A A+ A++

fot. Ferrari Fabio/ LaPresse

“Moje Giro zaczyna się we wtorek”, powiedział w niedzielę w studio RAI Sport Mikel Landa.

Lider Bahrain Victorious zaczyna trzeci tydzień Giro d’Italia jako czwarty kolarz klasyfikacji generalnej i na konferencji prasowej w dniu przerwy nie miał na co narzekać. Ileż razy w ostatnich latach chciały być na takiej pozycji?

Landa przetrwał dwa tygodnie ścigania bez większych przygód, choć przytrafiła mu się kraksa i niewielki kryzys na czternastym etapie. Bask jest zdrowy, w formie, jego status lidera ekipy nie jest kwestionowany, a do tego prześladujący go pech zdaje się tym razem go omijać.

Przed Baskiem sześć etapów, w tym cztery górskie. Od prowadzącego Richarda Carapaza dzieli go 59 sekund.

Chciałbym być na podium, tak wysoko jak się da. Mam minutę straty do lidera i myślę, że wszystko idzie zgodnie z planem

– ocenił na konferencji prasowej w poniedziałek.

Grubo ciosana twarz Landy nie wyrażała nic ponad dobrze znaną mieszankę zamyślenia i melancholii, gdy Bask odczytywał zadawane mu po angielsku i hiszpańsku pytania. 32-letni już zawodnik jedyny raz w karierze stanął na podium Grand Touru siedem lat temu i od tego czasu próbował wzbić się na wyżyny niezwykłego talentu, by to osiągnięcie powtórzyć.

Dziś, 14 ukończonych Grand Tourów później, stoi przed szansą, jakiej nie miał od maja 2019 roku, gdy podium Giro przegrał o 8 sekund.

Czuję się bardzo dobrze. Dobrze regeneruję się też z etapu na etap. Jestem w formie, ale inni kolarze są również świetnie przygotowani, każdego dnia ktoś zaskakuje, więc trzeba być przygotowanym. Przed nami ciekawy tydzień

– zaznaczył.

Landa póki co górskie etapy przejechał z najlepszymi, w czołówce dojeżdżając na Etnę i Blockhaus. Kłopoty miał na etapie wokół Turynu, ale z opresji wyratował się z pomocą lojalnego Pello Bilbao.

Etap w Turynie był bardzo trudny, nikt nie spodziewał się takiego przyspieszenia Bory. Jechali bardzo mocno i doprowadzili do powstania sporych różnic. Ja nie miałem dobrego dnia, to nie była trasa dla mnie

– wspominał.

Mikel Landa i Pello Bilbao po wyczerpującym etapie Giro d'Italia do Turynu

fot. Fabio Ferrari / LaPresse

Giro d’Italia we wtorek wjeżdża w góry, a na pierwszy ogień idzie alpejski etap ze wspinaczkami na Goletto di Cadino, Passo del Mortirolo i Valico di Santa Cristina, z której do mety pozostaje 6,2 kilometra. Mikel Landa wreszcie poczuć się może komfortowo, bo w takim terenie powinien być w stanie namieszać w klasyfikacji generalnej.

Wolę długie wspinaczki na dużej wysokości, a górskie etapy następujące jeden po drugim powinny odpowiadać kolarzowi takiemu jak ja. Czuję się dobrze, koledzy też są w formie, cieszę się z tego. Etap do Apriki będzie bardzo trudny, to blisko 5000 metrów przewyższenia. Podjazd Santa Cristina jest bardzo stromy. Najlepsze etapy dla mnie dopiero przed nami

– podsumował.

Jeśli znalazłeś w artykule błąd lub literówkę prosimy, daj nam o tym znać zaznaczając błędny fragment tekstu i używając skrótu klawiszy Ctrl+Enter.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicja Suwałki: W rowie z promilami i bez prawa jazdy
Następny artykułZełenski gotów do rozmów z Putinem. Prezydent Ukrainy podał warunek