A A+ A++

Karolina Plewińska, graficzka: – Od kilku lat publikuję w internecie swoje rysunki, w których zajmuję się tematyką społeczną i psychologiczną, dotyczącą głównie dzieci i młodzieży. Poruszam problemy, które szczególnie mnie dotykają i o których chcę mówić głośno. Jakiś czas temu zwróciłam uwagę na kampanię billboardową “Kochajcie się mamo i tato”. Ale dopiero, kiedy wyjechałam poza miasto, uderzyła mnie skala tego przedsięwzięcia. Postanowiłam podjąć dialog z tymi billboardami. Trzymałam to w sobie jakiś czas, aż pewnego dnia, pod wpływem impulsu i emocji, które się we mnie zbierały, opublikowałam swój rysunek w internecie. Odzew był inny niż do tej pory, dużo większy. Pojawiły się też komentarze, których się nie spodziewałam. 

Jak komentowano rysunek? 

– Nie spodziewałam się, że tyle osób napisze: “wydrukuj to”, “chcemy to zobaczyć na billboardach”, “otwórz zbiórkę, chętnie ją wesprę”. Tych komentarzy i wiadomości była masa. Nie wiedziałam jednak, jak się do tego zabrać, bałam się formalności związanych ze zbiórką. W końcu odważyłam się i napisałam do wielu organizacji zajmujących się problematyką społeczną i praw osób LGBT+. Jedna z nich – “Miłość nie wyklucza” – odpisała, że pomoże mi od strony formalnej i zorganizowała zbiórkę. Jej efekt przerósł nasze oczekiwania – w dwie doby udało się zebrać ponad pół miliona złotych.

Komiks autorstwa Karoliny Plewińskiej Fot. Karolina ‘Szarosen’ Plewińska

Były też głosy, że zamiast wieszania billboardów lepiej byłoby przeznaczyć pieniądze na konkretną pomoc. 

– Dlatego po dwóch dniach zdecydowaliśmy, że kolejne środki wpływające na konto zbiórki przeznaczymy na pomoc psychologiczną lub prawną dla młodzieży. Pojawiały się głosy krytyki, że prowadzę wojnę na billboardy, ale nie o to mi chodziło. Zależało mi na konkretnym wsparciu. I tak się dzieje, ludzie piszą mi, że billboardy spełniają swoją funkcję. Umieszczenie mojego rysunku na setkach nośników reklamowych w całej Polsce, w dużych i małych miejscowościach, to wyraźny przekaz dla młodzieży, że jest akceptowana. Poza tym dalej prowadzimy zbiórkę na konkretną pomoc. Utworzyłam też drugą, na ten sam cel, w Centrum Równości w Krakowie i przekazałam na nią swoje rysunki.  

 Kaja Godek napisała, że twoja kampania jest manipulacją i parodiuje akcję pro-life.  

– W pierwszej chwili bardzo mnie to zaskoczyło. Nie wiedziałam za bardzo, co o tym myśleć. Jej reakcja była nieadekwatna do mojej akcji. Postanowiłam, że odpowiem komiksem, rysunkiem z przymrużeniem oka. Nie widziałam możliwości podjęcia logicznej dyskusji, mogłam jedynie obrócić to w żart i dalej robić swoje. 

Fundacja Życie i Rodzina, w której zarządzie zasiada Kaja Godek, w odpowiedzi na twoje billboardy napisała m.in.: “Homoaktywiści chcą, aby rodzice dzieci z zaburzeniami tożsamości płciowej przyjęli tę informację do wiadomości i nic z nią nie robili. A nawet więcej, w pełni zaakceptowali, że dziecko jest gejem lub lesbijką i może nawet ucieszyli się, że tak jest. W taki sposób jednak nie pomoże się dziecku! (…) Zdrowi mężczyźni interesują się kobietami, a zdrowe kobiety – mężczyznami”.

– Odpowiedziałam na ten tekst publicznie na swoim fanpage’u. W artykule fundacji mowa jest o perfidnej manipulacji “promotorów LGBT”, napisałam więc, że nawet nie należę do tej społeczności. Jestem po prostu człowiekiem i mam ludzkie odruchy. Zażartowałam też, że nie jestem „promotorem”, skończyłam tylko studia graficzne. Zaniepokoił mnie jednak fragment tekstu o tym, że rodzice nie powinni akceptować w dzieciach “dziejącego się zła”. Ponieważ odnosiło się to do mojego plakatu, na którym jest spoliczkowany chłopiec, zabrzmiało to, jak namawianie do przemocy. 

Dla mnie najważniejsze jest szerzenie świadomości na temat tego, czym jest fizyczna i psychiczna przemoc wobec dzieci, jakie skutki przynosi brak tolerancji i akceptacji. Nie da się dziecka zmienić, można je za to wpędzić w straszne kompleksy, brak wiary w siebie. Zależy mi na propagowaniu wiedzy na ten temat, popularyzowaniu jej. Chciałabym, żeby ludzie nie bali się tego tematu, tylko nauczyli się go rozumieć. 

Ostatnio na temat bicia dzieci wypowiedział się Mariusz Pudzianowski. 

– Napisał, że matka go biła i jest jej za to bardzo wdzięczny, bo dzięki temu dobrze go wychowała. Pisał też, że bicie pasem jest „lekiem na ADHD”. Wiele osób wsparło go w komentarzach. Jego wypowiedź również skomentowałam komiksem. Przeraża mnie, gdy ktoś pozytywnie mówi o stosowaniu przemocy wobec dzieci. W świadomości polskiego społeczeństwa wciąż krąży opinia, że karanie dzieci biciem jest dopuszczalne.

Od dwóch lat publikujesz komiksy w internecie jako Szarosen. Skąd wziął się ten pseudonim? 

– Wymyśliłam go, kiedy byłam nastolatką i pisałam opowiadania fantasy. Podpisywałam się tak w różnych miejscach w internecie. Nie przewidywałam wtedy, że moja twórczość tak się rozrośnie. 

W swoich rysunkach poruszasz takie problemy, jak depresja, traumy z dzieciństwa, stereotypy, przemoc wobec dzieci i kobiet. Skąd wzięła się taka tematyka? 

– Od zawsze byłam wyczulona na tego typu problemy. Nigdy nie było we mnie zgody na wykluczenie czy przemoc. Zawsze mnie to ruszało. W podstawówce miałam niewidomego kolegę i grubszą koleżankę, z obojga klasa trochę się śmiała. W liceum z kolei sama przechodziłam trudny okres. Nie byłam akceptowana przez klasę i nauczycieli, czułam się gorsza. Byłam wtedy cichą osobą. Przez lata zbierało się we mnie dużo niezgody na taką rzeczywistość, a także chęć pomagania innym. Już w gimnazjum zaczęłam prowadzić bloga, w którym szerzyłam wiedzę na temat depresji i pomagałam innym w ich problemach. W pewnym momencie stwierdziłam jednak, że to właśnie rysunek najbardziej odpowiada mi jako forma wypowiedzi.  

Pierwszy mój komiks powstał dwa lata temu pod wpływem impulsu. Kolega zarzucił mi, że jestem wiecznie niezdecydowana, jak każda kobieta. Stwierdziłam, że odpowiem mu rysunkiem o szkodliwych stereotypach dotyczących kobiet. Wrzuciłam go na mojego fanpage’a. Odzew był ogromny. Poproszono mnie, bym zrobiła też „męską” wersję komiksu. W ten sposób zaczęła powstawać cała seria komiksowa, która wkrótce zrobiła się bardzo viralowa i popularna. Dla mnie ważne jest to, że w internecie mam ciągły kontakt z ludźmi. Z komentarzy i wiadomości prywatnych dowiaduję się, że moja praca dla wielu osób ma duże znaczenie.  

'Seksualność'‘Seksualność’ Karolina Plewińska, ‘Szarosen’

Twoje komiksy, co nie jest typowe dla tego typu twórczości, trafiają też do szkół i gabinetów psychologicznych.  

– Dostaję dużo komentarzy i zdjęć z moimi pracami umieszczonymi w różnych miejscach. W jednej ze szkół zajmują całą gablotkę, często pojawiają się też w gabinetach psychologicznych. Dowiedziałam się też, że terapeuci podsyłają swoim pacjentom moje rysunki. Niektórzy nauczyciele wykorzystują je na godzinie wychowawczej. Moje komiksy są narysowane dość prosto, kolorowo i z przymrużeniem oka. Pomimo wagi tematów, które poruszają, są dość lekkie. Docierają do mnie informacje, że dzięki temu pacjenci na terapii czy uczniowie w szkole łatwiej mogą zmierzyć się z bardzo trudnymi tematami. Ludzie piszą mi też w komentarzach, że pomogły im one w przepracowaniu depresji czy traumy. Niektórzy dzięki moim rysunkom zaczynają coś w życiu zmieniać. Koleżanka pod ich wpływem napisała po latach bardzo trudny list do matki. Takie wiadomości dają mi ogromnie dużo poczucia sensu. 

Co w twoim życiu zmieniły te komiksy?  

– Dzięki nim upewniłam się, co chcę w życiu robić i w jakim kierunku iść ze swoją twórczością. Stałam się jeszcze bardziej wyczulona na tematykę społeczną i poczułam, że chcę zmieniać rzeczywistość wokół mnie. Stwierdziłam też, że powinnam zacząć myśleć o sobie i pracować nad samoakceptacją, co początkowo było dla mnie trudne. Kiedy zobaczyłam, że ludzie wspierają mnie na Patronite [serwis, który pomaga uzyskać finansowanie na projekty lub twórczość] postanowiłam przeznaczyć te pieniądze na terapię, na którą wcześniej nie było mnie stać. Odważyłam się też zrobić coming out jako osoba z zespołem Aspergera, która została zdiagnozowana bardzo późno. Niesamowite jest to, jak się zmieniłam przez ten czas. Wcześniej byłam osobą bardzo zamkniętą, wstydziłam się mówić o sobie. Najtrudniejszą rzeczą na świecie było dla mnie przełamać się. Teraz nie tylko odważam się mówić o tym, jak ważna jest terapia, wcześniejsza diagnoza Aspergera albo akceptacja dla różnorodności, ale również opowiadać o sobie, swoich problemach, chociażby o braku akceptacji w liceum ze strony nauczycieli. Kiedyś byłoby to dla mnie niemożliwe. Gdy zaczynałam prowadzić mój fanpage, strasznie obawiałam się hejtu. Ale teraz wiem, że zrobiłam gigantyczny krok na drodze samoakceptacji, czuję się silniejsza i szczęśliwsza.  

Wiele lat mieszkałaś w Gdyni. Dlaczego przeniosłaś się do Krakowa? 

– Gdynia jest moim ulubionym miastem – tam się urodziłam, wychowałam i spędziłam większość życia. Chętnie do niej wracam. Kiedyś chodziłam do policealnej szkoły plastycznej w Orłowie, położonej w przepięknym miejscu i codziennie przed zajęciami mogłam oglądać wschód słońca nad morzem. Gdynia jest piękna. Przeprowadzka do Krakowa wiązała się z chęcią zmiany w życiu i pracy nad sobą. Czułam, że ciągnie mnie w góry, w stronę natury, dzikiej przyrody. Dla niektórych był to może dziwny krok, spowodowany intuicją, impulsem, ale coraz bardziej czuję, że się tutaj odnajduję. Gdynia zawsze będzie w moim sercu, ale Kraków też stał się dla mnie bardzo ważny. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStarosta płocki: Dla nas wszystkich najważniejsza jest droga S10. A dla samego Płocka? Tu was zaskoczę [GŁOSUJEMY]
Następny artykułXXX sesja Rady Powiatu