Grupa badaczy z Center for Strategic & International Studies, waszyngtońskiego think tanku specjalizującego się w sprawach międzynarodowych, w tym wojskowych, opublikowała niezwykle ciekawy i pouczający raport na temat wojskowych możliwości Europy w umownym roku 2030. Powód tego rodzaju rozważań jest oczywisty.
Zarówno w stolicach naszego kontynentu coraz częściej mówi się o strategicznej suwerenności i potrzebie posiadania własnych możliwościach oddziaływania militarnego, jak i w Waszyngtonie na tego rodzaju perspektywę spogląda się, zwłaszcza pod rządami obecnej administracji, nieco bardziej życzliwym okiem. Wreszcie Europa wydaje więcej na zbrojenia, 2020 rok był szóstym z rzędu, kiedy nasz kontynent zwiększał wydatki na własne bezpieczeństwo, w ujęciu realnym było to 3,9 proc. Autorzy raportu zadają sobie jednak sprawę, że przeznaczenie większych pieniędzy na siły zbrojne, w tym na zakup nowego sprzętu, nie musi oznaczać nowych zdolności. Zwłaszcza w sektorze wojskowym jest to istotne, gdzie poziom wyszkolenia, jakość kadr, myśli strategicznej czy choćby dostępność na rynku sprzętu, który chcemy nabyć, ma nie mniejsze znaczenie niźli proste zwiększenie budżetów. Z tego też względu zadali sobie trud szukania odpowiedzi na pytanie jak będą wyglądały możliwości wojskowe Europy w umownym 2030 roku, jakie misje państwa naszego kontynentu będą w stanie samodzielnie realizować, a kiedy będą zmuszone do korzystania z pomocy Stanów Zjednoczonych. Eksperci CSiS założyli, co ważne, że ogłoszone przez europejskie państwa programy zostaną zrealizowane w założonych ramach czasowych, nie będzie cięć czy politycznych trzęsień ziemi. Innymi słowy, na podstawie analizy już zapowiedzianych zmian starają się określić, jakie skutki będą one miały dla możliwości Europy. Warto jednak nadmienić, że nie zajmują się oni w swym opracowaniu polityką, również w obrębie NATO, nie analizują czy państwa należące do Sojuszu będą chciały użyć posiadanych przez nie zdolności wojskowych, a jedynie jakiego rodzaju politykę posiadane zdolności będą warunkowały. Nie analizują też działań państw uznawanych przez Europę za potencjalnych strategicznych rywali, czyli Rosji, Chin oraz Iranu. Raport nie prowadzi do wniosków na temat relacji sił np. między Europą a Rosją w umownym 2030 roku, a jedynie jakiego rodzaju działania wojskowe Europejczycy będą w stanie zrealizować samodzielnie.
Punktem wyjścia ich rozważań jest analiza programów wojskowych wiodących krajów Europy. Zaczynają od Francji, której władze ogłosiły zwiększenie budżetu wojskowego w latach 2019 – 2025 o kwotę 198 mld euro, zapowiadając, że średni wzrost wydatków na obronność w każdym roku wyniesie 7,4 mld euro w porównaniu z latami 2014 – 2018. Na rozbudowę jakich zdolności postawił Paryż? W opinii ekspertów CSIS można mówić o trzech priorytetach we francuskiej polityce wojskowej. Po pierwsze chodzi o działania zwiększające autonomię i samodzielność francuskich sił zbrojnych. Nakłady są przewidziane na modernizację francuskiej triady nuklearnej, pozyskanie nowych typów rakiet średniego zasięgu powietrze – ziemia, również rakiet balistycznych przenoszonych przez okręty podwodne. Paryż chce inwestować w swe siły kosmiczne, samoloty patrolowe czy drony zwiadowcze. Drugim priorytetem jest rozbudowa sił powietrznych – Paryż planuje pozyskać do 2024 roku 28 nowych myśliwców typu Rafael oraz zmodernizować 55 Mirage 2000D. Dodatkowo mówi się o powiększeniu lotnictwa transportowego i zakup systemów, których brak jest „piętą achillesową” Europy, takich jak samolotów cystern – umożliwiających uzupełnienia paliwa w powietrzu. Wreszcie trzecim priorytetem Paryża jest zwiększenie mobilności własnych sił zbrojnych. W tym celu ma być zbudowane do 2030 roku 15 nowych fregat, zakupione śmigłowce transportowe czy przestarzałe wozy pancerne zastąpione nowymi, budowanymi w ramach programu SCORPION. W opinii ekspertów CSIS modernizacja francuskich sił lądowych jest mniej ważnym zadaniem, o czym świadczy choćby to, że francusko-niemiecki program zastąpienia czołgów Leclerc nowymi konstrukcjami nie zostanie zrealizowany wcześniej niźli w 2035 roku. Paryż znacząco rozbudowuje też swoje siły działające w cyberprzestrzeni przeznaczając na nie 1,9 mld euro oraz zdolności kosmiczne.
Brytyjski program zwiększenia wydatków na obronność o 14 proc. w ciągu najbliższych 4 lat, do poziomu 256 mld dolarów, jest niezbędny, jak piszą „aby załatać dziury” w zdolnościach sił zbrojnych Zjednoczonego Królestwa, co ich zdaniem, oznacza, że nowe zdolności będą one w stanie pozyskać najwcześniej w drugiej połowie tego dziesięciolecia, czyli w latach 2025 – 2030. Zwracają też uwagę na to, że Londyn planując skokowo zwiększyć nakłady na badania i rozwój w sektorze wojskowym, a także dokonać modernizacji swej triady nuklearnej, w tym wymienić strategiczne okręty podwodne, zmuszony będzie, co już zapowiedział, do cięcia nakładów na siły lądowe. Docelowo Wielka Brytania chce mieć w siłach lądowych dedykowaną dla zadań realizowanych w ramach NATO dywizję pancerną w skład, której wchodzić będą dwie zmodernizowane brygady pancerne dysponujące ciężkim sprzętem. John Healy, szef ministerstwa obrony w gabinecie cieni, krytykował plany redukcji liczebności sił lądowych ogłoszone przez Londyn, które przewidują zmniejszenie stanów z obecnych 76 tys. żołnierzy i oficerów do 72 tys. w 2025 roku, twierdząc, że oznacza to zmniejszenie zdolności brytyjskich sił lądowych. Argumentację, z którą nie zgadza się obecny brytyjski minister obrony, zdają się podzielać analitycy CSIS pisząc, że „jakkolwiek plany Zjednoczonego Królestwa wyglądają imponująco na papierze, to jednak nie jest jasne czy ten poziom ambicji uda się zrealizować dysponując tak małymi siłami zbrojnymi”, tym bardziej, że po ostatnich cięciach są one dziś na poziomie 40 proc. potencjału US Marine Corps. Priorytety, którymi kierował się Londyn ogłaszając plan modernizacji własnych sił zbrojnych i zapowiadając skokowe zwiększenie ich budżetu wyraźnie widać na przykładzie marynarki wojennej, która jest, w opinii ekspertów, głównym beneficjentem zapowiadanych zmian. Nakłady na budowę nowych okrętów mają ulec w czasie najbliższych 5 lat podwojeniu, co związane jest z zarówno z szybkim starzeniem się floty będącej w służbie, jak chęcią Londynu pozyskania nowych możliwości projekcji siły, głównie o ekspedycyjnym charakterze.
Sporo uwagi, eksperci CSIS, poświęcają też polityce Niemiec w zakresie obronności, tym bardziej, że są zdania, iż jest ona „kluczowa w NATO-wskiej polityce odstraszania i obrony”. Obecnie jak zauważają, „niemieckie siły zbrojne starają się odbudować swe zdolności po dziesięcioleciach niedoinwestowania i redukcji, które trwały od 1990 do 2014 roku”. Te 15 lat to postawienie przez Berlin, w zakresie planowania operacyjnego, na realizowanie działań ekspedycyjnych, takich jak w Afganistanie czy na Bałkanach, które wymagają znacznie mniejszych sił niźli zadania w zakresie obrony zbiorowej. Inne bolączki niemieckich sił zbrojnych obecnie to braki kadrowe, niewielki stopień gotowości, braki w sprzęcie czy zapasach amunicji. Dzisiaj „wyzwaniem dla Niemiec jest jak naprawić chroniczne problemy z gotowością i wypełnić istniejące luki, a także zmodernizować swoje siły zbrojne”. Jądrem, jak piszą eksperci CSIS, Bundeswehry są jej siły lądowe. Niemcy starają się obecnie, odbudować zdolności i gotowość swych istniejących 8 brygad, co nie jest zadaniem łatwym, w związku z problemami demograficznymi i wieloletnimi zaniedbaniami. Zgodnie z ogłoszonymi planami Niemcy do 2023 mają odbudować jedną samodzielną brygadę, do 2027 trzy kolejne, a w 2031 zakończyć cały proces przywracania gotowości i modernizacji swych sił lądowych. „Jeśli te plany zostaną zrealizowane – konkludują swe rozważania na temat Niemiec eksperci CSIS, – co jest mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę zaniedbania i problemy z zakupami sprzętu i przemysłem obronnym Niemiec, gotowość sił NATO znacznie wzrośnie do 2031 r.”.
Co zmieni sią, jeśli wszystkie plany modernizacji europejskich sił zbrojnych zostaną realizowane? Wzrosną możliwości samodzielnego działania państw naszego kontynentu, ale w opinii ekspertów CSIS, głównie w zakresie realizowania misji stabilizacyjnych, antyterrorystycznych, o niewielkiej intensywności działań. Takich, które nie wymagają ani zaangażowania znacznych sił, ani szybkiego wejścia ich do akcji. Wzrosną też możliwości projekcji siły, ale raczej na peryferiach Europy, w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, niż w rejonie Indo-Pacyfiku. Poważniejszych operacji, w tym wojny regionalnej na wschodniej flance, Europa nie będzie w stanie prowadzić, nie mówiąc już o rozstrzygnięciu jej na swoją korzyść, bez znaczącego zaangażowania się Stanów Zjednoczonych. Poświęćmy nieco uwagi tej, kluczowej z naszej perspektywy, kwestii. „Państwa europejskie staną przed problemem chcąc stawić czoła poważnym wyzwaniom – piszą eksperci CSIS – zwłaszcza w zakresie prowadzenia misji bojowych na dużą skalę, szczególnie w takich obszarach, jak ciężkie pancerne siły manewrowe, zdolność do operacji na morzu czy w zakresie wsparcia, takich jak logistyka i wsparcie ogniowe”. I dalej: „Jest również mało prawdopodobne, aby europejskie siły zbrojne były w stanie działać na dużą skalę w scenariuszach konfliktu o wysokim stopniu intensywności przeciwko krajom takim jak Rosja i Chiny bez znaczącej pomocy USA”. To oznacza, że w razie wojny o Państwa Bałtyckie europejscy członkowie NATO „nie mają zdolności prowadzenia z powodzeniem misji w warunkach intensywnego konfliktu”. Prawdopodobne jest to, co przewidywały niektóre scenariusze gier wojennych, że wojska rosyjskie w ciągu tygodnia są w stanie okrążyć Warszawę, oczywiście o ile nie przyjdą nam z pomocą Amerykanie. Na wsparcie innych państw NATO, naszych europejskich sojuszników, nie bardzo można w realiach takiego konfliktu liczyć, bo ich siły lądowe, jak piszą analitycy, „kurczą się”, a plany modernizacyjne, w tym wzrost budżetów wojskowych, nie oznacza pozyskanie nowych zdolności niezbędnych, aby wygrać wojnę konwencjonalną z Rosją. Innymi słowy, każdy kto myślał, że już odnotowywany wzrost budżetów obronnych w europejskich państwach NATO zwiększy bezpieczeństwo wschodniej flanki, ten mylił się i to poważnie. Nasi Zachodni sojusznicy, zwiększając wydatki na obronność, raczej nie przygotowują się do wojny z Rosją, obrony Europy Środkowej i Państw Bałtyckich.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS