Gdy w 91. minucie meczu Patryk Jasiak zdobył drugą bramkę dla Promienia, wydawało się, że spotkanie zakończy się podziałem punktów. Gospodarze zdołali jednak zadać jeszcze jeden cios. Bohaterem ostatniej akcji został Maciek Grochowski.
Z perspektywy Korony ten mecz nie miał prawa się udać. Drużyna z Kożuchowa w poprzednich meczach została wykartkowana. Na ławce był tylko jeden rezerwowy. Tymczasem trzeba było grać z ekipą z czołówki, która była na fali. W ostatnich czterech meczach zanotowała trzy zwycięstwa i remis. – Przed meczem powiedziałem chłopakom, że mam już dosyć ładnego przegrywania. Chcę punktów – mówi Marcin Janik, trener Korony.
Choćby bolało, musicie grać
Zaczęło się od gola dla Korony. W 23 minucie Mateusz Buganik strzelił z główki i piłka wtoczyła się do bramki. Przed przerwą Promień miał jeszcze rzut wolny, ale piękną paradą popisał się Robert Kuta.
W drugiej połowie żaranie wyrównali. W 59 minucie bramkę strzelił Patryk Jasiak. Ekipa z Żar zaczęła przeważać i była bliska zdobycia kolejnego gola.
– Patrzyłem jak Promień robi zmiany, wpuszcza nowe siły, a ja nie miałem prawie nikogo na ławce. Już w przerwie powiedziałem chłopakom, że nawet jak będzie ich coś bolało, to muszą dać z siebie wszystko i grać do końca – opowiada M. Janik.
W końcówce do akcji wkroczył Maciek Grochowski. W 85 minucie Promień nadział się na kontrę i Maciek wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Wydawało się, że jest już po meczu, a trener Janik dostanie wreszcie upragnione trzy punkty. Wtedy znów przyszedł cios. W doliczonym czasie gry jeszcze raz trafił P. Jasiak. Z bliskiej odległości dobił piłkę, która po zamieszkaniu w polu karnym odbiła się od słupka. Zawodnicy Korony padli zrozpaczeni na murawę.
– Myślałem, że jest po meczu – przyznaje M. Janik.
– W głowie przeleciał mi cały sezon, który mamy strasznie pechowy. Pomyślałem, że znów nam się to przytrafi – opowiada M. Grochowski.
Promień chciał jeszcze strzelić trzecią bramkę, ale po dośrodkowaniu piłka trafiła w ręce bramkarza Korony, który wybił ją do Maćka. – Nie wierzyłem, że się uda. Zacisnąłem zęby i resztką sił ruszyłem przed siebie. Wiedziałem, że po długim słupku nie dam rady silnie strzelić, huknąłem po krótkim i wpadło – opowiada. To była ostatnia akcja meczu.
Dla takich chwil się zapierdziela
M. Janika pytamy, ile załamań nerwowych przeżył w tym meczu.
– Na pewno jestem starszy o kilka wiosen – żartuje. – Prowadziliśmy dwukrotnie i dwukrotnie nas dochodzili. Na charakterze udało nam się wyszarpać te punkty. Takie zwycięstwo smakuje najlepiej.
– Piękny moment. Dla takich chwil zapierdziela się na treningach – mówi Maciek. – W poprzednim sezonie strzeliłem 17 albo 18 goli, a tu 10. kolejka i nic. Mamy pecha, albo gramy w dziesiątkę, albo zdarzy nam się jakiś karny z niczego. Do tego dochodzą kontuzje, odeszło też od nas kilku chłopaków. Wiele meczów mogliśmy wygrać, ale przegrywaliśmy. Jestem skromny, więc nie będę mówił, że byłem bohaterem, ale prawda jest taka, że strasznie się cieszyłem, że udało nam się wygrać – mówi.
– Mam nadzieję, że to punkt zwrotny. Bo nie szło nam i siedziało to w głowach. Zostało sześć meczów. Potrzebujemy minimum 15 punktów w tej rundzie, a mamy 8. Musimy wygrać co najmniej trzy z sześciu meczów. Teraz czeka nas „operacja Czerwieńsk” – mówi trener.
W najbliższą sobotę, 23 października, w derbach „Regionalnej” Promień podejmie u siebie drużynę Piasta Iłowa. Początek meczu na stadionie przy ul. Zwycięzców – godz. 15.00.
Korona Kożuchów – Promień Żary – 3:2 (do przerwy 1:0) Bramki: Korona: Buganik 23, Grochowski 85 i 93. Promień: Jasiak 59 i 91. Składy Promień: Madeja – Łyczko (żółta), Wiliński, Nowak (od 65. min Frankovych), Kruczkiewicz, Czarnota (od 65. min Dados), Homik, Księżniak, Jasiak, Kononowicz (od 65 min Enkot), Augustyniak (od 77. min Jurkowski). |
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS