fot. Marco Alpozzi / LaPresse
Jai Hindley udanie zakończył pierwszy tydzień Giro d’Italia. Kolarz Bora-hansgrohe triumfował na Blockhausie i zwycięstwem potwierdził powrót na najwyższy sportowy poziom po trudnym sezonie 2021.
Hindley, którego sportowa gwiazda rozbłysła na trasie Giro d’Italia, do wygrywania wrócił po naznaczonym problemami zdrowotnymi sezonie 2021. 26-latek, tak przed startem wyścigu, jak i na mecie dziewiątego etapu, zdawał się być po prostu zadowolony z tego, że jego organizm umożliwia mu starty na takim poziomie.
Dawno nie unosiłem rąk w geście zwycięstwa. Miło znów być na tym poziomie. Poprzedni sezon nie poszedł po mojej myśli. Chorowałem, leżałem w kraksach, z Giro wycofałem się z obtarciami od siodełka. Ta kontuzja obiła się na całej reszcie sezonu. To nie był najlepszy rok, teraz cieszę się, że wróciłem na wysoki poziom. Zwycięstwo smakuje słodko
– powiedział dziennikarzom zgromadzonym na konferencji prasowej.
Australijczyk przyznał, że na szosach Abruzji czuł się jak u siebie, gdyż w tych rejonach trenował jako amator. Na finałowej wspinaczce nie był najmocniejszym wspinaczem, przeciwnie, po ataku Richarda Carapaza, Romaina Bardeta i Mikela Landy został w grupce z João Almeidą.
Hindley nie poddał się, a do swojego najlepszego fizycznego wysiłku dołożył szczyptę taktycznej kalkulacji.
Nie miałem ochoty się szarpać, jechałem swoim tempem. João znalazł się chyba w podobnej sytuacji. Kiedy ja nadawałem tempo, przewaga się utrzymywała, kiedy João wyszedł na zmianę, zaczęliśmy się zbliżać do rywali. Był bardzo mocny. Walczyłem o przetrwanie na jego kole
– relacjonował.
Kiedy Almeida doprowadził do połączenia się grupek, Hindley wyczuł swój moment.
Wiedziałem, że końcówka się wypłaszcza, więc myślałem, że będę mógł złapać oddech. Mieliśmy szczęście, że prowadzący zaczęli się oglądać. Wiedziałem, że w finale nie stracę czasu i mogłem pójść na całość na tym ostatnim wirażu. Wiedziałem, że od zakrętu do mety jest 200 metrów, chciałem wejść w ten zakręt jako pierwszy i dać z siebie wszystko na kreskę
– relacjonował.
Australijczyk we wtorek drugi tydzień zacznie jako piąty kolarz klasyfikacji generalnej. Na kolejnych etapach będzie mógł liczyć na wparcie zespołu Bora-hansgrohe. Niemiecka ekipa z trzech liderów w grze ma nadal Hindleya oraz dziewiątego w klasyfikacji generalnej Emanuela Buchmanna. W buty pomocnika wskoczyć za to powinien Wilco Kelderman, który w niedzielę stracił do najlepszych prawie 11 minut.
Przyjechaliśmy tu z dużymi ambicjami i trójką liderów. Cieszę się, że jako zespół mamy więcej opcji. Za nami pierwszy tydzień wyścigu, do mety daleko. Na tym etapie nikogo bym nie skreślał
– ocenił Hindley.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS