A A+ A++

Sztukami walki Marcin Maleszewski pasjonuje się od dziesięciu lat, a treningi jako nastolatek zaczął od muay thai, czyli boksu tajskiego i kickboxingu, które ćwiczył w rybnickim klubie Absortio Gym. Dla przygody z MMA (z ang. mixed martial arts) – mieszanymi sztukami walki zaczął dojeżdżać do knurowskiego klubu Spartan Team. Odnosząc wiele zwycięstw amatorskich na Śląsku tafił do Silesian Cage Club w Katowicach. Trenerzy zauważyli jego talent i zachęcili, by spróbował sił w zawodowych pojedynkach w oktagonie (ośmioboczny, osiatkowany ring, zwany niekiedy “klatką”, w którym zawodnicy toczą widowiskowe walki).

Do pierwszej zawodowej gali przygotowanej przez irlandzką organizację Celtic Gladiator, która odbyła się 13 grudnia 2019 r., Marcin Maleszewski przygotowywał się dwa miesiące. W Olsztynie jego przeciwnikiem był Piotr Pokorski, zawodnik z klubu Mameda Chalidova. Górnik zmusił go do poddania w 4. minucie i 12. sekundzie, zakładając tzw. balachę, czyli dźwignię prostą na staw łokciowy.

– Nie spodziewałem się, że tak to się może zakończyć! Przeciwnik w klinczu nie był aż tak bardzo silny. Cieszy, że zwyciężyłem w pierwszej rundzie! – mówił po walce Marcin, dziękując kibicom i kolegom z Rybnika i Czerwionki-Leszczyn, którzy przejechali pół Polski, aby go wspierać i dopingować. – Myślę że po tej walce moja przygoda z profesjonalnym MMA sie rozkręci. Teraz muszę odpocząć, ale fajnie byłoby zawalczyć w nowym roku, najlepiej gdzieś u siebie na Śląsku – mówi górnik-zawodnik MMA i dodaje, że najbliższe walki zawodowe czekają go prawdopodbnie już w marcu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLibia. Siły generała Haftara zablokowały eksport ropy ze wschodniej części wybrzeża
Następny artykułSiles: “ASP” to numer, który gloryfikuje jakość (Didaskalia #10)