Odwiedziłem twierdzę Reichenstein w pobliżu Frankfurtu nad Menem, by wziąć udział w wydarzeniu towarzyszącym zbliżającej się premierze hybrydy gatunków MMO i RTS, Kingdom Under Fire 2. Akurat pretekst do gry i rozmowy z developerami.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Na początku listopada, dzięki uprzejmości firmy Gameforge, miałem okazję wybrać się na event premierowy gry Kingdom Under Fire II, który odbył się w zamku Reichenstein nad rzeką Ren (w zachodniej części Niemiec). W czasie wydarzenia dowiedziałem się znacznie więcej na temat tytułu powstającego w koreańskim studiu Blueside, który wielkimi krokami zbliża się do dnia swojego europejskiego debiutu (ten nastąpi 14 listopada). Nadarzyła się też szansa własnoręcznego przetestowania omawianej produkcji. Niestety – pomimo tego wszystkiego, nadal mam więcej pytań niż odpowiedzi.
Brama zamku Reichenstein… ekhm, twierdzy na kontynencie Bersia. Źródło: materiały prasowe.
To MMO…?
Deweloperzy określają swoje dzieło mianem MMOARTS – Massively Multiplayer Online Action Real-Time Strategy. W esencji, mamy tu do czynienia z dość egzotyczną hybrydą dwóch gatunków, które pozornie nie mają ze sobą wiele wspólnego: klasycznej gry MMO z widowiskowym, zręcznościowym systemem walki, otwartym światem i masą zadań wymagających eksterminowania legionów przeciwników oraz strategii czasu rzeczywistego, w której kontrolujemy zróżnicowane wojska i staramy się przechytrzyć wrogiego generała.
Naszym celem (dla kolejnego projektu – przyp. red.) było coś bardzo wielkiego, z dużą ilością armii. W czasie tworzenia doszliśmy do wniosku, że aby zaprezentować olbrzymią skalę projektu, ale równocześnie umożliwić graczom wcielenie się w dowódcę na polu walki, musielibyśmy wprowadzić do formuły RTS elementy gry akcji z gatunku MMORPG – powiedział David Wang, Business Development Manager studia Blueside.
W pierwszym kontakcie KUF2 przypomina zwyczajne MMO…
Jak to działa w praktyce? Problem w tym, że… trudno ocenić. W czasie pokazu zaprezentowano nam początek gry, który w gruncie rzeczy niczym nie różni się od zwyczajnej, azjatyckiej produkcji z gatunku MMO. Podróżujemy po otwartym świecie, rozmawiamy z postaciami, oglądamy animowane scenki, walczymy i podążamy za wskaźnikami informującymi nas o lokacjach, które musimy odwiedzić, by wykonać kolejne questy. Awansując na kolejne poziomy, wydajemy punkty, za które wykupujemy nowe umiejętności. Zdobywamy też oczywiście nowy sprzęt.
Zręcznościowy system walki przypomina to, co znamy z takich produkcji jak TERA czy Black Desert Online (choć odniosłem wrażenie, że bliżej mu do pierwszego przykładu). „Młócimy” wrogów w czasie rzeczywistym atakami przypisanymi do lewego i prawego przycisku myszy (odpowiednio, słabszy i silniejszy cios), od czasu do czasu wykorzystując zdolności specjalne (znajdziemy je pod klawiszami 1-9). Nie można też zapominać o defensywie, unikaniu i parowaniu ataków, bowiem bez niej pasek życia naszej postaci potrafi skurczyć się naprawdę szybko.
…w drugim zresztą też.
W dniu premiery twórcy planują oddać w ręce graczy pięć klas postaci. Będą to: Berserker (odporny i agresywny wojownik walczący wręcz), Gunslinger (hybrydowa postać walcząca w zwarciu i na odległość), Spellsword (korzysta z magii i broni białej), Ranger (najskuteczniejsza w zadawaniu obrażeń pojedynczemu celowi, walczy sztyletami i strzela z łuku) oraz Elementalist (czarodziejka korzystająca z magii elementarnej, wspierana przez wielkiego bojowego niedźwiedzia, mocno przypominającego stworzenie z filmu Złoty Kompas). W późniejszym czasie listę wzbogaci szósta bohaterka – Dark Sorceress, czyli władająca magią ciemności i lodu wiedźma, która ma wyróżniać się tym, że będzie skuteczna wyłącznie na średnim i dalekim dystansie. Co ciekawe, pośród dostępnych herosów brak takiego, który koncentrowałby się na leczeniu i wspieraniu towarzyszy – zdrowie regenerujemy korzystając z przedmiotów i indywidualnych zdolności poszczególnych postaci.
Klasy Kingdom Under Fire 2. Od lewej do prawej: Ranger, Gunslinger, Berserker (w środku), Elementalist, Spellsinger.
W grze ma znaleźć się zarówno zawartość PvE, jak i PvP. Poszczególni bohaterowie zostali zaprojektowani w oparciu o zasadę „papier, nożyce, kamień”, co oznacza, że mają dość wyraźnie zarysowane mocne i słabe strony.
Szturm na zamek Reichenstein
Choć prezentacja samej gry pozostawiła we mnie pewne uczucie niedosytu, to towarzyszący jej event premierowy mogę opisać w niemal samych superlatywach. Organizatorzy zadbali o liczne atrakcje, takie jak m.in. pokazy walki z wykorzystaniem broni białej, sztuczek magicznych, połykania ognia czy żonglerki. Główną część zabawy stanowiła rozbudowana gra terenowa, w czasie której uczestnicy zwiedzali zamek i realizowali zadania przypominające klasyczne questy z gier RPG (opierające się, jak żartował jeden z organizatorów, głównie na backstrackingu, czyli łażeniu w kółko po różnych budynkach kompleksu zamkowego). Nie zabrakło nawet prawdziwej, quasi-średniowiecznej uczty. Ogółem, zabawa była przednia i z pewnością będę dobrze wspominał dzień spędzony na zamku Reichenstein. Zdjęcia z tego wydarzenia zdobią ten tekst, obok screenów z właściwej gry.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS