W sobotę rozpoczęła się 108. edycja wyścigu Tour de France. Miejscem startu był Brest, meta znajdowała się w Landerneau. Pierwszy etap wyścigu liczył 197 kilometrów. Do kraksy doszło ponad 40 kilometrów przed metą.
Peleton jechał szeroką, wiejską drogą. Po bokach jak zwykle ustawieni byli kibice, którzy dopingowali zawodników. Niestety, jedna z osób posunęła się za daleko – w sensie dosłownym. Kibicka w żółtej kurtce trzymała kawał tektury, na której napisała “Allez Opi-Omi”. Kibicka nawet nie patrzyła na wyścig, tylko w kierunku kamery telewizyjnej. Niestety, znalazła się zbyt blisko drogi, a kawał tektury był długi. Zza kibicki wyjechał Tony Martin, który uderzył w tekturę i stracił równowagę. To, co wydarzyło się później, można określić mianem kolarskiej katastrofy.
Ogromna kraksa na trasie Tour de France. Jeden z kolarzy musiał się wycofać
Martin upadł, a zaraz za nim był cały peleton. Kolarz natychmiast znalazł się pod kołami rowerów innych zawodników. Jadący blisko siebie kolarze wpadali na siebie, tratując się nawzajem i powalając kolejnych jadących. Pojawiło się krew, krzyki, niektóre rowery były połamane. Na skutek kraksy Niemiec Jasha Sueterlin wycofał się z wyścigu. Co ciekawe, rywalizację kontynuował Martin, który dostał nowy rower, ale miał poranione ręce.
W mediach społecznościowych krążą zdjęcia z momentu zdarzenia, a na kobietę odpowiedzialną ze kraksę wylało się morze krytyki. Dodatkowo, cała sytuacja jest nauczką dla kibiców kolarstwa, aby nie przeszkadzać sportowcom i patrzeć na wyścig. Kolarze jadą szybciej, niż można się spodziewać. “Nasz piękny sport jest unikalny i wyjątkowy, jeśli chodzi o to, jak jesteśmy dostępni dla kibiców. Przypominamy więc wszystkim, aby stali z boku, w bezpiecznej odległości, kiedy wyścig ich mija” – napisał na Twitterze zespół Qhubeka NextHash.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS