A A+ A++

Najciekawsze są zawsze teksty źródłowe w postaci wywiadów. W roku 2017 przeprowadziłem serię wywiadów z repatriantami z Kazachstanu mieszkającymi w pomorskiem. Poniżej przedstawiam niewielkie fragment jednego z tych wywiadów1

– W jakich okolicznościach pańscy przodkowie zostali deportowani do niedawno utworzonej wówczas Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i jak wyglądały pierwsze miesiące ich pobytu2?

– Moi pradziadkowie trafili do północnego Kazachstanu wiosną 1936 roku, z córką – moja babcią. Było to ich pierwsze dziecko, kolejne urodziły się im w późniejszych latach, już w Kazachstanie. Deportacja była oczywiście czymś nagłym i niespodziewanym. Pewnego dnia NKWD zastukało do drzwi. Powiedzieli pradziadkom, że mają kilka dni na spakowanie się. Nic więcej nie mówili, ani kiedy, ani dokąd, ani dlaczego pojadą. A kiedy już ruszyli w drogę pociągiem, podróż trwała wiele tygodni. Wiosna w Kazachstanie różni się od tej znanej w Europie Środkowej. Było bardzo zimno, a deportowani Polacy nie mieli gdzie się podziać. Na początku przyjęły ich pod swój dach rodziny kazachskie. Przy czym nie by to dach w naszym rozumieniu tego słowa. Wtedy ludność na tym terenie mieszkała głównie w jurtach. I tak, moi przodkowie także zamieszkali w jurtach. Muszę zaznaczyć, że ze strony miejscowej ludności Polacy nie doświadczyli żadnej dyskryminacji. Kazachowie są bardzo gościnni. Oczywiście, różne przykre sytuacje mogły mieć miejsce, bo ludzie są różni, jednak ogólnie, deportowani Polacy otrzymali dużo wsparcia od Kazachów, którzy pomagali im budować ziemianki. Ziemianki to były pierwsze własne domy Polaków – niskie budowane z gliny i tego, co można było z gliną zmieszać. Podłoga, a raczej klepisko takiej budowli było około pół metra poniżej poziomu gruntu.

Polacy budowali te ziemianki do następnej zimy, w ten sposób powstało trzynaście polskich wiosek-osiedli w Obwodzie Północnokazachstańskim, w obecnym Rejonie Tajnyszyńskim3. Najpierw miały numery, dopiero z czasem nadano im nazwy.

– Kto w rodzinie był największym zwolennikiem powrotu do Polski po rozpadzie ZSRR i odzyskaniu przez Kazachstan niepodległości?

Największą zwolenniczką powrotu do polski była moja babcia. Ona trafiła do Kazachstanu mając pięć lat, a jej rodzeństwo już Polski w ogóle nie pamiętało, więc można powiedzieć, że była pierwszym pokoleniem w naszej rodzinie, które wychowało się całkowicie w Kazachstanie. Mimo to została wychowana w wierze i kulturze polskiej. Jej rodzice mówili w domu tylko po polsku.

Ja sam przed długi czas nie byłem świadom swoich polskich korzeni. Krok po kroku, od babci dowiadywałem się, że jestem Polakiem i dlaczego jestem w Kazachstanie. To od niej płynęła wiedza o historii Polski.

– Jakie argumenty przemawiały za powrotem do Polski?

Przede wszystkim mama zawsze mówiła, że jesteśmy Polakami, katolikami i najlepiej będzie nam – jej dzieciom – i naszym dzieciom w Polsce. Kolejnym argumentem był wyższy poziom życia w Polsce. W Astanie, Kokszetau czy Karagandzie żyje się bardzo dobrze, bo tam jest praca. Niestety, w mniejszych miejscowościach jest znacznie gorzej, głównie z powodu bezrobocia. Argument ekonomiczny odegrał dużą rolę, jednak nie był jedyny.

– Jak wyglądała sytuacja etniczna w Obwodzie Północnokazachstańskim w latach 80 i 90?

Z biegiem lat powstawały wioski na przykład wyłącznie polskie, w których nie było ani jednego Kazacha. W mojej wiosce było jakieś 70 procent Polaków, 15 procent to Ukraińcy i Białorusini, reszta to byli Niemcy. Taki stan utrzymywał się do pierwszych lat dwutysięcznych. Potem sytuacja zaczęła się zmieniać, bo było coraz więcej małżeństwa mieszanych, a ludzie zaczęli wyjeżdżać, albo do dużych miast, albo za granicę.

W latach 90. rząd niemiecki sprowadził ok. 70 procent kazachskich Niemców do Niemiec, a jeśli chodzi o Polaków, to problem został nierozstrzygnięty. W tempie, w jakim trwa repatriacja, będzie potrzeba wielu lat, żeby potomkowie deportowanych do Kazachstanu Polaków wrócili do ojczyzny przodków. Uważam jednak, że to nie jest wina polskiego rządu, że oni się starają. Pamiętają o rodakach w Kazachstanie, a to najważniejsze.

– Kto w pańskiej rodzinie pierwszy przeniósł się do Polski?

Wujek (brat mamy) razem z babcią wyjechali do Polski jako pierwsi w 1997 r. otrzymali zaproszenie od prezydenta Koszalina i tam się osiedlili. Najpierw w jednym mieszkaniu, potem każde dostało swoje. Wtedy też moja mama zaczęła nalegać, żebym i ja wyjechał do Polski. Byłem w 9 klasie i miałem 14 lat. Do tej pory uczyłem się polskiego po łebkach sam, w domu. Wtedy jednak nabrałem pewności co do tego, kim jestem i poczułem więź z kulturą i obyczajami polskimi. Zacząłem uczęszczać na regularny kurs polskiego do Domu Polskiego przy naszej parafii, która od niedawna wtedy już funkcjonowała. Zresztą w tych czasach sporo polskich, katolickich kościołów w północnym Kazachstanie powstawało.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBorusewicz: Magdalena Ogórek zarabia w TVP 600 tys. zł rocznie. Jest odpowiedź: Miło, że marszałek mnie docenia
Następny artykułOd lipca możliwe wesela! Musicie ograniczyć liczbę gości