Mało tego, we wrześniu zarząd JSW zgodził się na kolejne podwyższenie pensji, tym razem o 1,5 proc. Dodatkowo w październiku pracownicy Jastrzębskiej Spółki Węglowej otrzymali jednorazowe nagrody w wysokości 3-4 tys. zł, w zależności od stanowiska pracy i stażu zatrudnienia. Te podwyżki inflacyjne i premie będą kosztować spółkę kilkaset milionów złotych. W pierwszym półroczu poniosła stratę netto w wysokości 330,5 mln zł.
Absurd? Owszem. Ale skoro JSW płaci, mimo że jej na podwyżki nie stać, to dlaczego PGG nie miałaby też wypłacić kolejnego dodatku?
Pod kreską
Jak podał zarząd Polskiej Grupy Górniczej, największej firmy wydobywającej węgiel kamienny w Europie, jednostkowy koszt produkcji tony węgla w kopalniach firmy wyniósł w pierwszym półroczu 327 zł.
Tymczasem, jak donosił niedawno katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu, krajowy indeks cen węgla kupowanego przez rodzime firmy energetyczne – największego klienta polskich kopalń – wynosił we wrześniu 245 zł za tonę. I był niższy o 6 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Prezes PGG Tomasz Rogala mówił niedawno, ze choć sytuacja firmy względem poprzednich lat się poprawia, to 2021 rok firma zakończy na minusie.
Jeszcze w tym roku
– Galopująca inflacja, wzrost kosztów utrzymania powoduje degradację płac górników. Brak jakichkolwiek podwyżek płac w tym roku doprowadzi nieuchronnie do konfliktu społecznego. Zwiększona koniunktura na węgiel kamienny oraz wzrost wydajności upoważnia nas do żądania podwyżki wynagrodzeń – napisali przedstawiciele największych central związkowych w piśmie do zarządu PGG. Jak podaje radio TOK FM premia, możliwe, że w formie jednorazowej, miałaby zostać wypłacona jeszcze w tym roku.
Poprzednią regularną podwyżkę w wysokości 6 proc. górnicy otrzymali w połowie 2019 roku. Jej koszt to 300 mln zł rocznie. Liczba pracowników PGG i skala podwyżki pozwala szacować przeciętne zarobki w Polskiej Grupie Górniczej na około 10 tys. zł.
19 tys. na miesiąc
Te szacunki potwierdzają dane o wynagrodzeniach pracowników sektora wydobywczego z grudnia 2020 roku. Wtedy to średnie wynagrodzenie w tej branży wyniosło blisko 19 tys. zł. Wszystko za sprawą wypłaty premii barbórkowych.
Tu warto przypomnieć, że pracownicy kopalń, obok dodatkowej pensji w Barbórkę, dostają też zwyczajową premię, tzw. 14-tkę, w wysokości miesięcznej pensji, wypłacaną zazwyczaj w lutym. Poza tym pobierają deputat węglowy – w tym roku było to ponad 6 tys. zł. W sumie pracując 12 miesięcy w roku górnik pobiera prawie 15 pensji.
Na koszt podatnika
Przypomnijmy, że chodzi o firmę hojnie i regularnie dofinansowywaną przez podatników. Nawet pominąwszy górniczy system emerytalny, do którego budżet dopłaca ponad 6 mld zł rocznie, dotacje i subwencje do działalności kopalń i likwidacji nieczynnych wyrobisk sięgają – jak wyliczyli eksperci Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych WISE – wynoszą 100 zł na osobę rocznie.
A te sumy wkrótce mają znacznie wzrosnąć. W zamian z zgodę na i tak nieuchronną restrukturyzację sektora górniczego i stopniowe wygaszanie produkcji węgla górnicze związki wynegocjowały z rządem kolejny system premii – za odejście z zawodu budżet ma zapłacić górnikowi 120 tys. zł. A do tego ma się rozpocząć już nie poboczne ale oficjalne dotowanie wydobycia węgla.
Umowa wymaga jednak zgody Komisji Europejskiej, która po licznych wyjątkach w rodzaju zgód na pomoc publiczną dla PGG i jej poprzedników, czyli Katowickiego Holdingu Węglowego i Kompanii Węglowej, na subsydiowanie wydobycia węgla w sytuacji wyraźnej dekarbonizacji unijnej gospodarki raczej się nie zgodzi.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS