Sztabki przyleciały do Polski na pokładach ośmiu samolotów. Nad tajną operacją, która trwała od września do listopada, czuwały zastępy funkcjonariuszy różnych służb. Ładunek na taki wysiłek zasługiwał – było to 100 ton rezerw złota Polski, które od II wojny światowej przebywało w angielskich skarbcach. Do kraju wróciła blisko połowa naszych rezerw, które wynoszą 228,6 ton. W ciągu ostatnich dwóch lat prezes NBP prof. Adam Glapiński je podwoił. Obecnie mamy więcej kruszcu niż Szwecja, Australia, Cypr, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Irlandia razem wzięte!
Jednak gorączka złota w mniejszym lub większym stopniu opanowała także Węgry, Słowację, Rumunię czy Serbię. Jedni powiększają rezerwy, inni rozważają sprowadzenie złota do kraju. Czym to tłumaczyć? Łatwo zauważyć, że chodzi głównie o polityków prawicowych lub populistycznych, ale tak naprawdę sprawa jest bardziej złożona.
– W przypadku Polski udział złota w rezerwach dewizowych kształtował się zdecydowanie poniżej średniej światowej oraz znacznie poniżej średniej w Europie – mówi dr Jarosław Janecki, ekonomista z warszawskiej SGH. – Zwiększanie udziału złota w łącznych rezerwach dewizowych przez Polskę i inne kraje naszego regionu ma zmniejszyć różnice pomiędzy krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się – dodaje.
Czytaj więcej: Inwestycje na czas burzy. Złoto błyszczy coraz jaśniej
Jego zdaniem zmiana polityki zarządzania rezerwami w naszym regionie przede wszystkim wynika z geopolityki. Chodzi o wzrost niepewności, wojny handlowe, brexit oraz oczekiwane pogorszenie się koniunktury. Ale znaczenie ma też sytuac … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS