Gospodarze wyglądali wygranej niczym kania dżdżu. Po raz ostatni zespół trenera Kamila Kieresia zainkasował komplet punktów ponad pół roku temu, a konkretnie 30 listopada, kiedy to pokonał u siebie swego imiennika z Polkowic 2:1. Potem łęcznianie przegrali cztery mecze z rzędu i dopiero w ostatniej kolejce – po wyjazdowym remisie z Resovią – minimalnie zwiększyli swój dorobek. Naturalnie trzeba wziąć pod uwagę spowodowaną przez pandemię koronawirusa przerwę w rozgrywkach. Niemniej jednak Górnik jest cały czas w grze o awans, bo rywale też notują potknięcia. Była to także bardzo ważna potyczka dla Znicza, który walczy o uratowanie ligowego bytu.
Wracając do samego spotkania, to początek meczu należał do gości. To piłkarze Znicza przeprowadzili dwie pierwsze groźne akcje. Najpierw umiejętności Adriana Kostrzewskiego sprawdził Paweł Moskwik, a potem w dobrej sytuacji znalazł się Patryk Czarnowski, ale uderzył zbyt słabo i golkiper łęcznian nie miał problemu z obroną. To jasno wskazywało na to, że Znicz nie przyjechał do Łęcznej, aby się bronić. Potem pruszkowianie próbowali też zaskoczyć bramkarza zielono-czarnych strzałami z dystansu, ale brakowało im precyzji. W 31. minucie Górnik oddał pierwszy strzał na bramkę rywali, ale piłkę po uderzeniu Tomasza Tymosiaka pewnie złapał Bartłomiej Gradecki. Po chwili łęcznianie wyprowadzili kontrę – Paweł Wojciechowski zagrał do Arona Stasiaka, ten jednak w dobrej sytuacji fatalnie spudłował. Więcej klarownych okazji do strzelenia gola oba zespoły już w pierwszej połowie nie miały.
Trenerski nos szkoleniowca Górnika
W przerwie trener Kiereś zdecydował się na dwie zmiany – w miejsce pomocnika Adriana Cierpki wprowadził napastnika Bartosza Śpiączkę, a Stasiaka zastąpił Dominik Lewandowski. Stopniowo zaczęła się zarysowywać przewaga gospodarzy. Łęcznianie nawet zdobyli gola, ale arbiter słusznie go nie uznał. Groźną kontrę wyprowadzili też goście, lecz Czarnowski kompletnie pogubił się w polu karnym i skończyło się na strachu. W 70. minucie składnej akcji nie zdołał sfinalizować Śpiączka, który posłał futbolówkę obok słupka. Górnik atakował, ale niewiele z tego wynikało. Wysiłki gospodarzy zostały wreszcie uwieńczone powodzeniem. W 88. minucie Leandro zagrał w pole karne, a Śpiączka uzyskał prowadzenie dla Górnika i jednocześnie ustalił wynik spotkania na 1:0.
Aktualnie w tabeli prowadzi łódzki Widzew (51 pkt) przed GKS-em Katowice (48 pkt) i Górnikiem Łęczna (46 pkt).
W następnej kolejce łęcznianie zmierzą się 21 czerwca w Wejherowie z Gryfem.
Górnik Łęczna 1 (0)
Znicz Pruszków (0)
Bramka: Śpiączka (88.).
Górnik: Kostrzewski – Orłowski Ż (52. Zagórski), Baranowski, Midzierski, Leandro – Goliński (90. Turek), Tymosiak, Cierpka (46. Śpiączka), Stromecki, Stasiak – Wojciechowski.
Znicz: Gradecki – Bochenek, Rybak, Baran Ż, Drobnak – Rackiewicz Ż (66. Pyrka), Nowicki (71. Obst), Machalski Ż, Moskwik (83. Proczek Ż) – Czarnowski, Zjawiński (77. Nojszewski).
Sędziował: Marek Śliwa (Kielce).
Mecz bez udziału publiczności.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS