RECENZJA Z opowieściami o asasynach każdy albo zetknął się osobiście albo chociaż zna je ze słyszenia. To przede wszystkim niezwykle popularne gry komputerowe z serii Assassin`s Creed, ale też wydawnictwa książkowe, film fabularny (z Michaelem Fassbenderem w roli głównej), a niebawem – co zapowiedziała platforma Netflix – seriale aktorskie i animowane. Póki co saga o skrytobójcach wzbogaca się o kolejną rozgrywkę, bowiem jutro do sprzedaży trafi Assassin`s Creed Valhalla. Znaleźliśmy się w gronie tych redakcji, które otrzymały możliwość zapoznania się z tą produkcją już tydzień przed premierą i oto nasze wrażenia po około 30 godzinach rozgrywki.
I trzeba od razu zaznaczyć, że te 30 godzin to w zasadzie wciąż początek przygotowanej opowieści. Z drugiej strony to jednak wystarczająco wiele, aby poznać mechanizm rozgrywki i kierunek, w którym zmierza jej wątek. W kilku słowach: ci którzy znają asasyńskie gry nie będą tą odsłoną zaskoczeni, ale zawiedzeni też nie. Valhalla wizualnie i pod względem interfejsu jest bardzo zbliżona do dwóch ostatnich opowieści z tego cyklu, a więc odsłon Origins (2017) i Odyssey (2018). Tym razem zmienia się jednak diametralnie czas i miejsce akcji, bowiem z czasów starożytnych przenosimy się do zaawansowanego średniowiecza, a z basenu Morza Śródziemnego w rejon Morza Północnego. Wcielamy się w wikinga Eivora (gracz może wybrać, czy pod tym imieniem będzie krył się bohater czy też bohaterka, a potem nawet zmienić swoją decyzję), którego poznajemy podczas lokalnych potyczek o supremację w Norwegii. Po pokonaniu tam głównego wroga z grupą sojuszników udajemy się jednak „za chlebem” do Anglii. Tyle, że naszym pomysłem na życie nie jest oczywiście praca zarobkowa, lecz plądrowanie i podporządkowywanie sobie tamtejszych królestw. Jako, że to Assasin`s Creed szybko na swej drodze napotykamy tajemniczych sojuszników z Konstantynopola, którzy wplątują nas w odwieczną i niedostrzegalną dla maluczkich wojnę Ukrytych z Zakonem Starożytnych.
WALCZĄC Z PRZEZNACZENIEM Od początku rozgrywka toczy się w cieniu złowrogiej przepowiedni i zmagań bohatera, aby nie dopuścić do tego, co nieuniknione. Przedzieramy się więc przez gąszcz przeciwników, z którymi prowadzimy efektowne potyczki. W pierwszej fazie rozgrywki nacisk ewidentnie położony jest na walkę wręcz, ale jako że z czasem jest w nas coraz więcej z asasyna, zaczynamy schodzić do cienia: obleczeni w płaszcz przemykamy uliczki angielskich miasteczek i eliminujemy wrogów ukrytym ostrzem. Tradycyjnie wypracowanie najbardziej odpowiadającego nam stylu walki wymaga czasu, bo i możliwości jest bez liku. Podobnie jak wrogów, którzy prezentują różne triki i odporność na nasze ciosy. My musimy dbać nie tylko o atak, ale i właściwie gospodarować energią: nadziewając się na blok, czy wykonując zbyt często uniki, tracimy wytrzymałość i możemy dojść do stanu, w którym nie możemy się ruszyć stając się łatwym celem. Podobnie jednak możemy zamęczyć rywala, doprowadzając go do sytuacji, w którym pozostaje już tylko wykonać na nim egzekucję.
Są tej grze bossowie, są legendarne zwierzęta, ale jest też bezkrwawe… łowienie ryb. Jest świat rzeczywisty IX-wiecznej Europy, ale też kraina nordyckich mitów (niczym w God of War), gdyż po zażyciu odpowiedniego naparu przenosimy się we śnie do Asgardu, gdzie mamy osobne misje do wykonania. No i są też czasy współczesne, wszak cała historia Eivora, tak jak i jego poprzedników (Ezio z pierwszych części, Arno z Unity, Edwarda Kenwaya z Black Flag, Bayeka z Origins czy Aleksiosa i Kasandry z Odyssey) to kreacje, które z programu Animus odtwarza w transie jeszcze inny bohater. Przyznajmy jednak, że choć taki dualizm rozgrywki jest znakiem rozpoznawczym Assassin`s Creed, to jednak każde wymuszone przeniesienie do czasów współczesnych powoduje u gracza westchnienie zawodu. Bo jak w życiu, to co jest ułudą bywa atrakcyjniejsze.
NIECH OSADA ROŚNIE W SIŁĘ Zawsze silną stroną opowieści o asasynach jest osadzenie ich w historycznych realiach, wsparte pieczołowitym odtworzeniem świata (tu znów mamy najwyższy poziom) i klimatu dawnych lat. Nasi wikingowie to oczywiście bezwzględni łupieżcy, skorzy do bitki i wypitki (celebracji zwycięstw). W centralnym miejscu każdej wikińskiej osady, także tej kierowanej przez naszego bohatera, jest więc dom biesiadny, w której odbywają się uczty. Obok toczy się zaś normalne życie, w których m.in. kwitną handel i usługi. Żeby rozwijać wioskę musimy zdobywać srebra i materiały budowlane, a te pozyskujemy przede wszystkim z najazdów na inne osady. Świat gry jest otwarty, to znaczy już od początku możemy wędrować po całej mapie wschodniej Anglii, ale bynajmniej nie swobodnie, bowiem ogranicza nas poziom trudności poszczególnych regionów – w najbliższej okolicy przeciwnicy są łatwi do pokonania, im dalej w las i wrzosowiska robi się trudniej, czasem śmiertelnie niebezpiecznie. Żeby odwiedzać kolejne rewiry musimy więc zwiększać swoją osobistą moc (za walkę i eksplorację zdobywamy punkty doświadczenia, które wymieniamy na rozbudowę przymiotów obrony i walki, tudzież opanowanie nowych umiejętności) i nieustannie wymieniać, ulepszać wyposażenie: broń białą i miotaną, zbroję, runy. Krok po kroku gromadzimy bogactwa (czasem, żeby dostać się do komnaty ze skrzynią trzeba się nagłowić), znajdujemy artefakty i rozwiązujemy tajemnice. Wśród tych ostatnich są spotkania z tubylczą ludnością, która dzieli się z nami swoimi problemami – te misje poboczne są zazwyczaj bardzo krótkie, ale często niebanalne (natknęliśmy się już na wojownika z toporem w głowie, średniowiecznego basebalistę i całą czeredę przebiegłych dzieci). Dialogi i historie nadal w większości są przesiąknięte patosem, ale w porównaniu z poprzednimi częściami widać więcej polotu. Zaskakujących aktywności jest zresztą więcej, bo można brać udział w pyskówkach (to pojedynki na obrażające adwersarza rymy) czy zawodach w piciu trunków na czas (i umór).
TO BĘDZIE DŁUGA PODRÓŻ Gra Assassin’s Creed Valhalla zostanie wydana 10 listopada na konsolach Xbox Series X, Xbox Series S, Xbox One, PlayStation 4 (na tej platformie sprawdzaliśmy grę), a także na platformach Epic Games Store i Ubisoft Store dostępnych na komputerach Windows PC oraz w usługach Uplay+ i Stadia, a 19 listopada ukaże się także na konsoli PlayStation 5. Tradycyjnie nie jest pomyślana na szybkie, jednorazowe przejście, bo treść do niej będzie systematycznie i przez długi czas dodawana. Już w trakcie rozgrywania głównego wątku pojawiają się w niej codzienne zlecenia, serwowane przez znanego już graczom orientalnego kupca Redę, ale nowością będą – znane z innych produkcji – tzw. sezony, a więc okresowo serwowane nowe misje i możliwości: pierwszy z nich wystartuje już w grudniu (w planach: nowe tereny pod rozbudowę osady, tradycyjny festiwal wikingów z okazji święta Jul, nowy tryb najazdów i oczywiście nowe umiejętności), drugi w marcu (kolejny festiwal, nowe przedmioty i tryb), a będą jeszcze trzeci i czwarty (ich terminy nie są jeszcze znane). Komu będzie mało będzie mógł nabyć dwa duże dodatki, których akcja będzie się rozgrywała w Irlandii (Gniew druidów ma mieć premierę w marcu) oraz we Francji (na Oblężenie Paryża można rezerwować sobie lato przyszłego roku). Zapowiedziano także – jak to było w przypadku gier rozgrywających się w starożytnych Egipcie i Grecji – tryb edukacyjny, który można wykorzystywać do nauki historii w szkołach!
Grę dostarczył nam jej wydawca – Ubisoft
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS