Choć na historycznym, pierwszym GP Formuły 1 roku 2020 zabrakło kibiców, emocje na Red Bull Ringu i tak sięgnęły zenitu. Pikanterii rywalizacji nadała pogoda, lecz tym razem nie był to deszcz, a mocne słońce. Po wielu zwrotach akcji ostatecznie wygrał Valtteri Bottas, a pierwsze podium w karierze zdobył Lando Norris.
Z każdą chwilą od pierwszych piątkowych treningów w Austrii coraz jaśniejszy stawał się fakt, że długa przerwa nie wpłynęła w żaden sposób na osłabienie formy Mercedesa i to dalej Srebrne – czy raczej teraz Czarne – Strzały będą dyktowały warunki w niedzielę.
Rywale nie zamierzali jednak zespołowi z Brackley ułatwiać zadania. Zwłaszcza Red Bull, który przez cały weekend podsyłał sędziom kolejne protesty wobec różnych działań urzędujących Mistrzów Świata. Parę kolejnych prób przyniosło ostatecznie efekt i na niecałe półtorej godziny przed startem Lewis Hamilton dostał karę spadku o trzy pozycje na starcie do wyścigu, co oznaczało ustawienie się na piątym polu.
Pierwsze metry nie zwiastowały jeszcze thrillera, jakim ostatecznie stał się ten wyścig. Mimo bojowych zapowiedzi walki i większej skłonności do ryzykowania w skróconym sezonie, wszyscy kierowcy przejechali bez incydentów pierwszy, ostry zakręt toru. Bottas wystartował bezbłędnie i zaczął uciekać Verstappenowi, który z kolei musiał bronić się przed atakami Norrisa.
Młody Holender utrzymał jednak drugą pozycję. Lider w Mercedesie zaczął mu odjeżdżać, ale nie na tyle, by mógł czuć się bezpiecznie. Verstappen jako jedyny zawodnik w pierwszej dziesiątce jechał na twardej mieszance opon, która miała mu pozwolić dłużej zostać na torze. Przebiegła strategia spaliła jednak na panewce, jako że już na jedenastym okrążeniu jego samochód dopadła awaria i utalentowany zawodnik Red Bulla jedyne, co mógł zrobić, to dotoczyć się do mety. W tym momencie jasne już było, że austriacki zespół nie wygra w pierwszym z dwóch z domowych Grand Prix w tym sezonie.
Incydent Verstappena rozpoczął serię dziwnych zdarzeń. Stroll usłyszał w radiu niepokojącą informację o komplikacjami z jego jednostką napędową. Ta z kolei zadziałała jak płachta na byka na jadącego za nim Sebastiana Vettela. Ostatecznie Niemiec wyprzedził go siedem okrążeń później. Dramat Strolla dopełnił się na 21 okrążeniu, gdy jednostka w końcu dała za wygraną i Kanadyjczyk przerwał jazdę.
Chwilę wcześniej z problemami technicznymi zmagał się także Ricciardo, co zaczęło wskazywać na fakt, że wysokie temperatury panujące w środku lata na zboczu gór Styrii dają się bolidom we znaki. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie, nawet jadący z dużą przewagą na pozycji lidera Bottas, który dostał od inżyniera rozkaz oszczędzania swojej jednostki napędowej.
Kierowcy mieli problemy nie tylko z silnikami. Na 26 okrążeniu Kevinowi Magnussenowi skończyły się hamulce i bolid Haasa zablokował tor. To z kolei doprowadziło do pierwszego wyjazdu samochodu bezpieczeństwa oraz, w następstwie, zjazdu kierowców do boksów na zmianę opon. Bottas utrzymał prowadzenie, ale Hamilton był już za nim. Dalej za jego plecami znajdowali się Albon, Norris i Perez.
Rywalizacja powróciła na 31 okrążeniu i Bottas po raz kolejny odznaczył się świetnym refleksem. Ciekawa sytuacja miała miejsce na trzecim zakręcie, gdy mozolnie odrabiający straty Vettel próbował wyprzedzić Carlosa Sainza. Bolidy Ferrari i McLaren zaliczyły kontakt i Niemiec spadł na piętnaste miejsce. Zwycięsko z walki wyszedł młodszy Hiszpan, który zastąpi Vettela w Ferrari w przyszłym sezonie.
Choć wyścig przekroczył już półmetek i Albon tracił do Mercedesów już dziesięć sekund, atmosfera w garażu liderów nadal była napięta przez kłopoty z jednostkami napędowymi. Inżynierzy wyścigowi nerwowo upominali Bottasa i Hamiltona, by dbali o swoje silniki nawet do tego stopnia, że mają unikać wjazdów na tarki. Szybciej awarię zaliczył inny bolid z silnikiem Mercedesa – Williams Russella, który na poprzednich okrążeniach dzielnie walczył o utrzymanie za sobą Vettela.
Były kolega-rywal Roberta Kubicy stanął na torze w takim miejscu, że sędziowie znów musieli wysłać na tor Safety Car. W takiej sytuacji Mercedes zdecydował się nie zmieniać opon u swoich kierowców. Z możliwości wymiany skorzystał z kolei Alex Albon, na czym stracił jedną pozycję na rzecz Pereza. Do decydującej fazy wyścigu przystąpił jednak na świeżej mieszance.
Taj szybko wykorzystał swoją szansę i wskoczył przed Pereza dosłownie na pierwszych metrach po zjechaniu auta bezpieczeństwa. To jednak równie szybko powróciło na tor z powodu kolejnego incydentu. Źle dokręcone koło u Kimiego Raikkonena spowodowało zatrzymanie Alfy Romeo w niebezpiecznym miejscu.
Safety Car ostatecznie zjechał na okrążeniu 61, pozostawiając kierowcom jeszcze dziesięć kółek ścigania. Rozpędzony Albon postanowił zaatakować Hamiltona. Ten jednak odważnie odparł atak w taki sposób, że wysłał Red Bulla w żwir poza tor. Tym sposobem powtórzyła się historia z zeszłego roku, gdy na GP Brazylii także nieudany atak Albona na Hamiltona kosztował go wyczekiwany finisz na podium. Jak się miało wkrótce okazać, tym razem i tak happy endu by nie było, jako że bolid Albona się zepsuł. To nie był dzień Red Bulla.
Incydent ten miał mieć znamienny skutek dla losów wyścigu, jako że w jego wyniku sędziowie przyznali Hamiltonowi pięć sekund kary. Niby niedużo, ale przy ściśniętej przez samochód bezpieczeństwa stawce oznaczało to, że mimo że Brytyjczyk dojechał na metę jako drugi, ostatecznie został sklasyfikowany jako czwarty.
Wygrał Bottas, który po starcie, trzech restartach i wiszącym nad nim przez większą część wyścigu ryzykiem awarii silnika w końcu mógł odetchnąć z ulgą. Moralnym zwycięzcą tego wyścigu był jednak Charles Lecler, który nieoczekiwanie stanął na drugim miejscu podium. Po fatalnym występie Ferrari w kwalifikacjach może to być promyk nadziei na lepszą formę w kolejnym wyścigu, który odbędzie się na tym samym obiekcie już za tydzień.
Na ten wyścig z nadzieją będą spoglądali niewątpliwie kierowcy McLarena. Lando Norris potwierdził konkurencyjną formę zespołu z Woking, kończąc rywalizację na trzeciej pozycji. Sainz uzupełnił dobre otwarcie sezonu piątą lokatą. Warto odnotować także jeszcze siódme miejsce Pierre’a Gasly’ego, które przyniosło pierwsze w historii punkty debiutującemu zespołowi Alpha Tauri (przemianowanemu Toro Rosso).
Jego kolega zespołowy Kwiat nie będzie jednak zaliczał tego weekendu do udanych. Przebita opona pozbawiła go finiszu na zaledwie dwa okrążenia przed końcem. Ostatecznie do mety dojechało tylko jedenastu zawodników.
W GP Austrii było wszystko: dobre ściganie, nagłe zwroty akcji i niesłabnące napięcie. Pierwszy od zdecydowanie za długich 217 dni wyścig Formuły 1 niewątpliwie dodał oglądającym skrzydeł!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS