A A+ A++
fot. ambrozinio / Shutterstock

Fundamenty polskiej gospodarki nie dają podstaw do trwałego osłabienia złotego i po przejściu III fali pandemii koronawirusa kurs polskiej waluty powinien się umocnić – uważają ekonomiści w rozmowach z PAP Biznes. Eksperci zwracają uwagę, że złotemu ciąży bardzo łagodna, również w porównaniu do regionu, polityka NBP oraz psychologia rynków wokół kwestii kredytów frankowych

„W związku z III falą pandemii pojawiła się presja spekulacyjna na polską walutę – jest dobra okazja, by sprzedać złotego i odkupić go taniej. Podobny mechanizm widać było przy poprzednich falach. To jest czynnik, który wyjaśnia znaczącą część ostatnio obserwowanej zmienności i osłabienia złotego. Na przełomie lutego i marca, gdy nie widać było jeszcze III fali do deprecjacji PLN przyczyniały się natomiast globalne trendy reflacyjne” – powiedział PAP Biznes główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska Jakub Borowski.

W poniedziałek kurs EUR/PLN przekroczył 4,678 i znalazł się na najwyższym poziomie od 12 lat. W trakcie trwającej od półtora miesiąca fali wzrostowej euro zyskało ok. 4,5 proc. względem złotego.

„Kolejny czynnik, który powoduje osłabienie polskiej waluty, to wyraźne umocnienie dolara w ostatnich tygodniach. Trzeci element to oczywiście oczekiwane rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego odnośnie kredytów frankowych i związana z tym niepewność – choć nawet bez tego czynnika, biorąc pod uwagę to co się dzieje na rynkach wschodzących – globalnie oraz w naszym regionie – prawdopodobnie złoty i tak byłby słabszy” – powiedział PAP Biznes Jarosław Kosaty, ekonomista ds. rynków finansowych PZU.

Kwestie techniczne również wtórnie nie sprzyjają złotemu w ostatnim czasie.

„Wyjście powyżej poziomu 4,65/EUR wyniosło nas na historyczne maksima, a historia kursu eurozłotego nie jest rozbudowana. Mamy obecnie poziomy zbliżone do pokryzysowych, po Lehman Brothers, i mierzenie tego teraz czynnikami technicznymi jest o tyle utrudnione, że poziomy są dość +szerokie+, a w naturalnym środowisku EUR/PLN poziomy oporu i wsparcia są dosyć ciasno rozstawione. Na obecnych poziomach zmiany kursu są skokowe , co powoduje, że kiedy puści jakaś bariera, to automatycznie czyszczone są zlecenia stop loss i kurs idzie 1,5 grosza wyżej” – powiedział Mateusz Sutowicz, analityk rynków finansowych w Bank Millennium.

Biorąc pod uwagę fundamenty polskiej gospodarki ekonomiści nie widzą podstaw do trwałej przeceny polskiej waluty.

„Perspektywy sytuacji gospodarczej Polski nie uległy znaczącej zmianie w wyniku III fali pandemii. Polska posiada wysoką nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących w relacji do PKB, dobrze zahibernowany rynek pracy, którego wybudzanie zbiegnie się w czasie z postępującym ożywieniem gospodarki i rosnącym popytem na pracę. Mamy też bardzo dobre perspektywy na przyszły rok – ożywienie globalne, odbicie inwestycji, unijne środki z Fundusz Odbudowy i z kolejnej Wieloletniej Perspektywy. Równowaga makroekonomiczna w gospodarce w najbliższych kwartałach zostanie zachowana, a można nawet przypuszczać, że pod koniec roku pojawi się dodatnia luka popytowa. Inflacja będzie powyżej celu w kolejnych miesiącach. Wszystko to wskazuje, że gospodarka nie potrzebuje słabszego kursu, a mocniejszego” – uważa Borowski z Credit Agricole.

„Ważne jest też otoczenie zewnętrzne – przy kontynuacji tendencji reflacyjnych, złoty może dalej słabnąć. Natomiast gdyby okazało się, że oczekiwania na zmiany w gołębim nastawieniu Fedu będą gasły, to złoty też powinien być bezpieczny” – powiedział ekonomista BNP Paribas Polska Wojciech Stępień.

Według Mateusza Sutowicza kwiecień będzie najtrudniejszym miesiącem dla złotego w tym roku, bo nie widać czynników, które mogłoby pomóc naszej walucie. Jednak w nieco dłuższej perspektywie krajowa waluta ma szansę na umocnienie.

„O ile dopuszczam możliwość, że 4,70/EUR będzie testowane – sama pokusa jest wystarczającym argumentem dla rynku – to przestrzeń do osłabienia złotego stopniowo wygasa. (…) Jest sporo czynników ryzyka, jednak ich bilans w średnim terminie jest asymetryczny, z przewagą czynników pozytywnych dla złotego” – dodaje.

Jarosław Kosaty również nie wyklucza prób testowania 4,70/EUR w najbliższych tygodniach, ale gdy ograniczenia pandemiczne zostaną przynajmniej częściowo zniesione, widzi on szansę na „wyraźnie odreagowanie” złotego względem euro, co najmniej do 4,60/EUR.

Polityka banku centralnego sprzyja słabszej walucie

Łagodne nastawienie polityki monetarnej NBP, również w relacji do państw naszego regionu, w okresach awersji do ryzyka na rynkach, nie sprzyja umocnieniu złotego – wskazują eksperci.

„Głównym motorem słabnącego złotego jest polityka monetarna. Rynek zakładał, że bardzo łagodne nastawienie banku centralnego było uzasadnione w trakcie pandemii, ale w marę wychodzenia z niej, tradycyjna funkcja reakcji banku centralnego przeważy, tymczasem NBP sygnalizuje co innego. Deprecjacja przyspieszyła w momencie, gdy podwyżki stóp zaczęły być bardziej agresywnie wyceniane, a prezes NBP twardo skontrował, że podwyżek nie będzie do końca przyszłego roku. Na to nałożyło się później lokalne wypłaszczenie krzywej rentowności, czego nie obserwowano w regionie” – uważa Stępień z BNP Paribas.

„W Polsce nie ma obecnie kotwicy ograniczającej deprecjację w postaci bardziej jastrzębiego banku centralnego. Zauważmy, że w Czechach i na Węgrzech władze monetarne zdejmują powoli nogę z gazu. Tymczasem u nas bank centralny konsekwentnie podtrzymuje forward guidance dla stóp procentowych lub go nawet wzmacnia, deklarując brak podwyżek do końca 2022. To był główny czynnik oddziałujący na osłabienie PLN w pierwszej fazie deprecjacji” – wskazuje Jakub Borowski.

Obaj ekonomiści nie widzą powodów do reakcji na słabszy kurs przez bank centralny. Wojciech Stępień wskazuje na możliwość korekty komunikacji w kwestiach kursowych, ale jako ważniejsze ocenia komentarze Rady związane ze stopami procentowymi.

„Mało prawdopodobny jest scenariusz skokowego, kryzysowego osłabienia złotego – np. po 1 proc. dziennie, czy w okolice 5/EUR. (…) Oczywiście deprecjacja jest widoczna, ale nie jest to sytuacja, w której NBP będzie nagle musiał reagować. Tym niemniej, kwestia dalszego osłabienia PLN leży w rękach banku centralnego. Nie wiemy, jak bardzo słabego złotego NBP chce zobaczyć. Ważna będzie także sytuacja inflacyjna – jeśli znajdziemy się szybko w okolicy 4 proc. bez żadnej reakcji lub zmiany retoryki NBP, to deprecjacja może przyspieszyć” – powiedział ekonomista BNP Paribas.

„Dotarliśmy do poziomów, które uzasadniają zmianę retoryki RPP przynajmniej w kwestiach kursowych, bo przecież widzimy, że osłabienie jest już wyraźne, a tego oczekiwała Rada. Zauważmy jednak, że sygnały z NBP o przewartościowaniu złotego nie miały wpływu na kurs dopóki nie pojawiły się interwencje. Wobec tego, ważniejsza i bardziej decydująca jest zatem moim zdaniem komunikacja dotycząca samych interwencji oraz oczekiwań dla stóp procentowych. Jeżeli prezes i członkowie będą nadal uważać, że prawdopodobieństwo podwyżek do końca 2022 r. jest zerowe lub znowu pojawią się ewentualne komentarze o obniżkach, to złoty znajdzie się pod większą presją” – dodał.

Jakub Borowski zauważa, że impuls inflacyjny z tytułu obecnie obserwowanego osłabienia byłby bardzo niewielki i pojawiłby się tylko wtedy, gdyby osłabienie się utrzymało w okolicy obecnych poziomów 4,65/EUR przez około dwa kwartały.

„Bank centralny ma świadomość tego, jakie czynniki odpowiadają za deprecjację złotego, więc myślę, że nie będzie podejmował żadnych działań. Natomiast gdyby kurs złotego utrzymał się na obecnych poziomach do czerwca, to trzeba byłoby się zastanowić dlaczego. Ale nie widzę żadnych podstaw fundamentalnych dla takiego scenariusza” – dodaje.

Biorąc pod uwagę dotychczasową retorykę dotyczącą polityki kursowej, kontynuuje ekonomista Credit Agricole, obecne poziomu kursu złotego nie powinny przeszkadzać NBP.

„Koniecznie należy zauważyć, że NBP wcale nie chciał słabszego kursu. Prezes NBP starał się powstrzymać szybką aprecjację EUR/PLN, ale nie dążył do trwałego osłabienia polskiej waluty, ponieważ wiedział, że nie jest w stanie tego osiągnąć. Obecna sytuacja na rynku walutowym odpowiada bankowi centralnemu w tym sensie, że minimalizuje ryzyko szybkiej aprecjacji” – konkluduje Borowski.

Kwestia frankowa to psychologia. Faktycznie ma mniejszy wpływ

Rozmówcy PAP Biznes wskazują że kwestia walutowych kredytów hipotecznych w walutach obcych, głównie w CHF, może mieć wpływ na bieżącą wycenę złotego, ale wynika to bardziej z psychologii rynków, a nie faktycznego zagrożenia przewalutowaniem dużej ilości franków szwajcarskich na złote.

„Osłabienie złotego jest wypadkową wielu czynników, kwestia frankowa oczywiście nie pomaga, ale nie jest to główny powód. Dopóki zaangażowanie w problem kredytów walutowych deklaruje NBP – w scenariuszu konwersji według propozycji przewodniczącego KNF – nie widać zagrożenia z punktu widzenia systemowej stabilności waluty. Choć oczywiście jest ryzyko, że do ugodowej konwersji nie dojdzie lub uchwała Sądu Najwyższego (w kwestii kredytów frankowych SN zbierze się na posiedzeniu 13 kwietnia – przyp. PAP) okaże się niekorzystna. W tym kontekście podbijanie kursu złotego może być elementem gry, by zachęcić banki już teraz, na wypadek negatywnych rozstrzygnięć, do hedgowania waluty. Przy czym rozłożony w czasie hegding nie jest aż tak niekorzystny dla kursu, więc nie tłumaczy to obecnie obserwowanego osłabienia PLN” – ocenia Stępień z BNP Paribas.

Również Borowski nie podziela opinii, że kwestia frankowa jest bezpośrednią przyczyną słabości złotego.

„Jeżeli większość sektora bankowego zaangażowanego w kwestię kredytów walutowych zdecydowałaby się na ugody, to wtedy NBP udostępni franki, więc w takim układzie nie ma żadnego powodu, by grać na osłabienie polskiej waluty. Z kolei jeżeli ścieżkę ugód wybierze tylko jeden duży bank, a pozostałe kontynuować będą drogę sądową, to franki na rynku również będą kupowane stopniowo i wszystko się rozłoży w czasie. Obroty na rynku walutowym w Polsce to kilka miliardów dolarów dziennie, więc nawet w ostatnim wariancie trudno jest sobie wyobrazić, by rozłożone na kwartały przewalutowanie 21 mld CHF, nad którymi wisi widmo ugód, działało na kurs. Ten element może obecnie mieć znaczenie, ale jest to kwestia głównie psychologiczna, wynikająca z bieżącej narracji rynkowej” – powiedział ekonomista Credit Agricole.

Rafał Tuszyński, Patrycja Sikora (PAP Biznes)

tus/ pat/ luk/ tj/

Źródło:PAP Biznes
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Podlaskiem rozpoczęto akcję ratowania migrujących płazów przed śmiercią pod kołami samochodów
Następny artykułGoogle Chrome bez ciasteczek? Twórcy przeglądarki testują alternatywne rozwiązanie zapewniające większą prywatność