A A+ A++


Zobacz wideo

Prezydent Francji Emmanuel Macron podarował papieżowi Franciszkowi dzieło “Projet de Paix Perepetuelle” Kanta podczas audiencji w Watykanie. Fakt, że na pierwszej stronie książki widnieje polska pieczątka z napisem: “Czytelnia Akademicka we Lwowie”, sprawił, iż w opinii publicznej pojawiły się głosy, jakoby podarunek od prezydenta Macrona był polską stratą wojenną.

Tę pogłoskę zdementował Piotr Gliński, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego. “Książka I. Kanta ofiarowana przez prezydenta Emmanuela Macrona papieżowi Franciszkowi nie jest polską stratą wojenną. Proweniencję książki ustaliliśmy m.in. we współpracy z ZN im. Ossolińskich oraz ze stroną francuską. Wszystko wskazuje na to, że książka już na przełomie XIX i XX w. znajdowała się we Francji” – napisał na Twitterze.

Przy okazji jednak poinformował, że inne dzieło sztuki – “Holenderski brzeg rzeki” J. vana Goyena – które zostało zrabowane z czasie II wojny światowej ze zbiorów wrocławskich, nadal znajduje się we Francji, a konkretnie: w Luwrze. Jak dodał Piotr Gliński, tamtejsze muzeum do dziś nie odpowiedziało na wniosek restytucyjny polskiego Ministerstwa Kultury.

Zdaniem prof. Małgorzaty Omilanowskiej-Kiljańczyk Polska ma jeszcze szansę na odzyskanie tego obrazu, ale “przy dobrych układach politycznych”. – Właściwie wszystkie zwroty związane z polskimi startami wojennymi, które dotyczą publicznych zbiorów europejskich, z reguły wracają do nas decyzją polityczną, nie prawną. Jeżeli jesteśmy w stanie jednoznacznie dowieść proweniencji dzieła, ono jest do zwrócenia – wyjaśniła w TOK FM ekspertka z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Gdańskiego oraz była minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Jednak – jak podkreśliła gościni Adama Ozgi w audycji TOK360 – udowodnienie, że “Holenderski brzeg rzeki” powinien powrócić do Polski, nie będzie takie proste.

– Obrazy kopiowano. A poza tym wielu artystów namalowało po kilka lub kilkanaście wersji tego samego tematu, więc pod tym samym tytułem kryje się ta sama kompozycja. Trzeba mieć dokumentację fotograficzną poniesionej straty, a także wiarygodne dane dotyczące rozmiarów obrazu. Idealnie byłoby, gdyby na tym dziele sztuki zachowały się jakieś znaki własnościowe z wrocławskiego muzeum – mówiła ekspertka. Zaznaczyła przy tym, że “czym innym jest rozpoznanie obrazu ‘na oko’, a czym innym udowodnienie proweniencji w sposób jednoznaczny”.

“Jesteśmy spadkobiercami”

Prof. Małgorzata Omilanowska-Kiljańczyk wytłumaczyła też, dlaczego Polska może mieć roszczenia do obrazu J. van Goyena – pomimo tego, że przed wybuchem II wojny światowej Wrocław nie należał do terytoriom Polski.

– Przyjęliśmy, że jesteśmy spadkobiercami tych zasobów, które trafiły do Polski razem z Ziemiami Odzyskanymi. Co do zasady, jeżeli gdzieś na świecie znajdują się dzieła sztuki pochodzące ze zbiorów wrocławskich czy szczecińskich, one wracają do nas – powiedziała.

Była minister kultury i dziedzictwa narodowego stwierdziła jednak, że od tej reguły są wyjątki. – Są dzieła sztuki identyfikowane przez nas jako pochodzące z Wrocławia, ale roszczenia równolegle zgłosiły też instytucje niemieckie. Więc sprawy są nierozstrzygnięte – powiedziała na koniec gościni TOK FM.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNasze Miasto: Wikłów. Nietypowe utrudnienia na A1. Puszki PEPSI sparaliżowały ruch drogowy
Następny artykułNasze Miasto: Gdzie pochowano wybitnych ludzi w woj. śląskiego? Sprawdź! To aktorzy, muzycy, politycy i lokalni bohaterowie