A A+ A++

Robert Lewandowski napisał epilog do majowego pobicia rekordu Gerda Müllera. Na wiosnę przebił legendarnego niemieckiego snajpera w liczbie bramek strzelonych w jednym sezonie Bundesligi, teraz wyrównał liczbę ligowych bramek strzelonych w jednym roku kalendarzowym. Müller – czterdzieści dwa gole w 1972 roku, Lewandowski – czterdzieści dwa gole w 2021 roku. To brzmi fenomenalnie. Tym bardziej że Lewy zanotował też tysięczne i tysięczne pierwsze trafienie Polaka na boiskach Bundesligi, a także na dwa gole zbliżył się do bariery siedemdziesięciu bramek w jednym roku…

Nie mieliśmy wrażenia, że na Lewym robi to jakiekolwiek wrażenie, więc nie będziemy zbyt długo zatrzymywać się przy tych liczbach. Na najróżniejsze sposoby Polak pokonuje bramkarzy drużyn rywali, a rekordy przychodzą same, tak to u niego wygląda od lat. Naszą rolą tylko wyłapywanie, spisywanie, chwalenie, a i tak już dawno stało się to wtórne, bo wszystkie zachwyty i komplementy zdążyły przecież wybrzmieć i przebrzmieć w ostatnich latach.

VFB Stuttgart-Bayern Monachium. Wielki Gnabry

Ale, ale, ale, jakby to powiedział Kowal, to nie Robert Lewandowski był głównym architektem wysokiego zwycięstwa Bayernu nad Stuttgartem. Wspaniały mecz rozegrał bowiem Serge Gnabry, czyli autor trzech goli i dwóch asyst. Nie trzeba być do tego wielkim matematykiem, żeby dodać trzy do dwóch i zrozumieć, że Niemiec brał udział przy wszystkich z pięciu akcji bramkowych Bayernu. Ba, to też nie było tak, że gdzieś dołożył nogę, gdzieś piłka odbiła mu się od tyłka, gdzieś dzióbnął do kolegi, który odwalił całą robotę, a i tak w statystykach wpisali mu kolejną jedynkę do rubryki z ostatnimi podaniami. Nie, nie, nie – Gnabry zasłużył na jedynkę w niemieckiej i szóstkę w polskiej skali szkolnej.

Pierwszy gol dla Bayernu? Uderzenie à la Lewy ze Szwecją po rajdzie Leroya Sane. Drugi gol dla Bayernu? Przyjęcie podania od Thomasa Müllera w polu karnym, ścięcie do środka i pewne uderzenie obok bezradnego Floriana Müllera. Trzeci gol dla Bayernu? Przejęcie w środku pola, cudowne długie podanie do Lewego i oglądanie, jak Polak lobuje sobie bezradnego Müllera. Czwarty gol dla Bayernu? Dogranie w pole karne wprost pod nogi Lewego. Piąty gol dla Bayernu? Rozpoczęcie akcji, wyczekanie, wykończenie w chaosie z zimną krwią. A to wcale nie koniec zabawy, bo jeszcze w pierwszej połowie Gnabry najpierw bezskutecznie próbował lobować Müllera, a chwilę później niecelnie poprawiał z kilku metrów.

Ma facet zdolność do rozgrywania meczów perfekcyjnych. Swoją drogą, czasami zbyt łatwo przechodzimy do porządku dziennego obok tego, jak relatywnie łatwo i szybko Bayern znalazł godnych następców dla fenomenalnego i epokowego duetu Franck Ribery-Arjen Robben. Przecież tacy Gnabry, Coman, teraz Sane, zaraz Musiala (który zaskakująco nieźle poradził sobie w środku pola) już napisali kawał historii klubu, a przecież dalej to młodzi faceci (kolejno: 26, 25, 25, 18 lat). Sztafeta pokoleń.

VFB Stuttgart-Bayern Monachium. Osłabiony Bayern

Inna sprawa, że Bayern wcale nie wyglądał dzisiaj jakoś specjalnie przekonująco. Pod nieobecność Kimmicha, Goretzki, Sabitzera czy nawet Tolisso nie było komu wystąpić w środku pola. Jamal Musiala zagrał przez dziewięćdziesiąt minut, nie na swojej nominalnej pozycji, ze złamaną kością śródręcza. Nic więc dziwnego, że gra bawarskiego zespołu długimi momentami nie chciała się kleić i grzęzła gdzieś w nierównościach stuttgarckiej murawy. Tylko, że gospodarze nie byli w stanie tego wykorzystać. Dwa razy szczęścia próbował Marmoush – nic z tego nie wyszło. W niezłej sytuacji znalazł się Forster – dalej zero, null.

Ten Bayern da się ugryźć, ukąsić, zabiegać, pokazało to już kilka bundesligowych ekip w tym sezonie, ale do tego trzeba mieć zdrowie, zaangażowanie, ambicje, chęci i umiejętności. A tego w tym Stuttgarcie nie ma za wiele. Słaby Bayern mógł wygrać nawet wyżej, bo przecież w słupek trafił Lewandowski, Florian Müller wygrał pojedynek z Sane, a tych mniejszych sytuacji ta dwójka plus Gnabry miała jeszcze więcej, ale też nie było potrzeby się specjalnie żyłować.

Bayern wyrobił sobie bezpieczną przewagę nad resztą stawki, chce tylko dotrzeć do końca roku, przeczekując problemy zdrowotne i kadrowe, a w takich meczach, nawiązując do hardenowskiej cieszynki Gnabry’ego, gotuje sobie i konsumuje ze smakiem kolejnych ligowych słabeuszów.

VFB Stuttgart 0:5 Bayern Monachium

Gnabry 40′, 53′, 74′, Lewandowski 69′, 72′

Fot. Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOd środy 15 grudnia nowe restrykcje. Jakie będą obowiązywać limity?
Następny artykułAliens: A Comic Book Adventure 1.0.3 PC