A A+ A++

W tym roku na najważniejszym amerykańskim festiwalu Coachella pojawiło się wiele gwiazd — Billie Eilish, Arcade Fire czy The Weeknd. Ale i taj najwięcej mówiło się o występie Harry’ego Stylesa, który słynnie z barwnych i porywających show.

Tym razem przeboje m.in. “Watermelon Sugar”, “Kiwi”, “Lights Up” i “Sign of the Times” zabrzmiały w scenografii przypominającej stadionowe koncerty gwiazd w latach 80. Sam artysta pojawił się na scenie najpierw w tęczowym kombinezonie z cekinami, mocno przylegającym do ciała i odsłaniającym klatkę piersiową, a potem w różowym zestawie kowbojskim z kamizelką ze srebrnymi ozdobami oraz spodniami z inicjałami “H” i “S” na pośladkach. A na finał, ubrany w różowy kożuch z puszystym boa, razem z gejowską ikoną Lizzo, wykonał klasyk disco “I Will Survive” i “What Makes You Beautiful” z repertuaru One Direction. Zachwycone występem brytyjskie oceniły: “Freddie Mercury byłby dumny!”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJak gorąco to dla nas za gorąco? Upały na celowniku naukowców
Następny artykułWiedźmy