– To nie jest żadne novum, bo Tusk mówił o tym od dawna, już w kampanii parlamentarnej byliśmy zdecydowani odrzucić pakt migracyjny i przymusową relokację migrantów – tłumaczy Interii dobrze zorientowany w temacie polityk Platformy Obywatelskiej. Jak zaznacza, “kierownik (tak w PO nazywany jest Donald Tusk – red.) mówił o tym od wielu miesięcy, ma to dobrze przemyślane”.
O tym, że zmiana podejścia do nielegalnej migracji i migrantów nie była tylko kampanijną sztuczką, zapewnia nas inny z polityków Platformy, prominentny poseł tej partii. – Od początku mówiliśmy, że pakt migracyjny w formule, na którą zgodził się Mateusz Morawiecki, jest dla nas nie do zaakceptowania – podkreśla. I dodaje, że w ocenie rządzących Polska swoją rolę w ramach paktu migracyjnego odegrała jeszcze zanim został on przegłosowany – pomagając milionom uciekających przed wojną Ukraińców. – Nie ma mowy o przymusowej relokacji uchodźców – stanowczo stwierdza parlamentarzysta.
Migracja wraca z wielkim hukiem
Wzmożenie w temacie migrantów i migracji nie jest przypadkowe. Chociaż kampania europejska już dawno za nami, to temat paktu migracyjnego i nielegalnej migracji z impetem powrócił do polskiej polityki, marginalizując wszystkie pozostałe kwestie. Ostatni tydzień to kolejne odsłony sporu o ochronę polskich granic. Krótkie kalendarium.
13 czerwca, Sejm. Wiceszef MSWiA Maciej Duszczyk przyznaje, że rząd rozważa zaskarżenie paktu migracyjnego do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i prowadzi już w tym zakresie stosowne analizy prawne. Jego słowa wywołują w izbie niższej polskiego parlamentu burzliwą dyskusję na temat strategicznego unijnego dokumentu.
Weekend 15 i 16 czerwca. Wrzucone przez jeden z prawicowych profili zdjęcie ze wsi Czerlonka w Puszczy Białowieskiej rozpętuje medialną awanturę o uchodźców. Fotografia przedstawia kilku ciemnoskórych migrantów siedzących na przystanku autobusowym. Wszyscy mężczyźni mają zasłonięte oczy – dokładnie tak, jak przedstawia się przestępców.
/
17 czerwca, Osinów Dolny (województwo zachodniopomorskie). Niemiecka policja przywozi i zostawia na terenie polskiej wsi rodzinę afgańskich migrantów, którym wcześniej odmówiono wjazdu na terytorium Niemiec. Sprawa szybko zatacza bardzo szerokie kręgi, bo już dzień później rozmawiają o niej osobiście premier Donald Tusk z kanclerzem Olafem Scholzem.
Gramy w ryzykowną grę
~ Ważny urzędnik MSZ
– Zobowiązał się (Olaf Scholz – red.) do szybkiego wyjaśnienia tej sprawy. Jak wiecie, strona niemiecka przeprosiła za działanie niezgodne z procedurami. Ważny gest, ale powiedziałem kanclerzowi, że dla mnie o wiele ważniejsze od gestów jest to, żeby tego typu sytuacje nie miały miejsca – zapewnia po rozmowie szef polskiego rządu.
18 czerwca, poranek. Atmosfera gęstnieje z dnia na dzień. Oliwy do ognia dolewa publikacja antyimigranckiego i antyrządowego spotu przez PiS, w którym Polacy są straszeni niezidentyfikowanymi przybyszami o ciemnym kolorze skóry. Spot przez wiele osób – polityków, publicystów, dziennikarzy, ale też internautów – zostaje określony jako rasistowski i ksenofobiczny.
/
18 czerwca, wieczór. Powrót tematu nielegalnej migracji z taką siłą zmusza do politycznej reakcji szefa rządu. – Między innymi po to wygrywaliśmy wybory, między innymi dlatego państwo głosowali na nas, żeby granica była szczelna i żebyśmy skutecznie walczyli z nielegalną migracją, nie używając rasistowskich argumentów – mówi podczas konferencji prasowej po powrocie z Brukseli i Luksemburga premier Tusk.
Twarde “nie” polskiego rządu dla nielegalnej migracji
Twarda retoryka i jednoznaczne działania rządu w temacie migrantów coraz częściej dostrzegane są też na Zachodzie. Dopiero co niemiecki dziennik “Süddeutsche Zeitung” podkreślił, że polski rząd nie zamierza przyjmować uchodźców z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu ani zgadzać się na podział uchodźców między kraje UE. Zdaniem gazety obecna ekipa rządząca “podobnie jak PiS stawia na maksymalne odstraszanie i uniemożliwienie ludziom dotarcia na terytorium UE”.
– To jest twarde “nie”, temat jest jasny – bez ogródek mówi nam o polityce rządu doświadczony polityk Platformy Obywatelskiej. I dodaje: – Polska przyjęła kilka milionów Ukraińców, duża część z nich została w Polsce do dzisiaj. My swój test z unijnej solidarności zdaliśmy. Dobrze, gdyby inni też go zdali, ale wobec nas.
W podobnym tonie wypowiada się inny z naszych rozmówców z formacji Tuska. – Szerokie otwarcie granic nie jest dobre, nie chcą też tego Polki i Polacy. UE nie jest żadnym mitycznym stworem, który zawsze posiada monopol na wiedzę, rację i najlepsze decyzje, ale wspólnotą, którą trzeba umieć przekonywać do swoich racji – twierdzi prominentny poseł Platformy.
W największej partii koalicji rządzącej można też usłyszeć, że antyimigrancki zwrot nie jest dziełem przypadku, kampanijną sztuczką czy pochodną wojny z PiS-em. – Przemyślenia kierownika w tej sprawie mają dobre oparcie w badaniach elektoratu i bieżącej emocji społecznej. Polacy po prostu mają poczucie, że swoje w ramach solidarności z UE zrobili, pomagając milionom Ukraińców – tłumaczy jedno z naszych źródeł.
Wyczucie emocji społecznej przez szefa rządu jest dobre. Ponad dwie trzecie Polaków (67 proc.) uważa, że jako państwo nie powinniśmy wpuszczać na swój teren ludzi próbujących przedostać się przez granicę polsko-białoruską – wynika z opublikowanego 17 czerwca sondażu IPSOS dla TOK FM i OKO.press. Niespełna co piąty Polak (19 proc.) jest zdania, że migrantów należałoby wpuścić i rozpatrzyć ich wnioski azylowe.
Wszyscy znamy Donalda Tuska i to, jak umie poruszać się w Brukseli. Ten człowiek nie da się nikomu posadzić w oślej ławce, zawsze będzie siedzieć przy głównym stole. Jeśli ktoś myśli, że posadzi premiera Tuska w oślej ławce, to zdziwi się, kiedy zobaczy, że sam się w niej znalazł
~ Prominentny poseł Platformy Obywatelskiej
Jeszcze większe, niemal 86 proc., Polacy wyrażają dla użycia broni przez żołnierzy pilnujących granicy polsko-białoruskiej w sytuacjach, gdy migranci próbują siłowo wedrzeć się na terytorium naszego kraju – dowiadujemy się z opublikowanego 11 czerwca badania IBRiS-u dla “Rzeczpospolitej”. Przeciwnego zdania jest niespełna 11 proc. naszych rodaków.
Migracja to również kwestia, w której Polacy najwięcej zarzucają Unii Europejskiej. Tu z pomocą przychodzi badanie Opinii 24 dla think tanku More in Common, o którym pisaliśmy w Interii w połowie kwietnia. 61 proc. Polaków uważa, że UE nie radzi sobie z problemem migracji (co ciekawe, polski rząd zyskał tylko 50 proc. takich wskazań). Również 61 proc. respondentów oczekuje od UE lepszej ochrony swoich zewnętrznych granic. Z kolei 73 proc. Polaków przedkłada priorytetowe traktowanie przez Polskę własnych interesów w kwestii migracji nad przypadającym bogatemu krajowi obowiązkiem przyjmowania migrantów szukających lepszego życia (15 proc.).
Pakt migracyjny. Polska sprzeciwia się UE
W wynikach powyższych badań kryje się też odpowiedź o powody sprzeciwu polskiego rządu wobec paktu migracyjnego, który Rada Unii Europejskiej przyjęła w połowie maja. Polska, obok Słowacji i Węgier, głosowała przeciwko przyjęciu tych rozwiązań.
/
Clou paktu migracyjnego jest pomoc krajom znajdującym się pod presją migracyjną. Chodzi o tzw. mechanizm obowiązkowej solidarności, czyli coroczne rozlokowanie w krajach UE co najmniej 30 tys. osób. Alternatywą jest zapłacenie 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę przypisaną do danego kraju albo wzięcie udziału w operacjach na granicach zewnętrznych UE.
Decyzje w kwestii zaangażowania w pakt migracyjny będzie podejmować KE, kierując się liczbą ludności i PKB poszczególnych państw członkowskich. To właśnie do Komisji kraje unijne będą też mogły wnioskować o zwolnienie z udziału w mechanizmie ze względu na presję migracyjną u siebie.
Chociaż Polska skrytykowała zatwierdzony kształt dokumentu, a teraz mówi nawet o jego zaskarżeniu do TSUE, to premier Tusk zapewniał, że nasz kraj “będzie beneficjentem paktu” i “nie przyjmie żadnych migrantów z tytułu paktu migracyjnego UE”. Z kolei unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson kilkukrotnie wskazywała, że z racji przyjętej liczby ukraińskich uchodźców Polska byłaby częściowo albo nawet całkowicie zwolniona z udziału w mechanizmie obowiązkowej solidarności.
Można byłoby więc zapytać: skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle. Sprzeciw polskiego rządu ma trzy fundamenty. Pierwszym jest to, że kształt paktu migracyjnego negocjował jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego, więc ekipa premiera Tuska nie chce żyrować ustaleń, w których nie brała udziału i z kształtem których w sporej części się nie zgadza. Drugi fundament to krajowa polityka, a więc odpieranie ataków i zarzutów PiS-u w temacie nielegalnej migracji oraz pokazywanie, że dbanie o bezpieczeństwo Polaków to nie tylko pusty slogan kampanijny. Wreszcie fundament trzeci, a więc nastroje społeczne – Polacy boją się dzisiaj o swoje bezpieczeństwo, boją się migrantów, boją się zagrożeń z zewnątrz, a żaden rząd nie pójdzie na czołowe zderzenie z elektoratem w kwestii tak fundamentalnej jak ochrona granic.
Polski rząd “gra w niebezpieczną grę”
Chociaż polityka rządu w temacie migracji jest jednoznaczna, to nawet w MSZ można usłyszeć coraz poważniejsze obawy o to, jak postawa Polski będzie odbierana w UE. – To jeden z obszarów, w których się murujemy. To niedobrze, bo powinniśmy przedstawiać w UE szerszą opowieść – tłumaczy nam ważny urzędnik z resortu. I dodaje: – W pakcie migracyjnym jest pięć elementów. Dwa nam nie pasują, ale ponieważ dla UE kluczowa jest całość, to odrzucamy całość.
Będziemy pracować nad ulepszeniem strategii ochrony granic i migracji. (…) Prowadzimy zaawansowane rozmowy o korekcie paktu
~ Adam Szłapka, minister ds. europejskich w wywiadzie dla Interii
Naszego rozmówcę niepokoi też fakt, że Polska przedstawia “bardzo zachowawcze stanowisko w wielu kwestiach – m.in. reformy UE, migracji, Zielonego Ładu”. – Jeśli Polska w dłuższej perspektywie będzie identyfikowana jako jeden z krajów najostrzej oponujących w kluczowych z punktu widzenia całej UE kwestiach, zrobi się z tego poważny problem – ostrzega przedstawiciel MSZ. – Nie chciałbym, żebyśmy zostali frontowym blokującym wszystkie strategiczne projekty UE, bo tak było przecież za rządów PiS-u, a my mieliśmy przynieść zmianę – zaznacza.
Sprzeciw Polski na kluczowych dla UE odcinkach może też odbić się na naszym powrocie do głównego stołu i grona liderów Unii, co było i jest jednym z priorytetów rządu Donalda Tuska. – Gramy w ryzykowną grę – słyszmy w resorcie spraw zagranicznych. Nasze źródło przyznaje, że nowy polski rząd ma duży kredyt zaufania w UE, ale nie powinien go nieroztropnie trwonić.
– Kraj, który chce odgrywać pierwszoplanową rolę w kierowaniu UE, w kooperatywnym przywództwie, nie może ciągle mówić “nie” w kluczowych kwestiach – tłumaczy nasz rozmówca. – Powołaniem Polski w UE nie jest siedzenie w kącie w obawie, że inni urządzą nam Europę nie po naszej myśli. Powołaniem Polski jest urządzać Europę tak, jak my byśmy chcieli, ale ku temu trzeba działać bardziej finezyjnie – argumentuje.
W samej Platformie obaw jest zdecydowanie mniej, jeśli jakieś w ogóle są. Dominuje wiara w polityczną sprawność, a także kontakty i autorytet premiera Tuska na forum unijnym. – Jest sprawnym negocjatorem, ale nie gościem, który wali butem w stół, krzyczy “nie” i wychodzi, trzaskając drzwiami – zapewnia nas jeden z polityków PO. Jak mówi, “negocjacje na pewno będą i Tusk będzie negocjować, ale na pewno nie odejdzie od meritum naszego stanowiska”.
Inny z naszych rozmówców, ważny poseł PO: – Wszyscy znamy Donalda Tuska i to, jak umie poruszać się w Brukseli. Ten człowiek nie da się nikomu posadzić w oślej ławce, zawsze będzie siedzieć przy głównym stole. Jeśli ktoś myśli, że posadzi premiera Tuska w oślej ławce, to zdziwi się, kiedy zobaczy, że sam się w niej znalazł. Z paktem migracyjnym będzie jak z protestami rolników – to UE zacznie zmieniać swoje stanowisko i decyzje, a nie Tusk.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS