej – spadł na dziesiąte miejsce.
Na przeciwległym końcu stawki swoją szansę na utrzymanie prowadzenia stracił Valtteri Bottas. Do wygranych startu można zaliczyć Maxa Verstappena, który wskoczył na trzecie miejsce. Hulkenberg nie utrzymał swojej wysokiej lokaty. Na ósme miejsce awansował starający się poprawić wynik McLarena Lando Norris.
Znany z poprzedniego wyścigu problem szybkiego zużycia opon Pirelli na tym torze i tym razem zaczął mieszać w stawce. Jako pierwszy do boksów zjechał Alex Albon. Zrobił to już na siódmym okrążeniu. Kółko później w jego ślady poszedł Pierre Gasly. Walczący nie tylko o punkty, ale i o miejsce w bolidzie Red Bulla duet młodych kierowców zaczął kręcić dobre czasy i wyznaczona im strategia przyniosłaby jeszcze lepszy efekt, gdyby nie była powstrzymywana przez słabo radzące sobie tutaj Alfy Romeo.
Czołówka próbowała wyciągnąć co się da z rozpadającej się w oczach pośredniej mieszanki jak najdłużej. W takich okolicznościach Verstappen mógł się zbliżyć do Hamiltona. Red Bull chciał, by Holender oszczędzał opony, ale młody kierowca nie dał się poskromić. Co prawda nie wyprzedził Brytyjczyka, ale pokazał widzom (i swoim przełożonym), o co chodzi w ściganiu.
Na trzynastym okrążeniu na zmianę opon przyjechał duet Mercedesów, zostawiając Verstappena na pozycji lidera. Chwilę potem w padoku pojawił się Daniel Ricciardo, który z kolei dał odjechać bolidom Racing Point. Obydwa po swoich zmianach opon powróciły na tor przed Australijczykiem.
Na trwającym pojedynku Gasly’ego z Albonem zyskał Leclerc. Wyprzedził najpierw Gasly’ego, a potem szybko poradził sobie także z Norrisem. To był znak, że Ferrari będzie w stanie jeszcze coś wskórać w to niedzielne popołudnie.
Koło dwudziestego okrążenia nieśmiało zaczęła pojawiać się teoria, że pozostający jeszcze na torze Verstappen może jechać na jeden postój. Sam Holender zaczepnie powiedział nawet przez radio, że jego opony pozostają cały czas w dobrym stanie.
Tymczasem w wielu bolidach problem z oponami był ewidentny. Podczas gdy Verstappen przez cały czas jechał na oponach, na których wystartował, Gasly miał za sobą już drugą zmianę (ostatecznie przegrał starcie z Albonem). U Hamiltona słabo wyglądała sytuacja z prawą przednią oponą.
Lider wyścigu ostatecznie zjechał na wymianę (na pośrednią mieszankę) na okrążeniu numer 27. Mechanicy Red Bulla wypili chyba mało energetyków, bo ich zmiana trwała o jakąś sekundę za długo. To spowodowało, że Verstappen wyjechał za Bottasem. Szybko się jednak odkuł i już na kółku wyjazdowym po profesorsku objechał kierowcę Mercedesa w sekwencji następujących po sobie zakrętów.
Inżynierzy Red Bulla zmienili strategię i tym razem zamiast prosić o oszczędzanie opon, powiedzieli Verstappenowi, by poszedł na pełny atak. Holender posłusznie podkręcił tempo, ale już na 33 okrążeniu znów zjechał po świeże ogumienie. To samo zrobił też Bottas. W przypadku Hamiltona Mercedes spróbował czegoś odwrotnego. Choć opony w bolidzie urzędującego Mistrza Świata wyglądały na zużyte, a on sam wyrażał swój niepokój co do ich stanu, inżynier spokojnym głosem przez radio informował, że jazda na nich nie przynosi jeszcze żadnego ryzyka.
To sprawiło, że Verstappen zaczął notować na torze sporą przewagę nad Hamiltonem. Mercedes więc ściągnął Lewisa do boksów na 42 okrążeniu. To z kolei awansowało Leclerca o kolejne oczko i gdyby wyścig skończył się w tej chwili, miałby podium. Ostatecznie wiadomo jednak było, że Monakijczyk potrzebował jeszcze jednej wizyty w boksach.
Hamilton niwelował stratę do liderującego Verstappena w szaleńczym tempie. Na dwa okrążenia przed metą gładko poradził sobie z Bottasem, nie było potrzeby nawet team orders. Do dogonienia Verstappena zabrakło już jednak dystansu. To pozostawiło kierowcę Red Bulla z sensacyjnym zwycięstwem, które przerwało pasmo sukcesów Mercedesa.
Wyraźnie niepocieszonemu Toto Wolffowi na pocieszenie zostały dwa niższe stopnie podium. Tuż za podium uplasował się z kolei Leclerc, który i tak z uzyskanego wyniku cieszył się tak, jakby na Silverstone to on wygrał. Za Ferrari w pierwszej dziesiątce znaleźli się jeszcze Albon (rzutem na taśmę wyprzedził obydwa bolidy Racing Point), Hulkenberg, Stroll, Ocon, Norris i Daniił Kwiat.
Po dwóch ciekawych starciach w Wielkiej Brytanii czekamy na więcej. Owo “więcej” nastąpi już w najbliższy weekend na GP Hiszpanii. Formuła 1 powraca na doskonale znany fanom tego sportu obiekt pod Barceloną.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS