Przed czwartym konkursem 69. TCS, Stoch prowadzi z przewagą 15,2 punktu nad Kubackim. Do drugiego z Polaków jeszcze 5,4 punktu traci ich największy rywal, Norweg Halvir Egner Granerud. O tym, jak postrzegać sytuację kadry Michala Doleżala, czy doceniać bardziej sukcesy czeskiego trenera i o niespodziewanej perspektywie na walkę o Złotego Orła, mówi Sport.pl trener kadry młodzieżowej, a wcześniejszy asystent w kadrze Doleżala i jeden z pierwszych trenerów Kamila Stocha oraz Dawida Kubackiego, Zbigniew Klimowski.
Jakub Balcerski: Sytuacja przed środowym konkursem w Bischofshofen jest dla Kamila i Dawida inna, w jakiś sposób tudniejsza niż w poprzednich latach?
Zbigniew Klimowski: Nie, nie postrzegałbym tak tego. To są już tak ukształtowani zawodnicy, że gdy są w dobrej dyspozycji to nic im nie przeszkadza i musieliby mieć dużo pecha, żeby sobie z tym nie poradzić. Najważniejsze to, żeby skakali swoje i bawili się tymi skokami, a widać, że są rozluźnieni. Nawet ten ostatni skok Kamila, o którym mówił, że “leciał w powietrzu i się śmiał” – to wskazuje, że jest w świetnej formie i skakanie sprawia mu przyjemność. To wszystko funkcjonuje, bo zawodnik nie jest usztywniony. Tak jest zarówno u Kamila, jak i Dawida.
Mówił Pan w zeszłym roku po zwycięstwie Dawida, że oni się z Kamilem napędzają taką zdrową rywalizacją. Ale wtedy wygrywał tylko Dawid, a Kamil nabierał takiego niedosytu. Teraz walczą wspólnie, to napędzi ich jeszcze bardziej?
Z założenia jeśli to będzie tylko rywalizacja pomiędzy naszymi zawodnikami, to daj Boże, oby jeszcze kilka lat tak było. Chyba nigdy sobie tego tak jeszcze nie wyobrażaliśmy. Nie patrzyliśmy na to akurat tak – zazwyczaj to była rywalizacja z zawodnikami innych reprezentacji, a teraz mamy taki bezpośredni pojedynek Polaków o tak prestiżową wygraną. Cieszmy się, że mamy czterech tak świetnych zawodników, a potem resztę, która do nich doskakuje. To nam podnosi pewność w grupie, a ona musi być silna, żeby nakręcać poszczególnych zawodników. Skoki to sport indywidualny, ale nie ma co ukrywać, że cała ta grupa musi być mocna, żeby tam i atmosfera i wyniki były dobre.
Coś zadecyduje o wytrzymaniu tego, co przynosi zawodnikom ostatni konkurs Turnieju?
Ja wychodzę z założenia, że im mniej się pompuje przed konkursem, tym lepiej. Chłopcy sami podkreślają, że nawet przed końcem konkursu już mówi się o tym, co po nim. Czasem dziennikarze przesadzają, pompują niepotrzebnie. Potrzeba nam wszystkim pokory, czekania do końca, bo to tylko sport.
Michal Doleżal to za mało doceniany trener po tym, co już osiągnął z polskimi skoczkami? Adam Małysz sugerował, że moglibyśmy się zwrócić z pytaniem do Stefana Horngachera, “czy mu nie żal” opuszczenia Polski, skoro teraz są tu tak wielkie sukcesy budowane przez Michala.
Tu bym poparł Adama. Dużo mówi się o tym, co robił u nas, czy robi teraz w Niemczech Horngacher, a mniej o działaniach Michala. A co by nie było, to już drugi sezon, gdy to naprawdę dobrze funkcjonuje. Wiadomo, że tu trzeba byłoby wymienić cały sztab, bo to kolejni trenerzy, czy doktorzy, ale przydałoby się więcej miejsca dla docenienia tego, co robi i wcześniej już zrobił.
Kiedy pan go poznał?
Jeszcze za czasów kariery skoczka. Jeszcze w końcówce pokazywał się nieźle na skoczni, a później już jako trener najpierw w Czechach i gdy przyszedł do nas do sztabu Stefana. Większość tego czasu, gdy jeździliśmy na zawody, to my na okrągło w pokojach dopasowywaliśmy i szyliśmy kombinezony. Wtedy ciągle mieliśmy kontakt.
Skoczkowie wskazywali na wyjątkowy charakter i czeskie poczucie humoru Michala.
Michal jest otwarty, można z nim szczerze porozmawiać. Gra na gitarze, zachęca do tego innych. Gdy Stefan odchodził, ja też byłem za tym, żeby Michal to przejął. Moją sugestią było to, żeby nie szukać nikogo z zagranicy i żeby była to kontynuacja pracy Stefana. Może ktoś tego posłuchał, a jeśli nie to dobrze, że podjął taką decyzję o jego pozostaniu z kadrą. Cieszymy się z pracy, jaką wykonuje.
Po Turnieju Czterech Skoczni chyba będzie taka chęć podtrzymania tego, jak to wygląda do tej pory. Sezon długi, a trafienie z formą na mistrzostwa świata pewnie też nie tak łatwe?
To główna impreza. Jak dalej potoczy się sezon to i tak do końca nikt nie wie, bo czasem dziwimy się tym, co wydarzy się dzisiaj albo jutro. Dużo zmiennych sytuacji, więc pozostaje nam przede wszystkim myśleć o tym, żeby chłopcy byli zdrowi. To będzie najważniejsze.
Konkurs w Bischofshofen rozpocznie się o 16:45, zostanie poprzedzony serią próbną o 15:30. Kamil Stoch wystąpi jako ostatni zawodnik pierwszej serii, w parze z Matthew Soukupem, a Dawid Kubacki w szóstej parze od końca z Maciejem Kotem. Relacje na żywo na Sport.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS